Wiem, że nic nie wiem

Długopis, którym chcę napisać kilka zdań odmawia mi posłuszeństwa. Wprawdzie wypluwa z siebie resztki tuszu, ale daje mi do zrozumienia, że niepotrzebnie się spinam i chcę coś mądrego napisać.

Zniechęcony odkładam go i próbuję własne myśli wyartykułować głosem. Jednak mój głos także zawiesił się, i to w momencie, kiedy uświadomiłem sobie, że to, co mówię jest powielaniem mądrości innych. Mam pustkę, ale to z pewnością jest moja pustka. Innym receptorem, z którego próbuję skorzystać są moje mądre oczy. Przecież oczy mogą wiele powiedzieć o mądrości człowieka, ale mogą również powiedzieć sporo o jego głupocie. Ale „czy te oczy mogą kłamać” – zgodnie ze słowami piosenki? Chyba nie? Wszystkie dotychczasowe sposoby mnie zawodzą. We własnej desperacji łapię się ostatniej deski ratunku i próbuję wyrazić wiedzę poprzez wyraz mojej twarzy. Twarz także może wiele powiedzieć o człowieku. Pod warunkiem, że ma on coś ważnego do powiedzenia. Wysilam się na różne sposoby, ale każdy z nich zawodzi. Bo i z pustego Salomon nie naleje…

 

Wpadam w panikę. Jak to? Przecież należy wiedzieć. Może nie wszystko, ale przynajmniej trochę. A ja mam pustkę, aż dzwoni, a echo niesie się po ścianach mojego pojemnika na wiedzę. Inni wiedzą, a ja niestety nie. Bywam oczywiście na różnych prywatnych czy zawodowych spotkaniach i widzę, słyszę i czuję, że wiedzą. A jeżeli się zdarzy, że nie wiedzą, to są w stanie wykonać ogromny wysiłek, żeby ukryć własną niewiedzę i tak pokierować wystąpieniem, aby przekonać nas, że nasze podejrzenia wobec braku ich wiedzy są niesłuszne. My widzimy ten wysiłek i ze względu na dobre wychowanie lub miłą atmosferę udajemy, że oni wiedzą, chociaż wiemy, że nie wiedzą. Wielokrotnie widzę mobilizację i skupienie uczestników dyskusji do wstrzelenia się pomiędzy wypowiedzi innych. Jeszcze trudniej jest im wstrzelić się w przerwę na oddech osoby mówiącej. Czasami jest to niemożliwe, bo osoba mówiąca, czuje, że jej chcemy przerwać, i dlatego robi wszystko, żeby jej oddech nie był za długi. Bywa i tak, że ta przerwa była na tyle krótka, że brakuje powietrza, by skończyć zdanie, które chce wypowiedzieć. I to jest najlepszy moment, że jeszcze raz spróbować się wstrzelić. Mówimy tak, aby nie robić przerw podczas własnych wywodów. Przerwa jest szansą dla tego, który chce się wstrzelić z własną mądrością i tragedią dla tego, który zrobił niepotrzebnie przerwę w swojej wypowiedzi. W tym momencie zaczyna się czas walki o prawo do zaistnienia. Absolutnie nie jest ważne, co masz do powiedzenia, bo inni są w tym czasie zajęci porządkowaniem własnych mądrości i bardziej czekają, kiedy skończysz, a nie skupiają się nad zachwycaniem się Twoimi mądrościami. „Przecież nie mogę stracić szansy, aby zaistnieć z własną wiedzą.

 

Coś wiem na ten temat. Sam jestem pilnym uczniem w wypełnianiu przerw. Jednak w swoich rozważaniach próbuję posuwać się dalej. Zastanawiam się, czy można by było zaistnieć popisując się własna niewiedzą, i na niej budować swoją własną pozycję.

 

– Przepraszam, mówiłeś tak pięknie na temat roli talerzy w orkiestrze, a ja zupełnie nic w tej sprawie nie mam do powiedzenia.

 

Czy jest to możliwe? Czy dopuszczam do siebie taką postawę? Ja oczywiście mogę przed sobą przyznać, że nie wiem, chociaż robię to niechętnie. Ale przyznanie się przed innymi nie wchodzi w grę. Znam też takich, którzy naprawdę wiedzą i oni cieszą się moim ogromnym szacunkiem. Ci, rzadko się przebijają ze swoją wiedzą. Kto im ogranicza tę możliwość? Ano właśnie, ci którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć. Są bezkrytyczni, co do posiadanej wiedzy, i przekonani, że inni chcą ich słuchać.

 

Dlaczego tak bardzo chcemy zaistnieć, cieszyć się uznaniem innych? Czy jest to potrzeba ludzi współczesnych? Czy symbolem dzisiejszej cywilizacji jest wiedza? Czy wybrańcami są ci, którzy ją posiadają? Czy na przestrzeni wszystkich cywilizacji chcieliśmy, aby nas inni podziwiali? Może problem ten związany jest z kulturą europejską, kulturą zachodnią? Myślę, że z tą kwestią lepiej poradziły sobie społeczności wywodzące się z innych religii.

 

Pracuję w firmie, która sprzedaje wiedzę. Towarem, który proponuję klientom jest informacja. W zasobach tej instytucji są zawodowcy od wiedzy. Jak oni radzą sobie z problemem wiedzy i niewiedzy? Wiem, jak odbierani są na zewnątrz, co o ich wiedzy myślą nasi studenci. Ale co dzieje się w ich wnętrzu? Czy prowadzą wewnętrzną walkę pomiędzy wiedzą a niewiedzą? Oni nie mogą swojej pozycji budować na niewiedzy, to chyba już wiem. Zastanawiam się tylko, czy czasami przyznanie się do niewiedzy nadaje większej wiarygodności wiedzy, którą posiadamy.

 

Szkoła jest instytucja, w której dzielimy się wiedzą, a nauczyciele są więc specjalistami od jej posiadania i przekazywania. Jestem ciekaw wewnętrznej walki pomiędzy ich wiedzą a niewiedzą. Na ile w tej walce są uczciwi wobec uczniów, z którymi pracują? Zastanawiam się też, czy wiedza jest jednoznaczna z mądrością? Można mieć ogromną wiedzę, ale nie koniecznie być mądrym. Można również być mądrym, ale nie posiadać wiedzy. Oczywiście idealnie jest, kiedy jedno idzie w parze z drugim…

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *