O pracy z „trudnym” dzieckiem

Efektywna praca z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych i niepełnosprawnymi wymaga rzetelnej wiedzy o dysfunkcji ucznia, umiejętności elastycznego modyfikowania form i metod pracy na lekcji, umiejętności komunikacyjnych, a nade wszystko – umiejętności panowania nad emocjami. Jak to zrobić?

Wielu nauczycieli od lat indywidualizuje pracę z uczniami, więc teraz tylko modyfikują działania do wymogów nowego rozporządzenia.
O pracy z „trudnym” dzieckiem można myśleć dwojako. Pierwszy kierunek myślenia to postawienie tezy: mam problem z uczniem (z jego rodzicem). Podejmując działania, ukierunkuję je na rozwiązanie mojego problemu. Jaki skutek? Np. kolejne oceny niedostateczne („bo jest leniwy”), pozostawienie na drugi rok („bo nie zrobił niczego”), używanie epitetów, podnoszenie głosu, nieustająca „wojna”, podczas spotkań z rodzicem używanie stwierdzeń: „Pani powinna”, „należy”, „to jest Państwa obowiązek”. Konsekwencja? Uczeń przeżywający nieustające porażki prowadzące do obniżani poczucia własnej wartości, często agresją maskujący swoje frustracje, rodzic unikający kontaktu ze szkołą, pozostawiony bez wsparcia, coraz bardziej bezradny wobec narastających trudności.
Drugi kierunek myślenia to teza: uczeń, a właściwie uczeń i jego rodzic mają problem. Jeśli wypracujemy w sobie takie widzenie trudności dziecka, bardzo wiele się zmienia. Mogę zapanować nad moimi negatywnymi emocjami, które nie tylko utrudniają (a czasem uniemożliwiają) komunikację, ale także bardzo obciążają psychicznie. Widzę problem ucznia, a nie skupiam uwagi na mniej ważnych sprawach (np. kręcenie się na krześle dziecka nadpobudliwego). Planuję zajęcia z uczniem tak, żeby zmniejszyć wpływ jego dysfunkcji na efekt jego pracy, a nie koncentruję się na osobistych odczuciach.      W konsekwencji: jestem specjalistą, który zgodnie ze swoją wiedzą i najlepszymi umiejętnościami udziela pomocy, a po pracy wraca do domu i skupia się na swojej rodzinie, a nie godzinami przeżywa zdarzenia ze szkoły.
Ten kierunek myślenia doprowadza nas do potrzeby poznania istoty problemu dziecka, a poznać możemy go   tylko na drodze efektywnej komunikacji  z uczniem i jego rodzicem. Jak poprawić sposób komunikowania? Psychologia podsuwa nam kilka zasad:
1. Słuchać  racji ucznia (rodzica).
To wymaga czasu, cierpliwości i umiejętności aktywnego słuchania – potakiwania, podtrzymywania kontaktu wzrokowego, uśmiechu. Nie musimy zgadzać się z tymi racjami, ale w tak poprowadzonej rozmowie będzie można wskazać argumenty za i przeciw, a nie będzie to walka na emocje.
2. Podążać za rozumowaniem dziecka (jego rodzica).
To wymaga elastyczności w przygotowaniu lekcji (rozmowy z rodzicem), zgody na to, aby spotkanie przebiegało inaczej, niż to sobie zaplanowaliśmy. Konspekt lekcji jest ważny, bo kierunkuje moje myślenie o celach, ale jeśli na koniec okaże się, że uczniowie wiedzą, rozumieją i potrafią, to droga, którą dotarli do tych celów, staje się mniej istotna.
3.  Nie pospieszać ucznia.
Oznaki zniecierpliwienia ze strony nauczyciela skutecznie blokują myślenie i chęć do rozmowy – zarówno ze strony ucznia, jak jego rodzica.
4.  Używać języka „ja”.
Taka forma wypowiedzi pozbawia język agresji, więc nie powoduje agresywnych odpowiedzi. Stawia naszego respondenta na tym samym poziomie komunikacyjnym, wskazuje na ważność osoby, wzmacnia jego poczucie wartości, więc ułatwia dobrą komunikację.
5. Chwalić nawet za drobne sukcesy.
Metod motywujących uczniów do nauki jest bardzo wiele. Jednak po głębszej analizie zobaczymy, że mechanizm jest jeden: przeżycie sukcesu. Bez tego nie ma motywacji do działania, a rośnie poczucie bezradności wobec wszelkich wyzwań, jakie stawia życie.
6. Unikać moralizowania i pouczania.
Jedna z podstawowych barier komunikacyjnych, która powoduje zablokowanie respondenta na nasze argumenty. Nauczyciele, z racji wykonywanego zawodu, są bardziej niż inni narażeni na wypracowanie w sobie nawyku pouczania.  Ale rodzic przychodzący do szkoły nie tego oczekuje. Oczekuje specjalisty, który wysłucha jego racji i zgodnie ze swoją wiedzą i umiejętnościami udzieli pomocy.
7. Mieć poczucie humoru.
Śmiech bywa kołem ratunkowym i mostem, kiedy pogrążymy się złych emocjach. Zamiast podkręcać je w sobie, można po prostu się roześmiać.
Często w mojej pracy nauczyciela – wychowawcy ratowałam się stwierdzeniem, które w mojej rodzinie stało się anegdotą. Mój dorosły syn mieszka od kilku lat daleko od rodzinnego domu. Studiował, pracował, działał… Nasz kontakt telefoniczny często kończył się z mojej strony prośbami: „Zwolnij, nie musisz robić tylu rzeczy naraz, daj sobie czas”, itd. Jego odpowiedzią niezmiennie były słowa: „Mamusiu, genów nie wydłubiesz…”
Trudni uczniowie są dziećmi swoich rodziców. Dobrze jest o tym pamiętać, kiedy przygotowujemy się do spotkania z rodzicem dziecka z ADHD, nadpobudliwym, zaburzonym społecznie, itd. Genów nie wydłubiesz…

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *