Sięgnąć mety

Dzisiaj żyjemy już innymi sprawami. A ja ciągle pamięcią wracam do ostatniej zimowej olimpiady. Widzę w swojej wyobraźni sportowców, którzy zbliżają się do mety.

Niektórzy z nich na ostatnich metrach zwalniają, ale są też tacy, którzy resztki swojej energii zostawiają na finisz. Przecież każdy z nich ma swój zaprogramowany cel. Ostatnie miesiące, a może lata były podporządkowane temu celowi. Przecież wszyscy chcieli wygrać!

Jak to się dzieje, że tylko niektórzy są usatysfakcjonowani z wyniku, który osiągnęli. Zastanawiam się, czy to błąd w przygotowaniach, czy w złym doborze strategii samego biegu. A może – jak my to w naszej firmie nazywamy – brak determinacji.

Przeniosę się na chwilę do własnego dzieciństwa. Przez wiele lat uprawiałam piłkę ręczną i była dumna z tego, że z moimi koleżankami walczyliśmy o mistrzostwo Warszawy. Bardzo dokładnie pamiętam, ile wymagało to od nas wysiłku i woli walki. Wiem, że było to czasami na granicy moich możliwości. A jednak nie udało nam się tego mistrzostwa zdobyć. Byłyśmy zdruzgotane i załamane. Ciągle słyszę słowa naszego trenera: dziewczyny, zrobiłyście wszystko, żeby ten mecz wygrać. Natomiast ja przyjąłem błędną taktykę. Powinniśmy konsekwentnie i od samego początku walczyć o każdą piłkę w tym meczu. Pozwoliłem Wam na mniejszą mobilizację w pierwszej połowie, i to był mój błąd.

Słowa mojego trenera próbuję przenieść na moje dorosłe życie. Już wiem na pewno, gdybym systematycznie i codziennie małymi krokami, dzień po dniu nie zmieniała obrazu mojego domu, to na pewno dzisiaj nie mogłabym usiąść z moim mężem i zachwycać się tym, co wspólnie stworzyliśmy. Taktyka mojego trenera była prosta – nie przyspieszaj dopiero w ostatniej chwili. Każdy etap dochodzenia do celu jest ważny. Ważny jest czas walenia murów, ważny jest czas wynoszenia gruzu. Bo jeżeli tego nie zrobisz, to nie możesz przejść do kładzenia glazury, kiedy już możesz zobaczyć  prawdziwe efekty.

Wiem, że przy mojej osobowości, kiedy cel jest daleki i bardziej perspektywiczny, szczególnie powinnam zwracać uwagę na systematyczność od samego początku. Mam tendencję odkładania na później po to, żeby przyspieszać w ostatniej chwili. Niestety tych ostatnich chwil często mi brakuje, i albo celu nie osiągam, albo ten cel, który osiągnęłam nie jest tak doskonały, jak bym chciała. Tę strategię próbuję stosować w mojej pracy zawodowej, bo to właśnie ona wymaga ode mnie systematyczności. Obserwuję moje koleżanki, które osiągają sukcesy i widzę, że ich strategia jest bardzo prosta. Codziennie wykonać zadanie, które jest zaplanowane. Robią to z pełnym zaangażowaniem i wiarą, że ten sposób pracy przyniesie ostateczny sukces. Wszyscy nowi, którzy próbują sił w tym zawodzie liczą na swój talent, spryt, przebiegłość ale najmniej na systematyczność. Myślą, że spektakularne, pojedyncze sukcesy czynią ich zwycięzcami. Nic bardziej błędnego.

To, co charakteryzuje mistrza, to pokora i codzienny wysiłek. Oni nie liczą na fajerwerki. Taki mam obraz moich koleżanek, podpatruję je i od nich się uczę. Nigdy nie przypuszczałam, że tak trudno wyrobić w sobie prostą wydawałoby się cechę –systematyczność i konsekwencję. Uczę się jeszcze jednego – prawdziwego uznania i szacunku wobec zwycięzców. Wiem, że tak długo, jak nie zaakceptuję tego, że ktoś może być lepszy ode mnie, sama nie skupię się na własnym rozwoju. Dość dużo czasu i energii straciłam zazdroszcząc innym ich sukcesów, zamiast podziwiać najlepszych i z pełną determinacją, jak to nazywamy w naszej firmie, dążyć do zrównania się z nimi.

Aleksandra Możejko – wieloletni pracownik Instytutu Kształcenia EKO-TUR, specjalista ds. szkoleń, organizator szkoleń dla indywidualnych klientów oraz grup, koordynator wielu projektów, autor publikacji na Eduradzie oraz współautor bloga o wyzwaniach i spełnianiu marzeń http://mozej.pl/dom/.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *