Jak być zwycięzcą?

Wszyscy marzyli o tym, by choć raz poczuć smak zwycięstwa. Zakosztować sukcesu. Poczuć się mistrzem. Jakie cechy trzeba w sobie wykształcić, by móc spełnić to pragnienie?

„Sto czterdziesta czwarta, sto czterdziesta piąta, sto czterdziesta szósta kropla potu, która spadła po treningu” – w taki sposób rozpoczął swoje opowiadanie mój partner tenisowy.

Stwierdził:

– Lubię ten rytuał, kiedy odliczam kolejne spadające krople z mojego czoła. To jest mój cel ostateczny. W ciągu 10 minut musi spaść na gazetę 400 kropli. Ani jedna mniej. Każdą brakującą liczbę podwajam i wracam na bieżnię. Powtarzam ćwiczenia aż do skutku. Zresztą po pierwszej setce już wiem, czy wyrobię się za pierwszym razem, czy będzie poprawka. Oczywiście badam czas wykonywanego ćwiczenia na bieżni i jego tempo. Staram się ustalony rytm trzymać do końca ćwiczenia, ale ostatecznym sprawdzianem jest obiektywny miernik – ilość wylanego potu. Podczas treningu mogę oszukiwać i nie trzymać tempa, ale i tak w konsekwencji określona ilość potu decyduje, czy trening jest zaliczony.

– Kochany, teraz dopiero rozumiem, skąd masz taką wspaniałą kondycję. – rzekłem. – Obserwując Twoją grę wydawało mi się,, że to podczas meczu pracujesz nad własną kondycją.

Mój kolega odpowiedział mi:

– Myślisz, że mecz czyni z Ciebie mistrza? Prawdziwego mistrza wykuwasz wylewając pot na codziennych treningach. Powiem Ci więcej, tę zasadę przenoszę także na pracę zawodową. Wiem, że nie stanę się prawdziwym liderem podczas spektakularnych zebrań z zespołem. Swoją pozycję buduję moją codzienną postawą, motywując i wspierając ludzi, z którymi pracuję. Robię to systematycznie i konsekwentnie dzień po dniu. W ten sposób swoją pracą daję przykład innym.

Pytam przyjaciela:

– Czy dla Ciebie spadające krople potu są jakimś symbolem?

Dokładnie tak! – stwierdził mój tenisowy partner – Kropla potu kojarzy mi się z wysiłkiem. Dużo kropli potu, to ogromny wysiłek i to on gwarantuje Ci kondycję. To jest bardzo namacalne i policzalne. Dlatego tak dbam, aby na treningu być uczciwym wobec siebie. Dlatego tak precyzyjnie liczę każdą kroplę. Już teraz wiesz, gdzie się kryje tajemnica moich sukcesów w meczach, które z Tobą toczę w każdy czwartek. Czy jesteś rozczarowany? – pyta mój kolega – Z pewnością byłeś przekonany, że te zwycięstwa przychodzą same. Jeżeli tak myślisz, to jesteś w błędzie. Za każdym sukcesem ukryta jest ciężka praca. Przynajmniej tak jest w mojej sytuacji – stwierdził mistrz tenisa.

Przyglądam się sobie, moim bliskim kolegom z pracy i zastanawiam się, jak jest z nami? Przecież my także chcemy odnosić sukcesy, pragniemy stać się mistrzami. Jak w naszej sytuacji można rozumieć spadające na gazetę krople potu? Ja sam chyba za często chodzę „na skróty”. Chcę odnosić sukcesy, ale jednak mniejszym nakładem pracy. Może nie muszę tego zadania wykonać tak precyzyjnie, zgodnie z założeniami? Zastanawiam się, ile poświęcam uwagi na stworzenie dobrego planu? Załóżmy, że ten czas jest w miarę optymalny. Okazuje się jednak, że później, kiedy przechodzę do działania, życie rzuca mi kłody pod nogi i już wykonanie nie jest takie dokładne. Chyba te spadające krople liczę podwójnie. Albo liczę na cud, że mniejsza ich ilość da podobne efekty. A może te efekty nie muszą być tak doskonałe? Może wysiłek na 80% wystarczy? Ale jeżeli chcę być mistrzem, to może jednak trzeba 100%?

Zastanawiam się, gdzie znaleźć w sobie te dodatkowe rezerwy?

80% ludzi swój plan osiąga w 80%. Tak wynika z teorii zarządzania. Ja jednak chcę być w tej wybranej mniejszości 20%. Czy jest to możliwe, jeżeli mobilizuję się jedynie na 80% ? Mój kolega pokazał mi, że to nie gwarantuje mi sukcesu. Jego wykład był bardzo dobrą lekcją. Niestety słuchanie tego wywodu było dla mnie trudne do przełknięcia. Ale wszystkie przegrane z nim mecze bolą jeszcze bardziej.

Mam do wyboru – zaakceptować moje przegrane (co wierzcie mi, nie jest łatwe) albo rozłożę gazetę i będę liczył spadające krople po treningu. Czy mnie na to stać? Czy mam w sobie tyle determinacji i siły charakteru? Kiedy tak głęboko się zastanawiam, natychmiast przychodzi mi do głowy inne pytanie – czy stać mnie na ciągłe porażki? Ja także chcę być mistrzem. Myślę, że jest to fajne uczucie. Prawdziwi zwycięzcy twierdzą, że sukces jest jak narkotyk. Jeśli poczułeś smak bycia mistrzem, to już nigdy nie chcesz rozstać  się z tym szczególnym stanem. Chyba muszę pokochać nie tylko samą grę w tenisa, ale i codzienne treningi. Postaram się w treningu odszukać elementy, które sprawiają przyjemność. Już wiem! To właśnie na treningu doskonalę siebie, eliminując obszary własnych ograniczeń. Ciągle jednak boję się wskoczyć na głęboką wodę. Jak mam to zrobić, aby od teoretyzowania przejść do działania? Odłożę tę determinację na jutro. Dzisiaj mam wiele problemów do załatwienia. Nie będę się rozdrabniał.

Przypomniało mi się powiedzenie mojego ojca: „Synu, co masz zjeść dzisiaj, zjedz jutro. Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj”. Brzmi to pięknie, ale tak trudno wprowadzić to w życie. Ostatni raz odpowiadam sobie, czego tak naprawdę chcę. Pragnę wygrywać z Krzyśkiem, a skoro tak, to muszę być konsekwentny. Podejmuję walkę o moje spadające krople potu.

A co Twoimi kroplami potu?

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *