Rodzinna Wigilia

Wigilia, teoretycznie czas bliskości, miłości, bycia razem… a jak bywa w praktyce?

Mój brat Marek jak zwykle niewinnie zapytał:
– No i co myślisz Jasiu o tej aferze biletowej? Popatrz, komuniści przy dzisiejszych politykach to niewinne anioły.
– Proszę Cię, przed chwilą dzieliliśmy się opłatkiem – zareagowałem. – Jest taka przyjemna atmosfera. Przecież wszyscy nie widzieliśmy się od dawna i mamy sporo do opowiadania.
Zapytałem: – Powiedz, czy Kama zadowolona jest ze stażu w ambasadzie, i czy ma szansę na pracę?
Naszą rozmowę przerywa wujek Witek:
– Marku, ty już chyba zapomniałeś, jak nam się żyło za komuny. A w sprawie kilometrówki jeszcze wszystko się może wyjaśnić. Natomiast Ty wydałeś już wyrok.

Atmosfera staje się napięta. Próbuję ratować sytuację i ponownie pytam o staż Kamili. Niestety do dyskusji włącza się bratanek:
– Ojciec ma rację, ci posłowie żyją jak Panowie, a my ciągle nie mamy roboty. Człowiek tuła się po świecie, jak jakiś bezdomny, żeby godnie żyć. Wzięli by się w końcu za robotę i zrobili coś porządnego z tym krajem.

Całą dyskusję przerywa moja żona.
– Podaję ciepły wigilijny bigos – oznajmiła. – Skończcie z tą dyskusją i zajmijcie się jedzeniem.
Nie wytrzymał starszy brat:
– Zobaczcie, jak ten kraj wspaniale się rozwija. W całej naszej długiej historii nie przeżyliśmy tak świetnego okresu.
– Co Ty za bzdury opowiadasz. – stwierdził wujek z Mokotowa. – I ty załapałeś się na tę propagandę sukcesu?! Jasne, Ty masz dobrą robotę, na wszystko Cię stać. Więc możesz chwalić ten cholerny kraj. Ja natomiast nie mam na lekarstwa, a na badania muszę czekać pół roku. I to ma być ta wspaniała Polska?
– Dzięki opozycji przynajmniej wiemy, że sfałszowali wybory – niby przy okazji zaznaczył Marek.
– Proszę Cię, nie prowokuj! Bo za chwilę coś Ci powiem! – Krzyknęła oburzona ciocia, która była radną w jednym z podwarszawskich miasteczek.
– Przecież ja nie mówię, że to u Was sfałszowali. – prowokacyjnie stwierdził Marek. – Niech się ciocia tak nie oburza!
– Trzeba było dołączyć do grudniowego marszu i tam protestować! – krzyknęła ciocia.
– Chciałem, ale się spóźniłem. – ironicznie podkreślił Marek.
– Nie obrażaj mojej żony smarkaczu! – z oburzeniem zareagował wujek. Zrobił to tak energicznie, że wylał kieliszek z czerwonym winem na śnieżnobiały obrus.
– Zaśpiewajmy kolędę – niewinnie zaproponowała mama. – Na początek proponuję „Cichą noc”. Co wy na to?
– Dlaczego taka trudna? Może bardziej skoczną. – zaoponowała jedna z moich sióstr, która także ze swoim słabiutkim głosem chciała się włączyć do rodzinnego chóru.
– Nawet w tej sprawie nie potrafimy się dogadać. – refleksyjnie zauważył starszy brat.
– I po co ten Tusk pojechał do Brukseli? Jak taki dobry, to niech buduje Polskę! – zaczepnie stwierdził Marek.
– Proszę Cię, skończ już z tą polityką i nie prowokuj do awantury – wtrąciłem. – Narzekasz na tę Unię, ale ciągle z niej korzystasz. I jakoś Ci to nie przeszkadza. Zresztą wszyscy z tych pieniędzy nieźle żyjemy.
– Budować kraj za obce pieniądze to każdy potrafi. Ale jak sobie poradzą, kiedy Unia zakręci kurek? – dodał Marek.

Dyskusja ponownie nabierała rumieńców. Ale na szczęście dla wszystkich zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałem głos Ady:
– Wszystkiego najlepszego dla całej naszej rodziny! – z oddali dotarł głos naszej siostry.
Odrzekłem: – Dziękuję! I od nas wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twoich najbliższych.
– Jak wam zazdroszczę, że możecie wspólnie, całą rodziną świętować – powiedział siostra.
– My nie świętujemy. My się cały czas kłócimy! Niestety każdy z nas ma inne zdanie na temat Polski.
– Jak ja Wam zazdroszczę tej naszej rodzinnej kłótni. Ile ja bym dała, abym w tej chwili mogła pokłócić się z Wami.
– Nie narzekaj. – odparłem. – Masz jak u Pana Boga za piecem. Cały rok masz lato, i nie musisz płacić tak, jak my za ogrzewanie. No i nie boisz się Putina.
– My także mamy swoje problemy, nie mniejsze niż Wasze, ale chyba mamy odrobinę więcej optymizmu. – dodała siostra.
– Adusiu, po co Ci ten buddyzm. Czy nasz Bóg Ci już nie wystarczy? – wtrąciła babcia, która była zrozpaczona, że nie wszyscy chcą iść na pasterkę.
– Babciu, to długa historia. Może Ci kiedyś o niej opowiem. Babuniu, przecież z Australii do Polski nie jest tak bardzo daleko. Planuję przyjechać w przyszłym roku i wtulić Cię w Twoje ciepłe ramiona. Trzymajcie się. Kocham Was bardzo. Do zobaczenia. 

Wszyscy zgodnie odpowiedzieli: – Do zobaczenia.

Było to jedyne zgodne stwierdzenie tego wieczora.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *