Ruszaj w tan!

Wywiad z Krystianem Krzemińskim, trenerem formacji Brawko i Brawko Mini w tańcach latynoamerykańskich, które zdobyły tytuł Mistrzów i V- ce Mistrzów Świata na World Dance Champion w Libercu w 2014 roku.

Jakie to uczucie, być trenerem mistrzów świata?

K: Ojej na sam początek, tak trudne pytanie (śmiech). To bardzo miłe uczucie. Pamiętam wzruszenie, kiedy po ogłoszeniu werdyktu  na mistrzostwach świata w Libercu wysłuchaliśmy Mazurka Dąbrowskiego. Były łzy radości. Śpiewałem go bardzo głośno (śmiech).

Jak długo trzeba trenować, aby dojść do takich wyników?

K: Te grupy, które prowadziłem, doszły do tego sukcesu po pięciu latach. Po drodze zdobyliśmy także V-ce Mistrzostwo Polski. Do takich wyników potrzeba ciężkiej pracy, pasji, perfekcjonizmu i motywacji.

Niedawno sam również tańczyłeś. Jaka jest historia Twojej drogi trenera?

K: Tańczyć zacząłem w wieku 6 lat. Tańczyłem w wielu formacjach, z którymi zdobyłem  m.in. Mistrzostwo Polski i wiele innych wyróżnień. Niestety kontuzja przekreśliła możliwości dalszego  uczestnictwa w zawodach. Nie odpuściłem jednak  i  postanowiłem zostać trenerem. I tak związałem  pasję z pracą. W trakcie mojej pracy w Centrum Kultury w Błoniu ukończyłem Wyższą Szkołę Trenerów Sportu, gdzie zostałem najpierw instruktorem tańca sportowego, a następnie trenerem drugiej klasy sportowej o specjalizacji sport taneczny. Teraz jestem także instruktorem zumby oraz prowadzę zajęcia dla par indywidualnych.

Dlaczego na początku swojej drogi trenerskiej wybrałeś pracę z młodzieżą?

K: Sam zaczynałem przygodę z tańcem jako mały chłopiec. Widziałem, że jako instruktor chcę szkolić właśnie młodzież.

Co sprawia największe trudności w trenowaniu tej grupy wiekowej?

K: Utrzymanie dyscypliny (śmiech). Ciężko jest czasami okiełznać nastolatków i nakłonić do pracy. Oni muszą zrozumieć, że aby tańczyć najpierw dobrze a potem najlepiej, trzeba być zdeterminowanym i dążyć do celu. Zdarzają się sytuacje trudne. Czasem także rodzice, chcą szybkich sukcesów, a na to trzeba trochę czasu i wiele pracy.

Musisz więc być po trosze pedagogiem?

K: Oczywiście.

Jaki jest sposób na dobieranie par? Młodzież sama to robi?

K: Nie, pary ustalam ja. Są pewne zasady, którymi się kieruję. Staram się dobierać osoby w ten sposób, aby jedna w parze była lepsza pod względem technicznym. W ten sposób ta słabsza będzie się lepiej uczyć. Nie może dojść do sytuacji, w której dobralibyśmy parę, gdzie obydwie osoby byłyby słabe. Wtedy zaważy to na całości.

Kiedy, według Ciebie, jest odpowiedni moment, aby zacząć trenować?

K: Najmłodsi uczestnicy, z jakimi miałem do czynienia mieli nawet 4 lata. Wtedy nie mówimy jednak o treningu, lecz o zabawie z tańcem. Tak określiłbym te zajęcia. Jest to właśnie czas na ćwiczenie koordynacji i zabawę a także sprawdzenie, czy dziecko rzeczywiście chce tańczyć, czy sprawia mu to frajdę, czy też jest to tylko pomysł rodziców. Najczęściej do formacji przychodzą dzieci w wieku od 6 lat i to jest dobry moment. Na turnieje jeżdżą grupy wiekowe od 10 lat. Ale oczywiście nigdy nie jest za późno, aby zacząć.

Wiem, że trenujesz różne grupy wiekowe, także seniorów. Jak Ci się z nimi współpracuje?

K: To są osoby tańczące w parach, lub zespołach – bo w tańcu, para to też zespół. Takie jest nazewnictwo. Lubię pracę z nimi. Są bardziej świadomi celu, wiedzą, po co to robią. Nie ma problemów z dyscypliną, uwagą.

 W jaki sposób motywujesz dzieciaki? Czasem jest przecież trudno…

K: Tak, czasem jest ciężko. Jeśli jest to czas przed turniejem to nawet, jeśli coś idzie nie tak, staram się nakręcać ich pozytywnie. W tym momencie liczy się dla mnie, aby uwierzyli w siebie. To nie czas na słowa krytyki. Oni mają się poczuć dobrze, być pewni swoich możliwości, dążyć do zwycięstwa. A jeśli nie wrócą z medalem…porażkę też można przekuć na pracę i efekty.

A jeśli do turnieju jest jeszcze trochę czasu?

K: Wtedy rozmawiamy. Zależy mi na tym aby szlifowali technikę i pamięć. Wtedy mogę a nawet muszę pozwolić sobie na krytykę. Przygotowania zajmują dużo czasu, chcę aby myśleli pozytywnie. Przed każdym turniejem odbywają się pokazy, to pozwala ich zmotywować i oswoić się z widownią i układem.

Ile czasu upływa od pomysłu choreografii do wyćwiczenia jej na bardzo dobrym poziomie?

K: Choreografia powstaje najczęściej na początku roku. Wtedy też zaczyna się sezon taneczny. W czasie ferii zimowych zaczynamy ją trenować, najczęściej w czasie zimowego obozu. Jest to przede wszystkim przyzwyczajenie do kroków, czyli pamięciówka. Najpierw ważne jest, aby zapamiętać kolejność kroków, a potem szlifuje się technikę. Oczywiście w czasie treningów następują również niewielkie zmiany, tak aby układ taneczny prezentował się jak najlepiej. Wyraz artystyczny jest bardzo ważny. Taniec ma być nie tylko poprawny technicznie. Ma się podobać publiczności, być spektaklem. W  czasie obozu letniego dopracowujemy każdy szczegół. Pod koniec września, na początku października jesteśmy gotowi.

Opowiedz  o Mistrzostwach świata w Libercu. To tam zdobyliście to najwyższe odznaczenie. Dlaczego zdecydowaliście się tam pojechać? Jak duża była konkurencja?

K:  O samych zawodach dowiedzieliśmy się w lipcu 2014 roku i kiedy już zgłosiliśmy nasz udział musieliśmy przejść przez weryfikację World Artistic Dance Federation, która organizowała te zawody. Odwiedził nas przedstawiciel tej organizacji, który zadecydował, czy w ogóle możemy wziąć udział w turnieju. Na szczęście udało się i mogliśmy zacząć przygotowania do wyjazdu. Nie mówię tylko o treningach, ale o całym zapleczu – tych wszystkich osobach, bez których nie dalibyśmy rady. Turniej trwał cztery dni, brało w nim udział 5 tysięcy osób z czego, ciekawostka, aż tysiąc osób z Rosji. Byli przedstawiciele około 20 krajów głównie z Europy, lecz nie tylko.

Jak poradziliście sobie ze stresem?

K: Los postawił nas w dość nieoczekiwanej sytuacji. Okazało się, że aby poćwiczyć i poznać scenę, wybadać ją oraz zapoznać się z grafikiem zawodów musieliśmy wstać już o godzinie piątej rano! Po wielogodzinnej podróży autokarem dzień wcześniej! To nie było jedyne zaskoczenie. W trakcie konkursu przyspieszono nasz występ i nie było tak naprawdę czasu na stres. Musieliśmy w ciągu trzech minut zebrać wszystkich! Nie miałem czasu ani na rozmowę motywującą, ani na jakiekolwiek poprawki w charakteryzacji.

Poprawki w charakteryzacji? Trener to robi?

K: Tak, owszem. (śmiech) Wiem jak wykonać makijaż na występ, tak aby twarz wyglądała dobrze, nie była zbyt blada, jak ułożyć prawidłowo włosy, aby nie przeszkadzały i dobrze wyglądały.  Makijaż i fryzury damskie  zazwyczaj wykonują panie (śmiech). Powtórzę to co, mówiłem – wyraz artystyczny jest ważny, a składa się na niego wiele rzeczy.

Wracając do tematu, nie było czasu na stres?

K: Nie było. Moi podopieczni dobiegli przez długie, kręte, hotelowe korytarze i wpadli prosto na scenę. Zatańczyli wspaniale.

Co robisz teraz, po tak wspaniałym rozpoczęciu kariery trenerskiej?

K: Założyłem wraz z koleżanką własną szkołę tańca Dance Team Błonie. Było to moim marzeniem. Obecnie nie trenuję żadnej formacji. Prowadzę zajęcia dla dzieci, oraz zumbę. Trenuję pary indywidulane w grupie seniorów z zakresu tańca latynoamerykańskiego i standardowego.

Czy są już jakieś wyniki? Kolejni mistrzowie?

K: Na razie przygotowujemy się. Mamy za sobą pierwsze występy: Grand Prix Polski Seniorów, gdzie jedna z par zajęła II i IV miejsce oraz Turniej o Puchar prof. Mariana Wieczystego gdzie również wywalczyliśmy wysokie miejsca na podium. To dobry początek, a potem… Kto wie…

Na koniec: Przepis na mistrza?

K: Nie ma takiego przepisu. Każdy jest indywidualnością. Na pewno liczy się determinacja, motywacja, ciężka praca. Znam jednak zwycięzców, którzy technicznie byli słabsi ale widać było w ich tańcu wielkie zaangażowanie i pasję. To pozwala osiągnąć sukces.

Dziękuję Ci za rozmowę. Życzę sukcesów i rozwijania pasji.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *