Pourlopowa chandra

Badania brytyjskie dowodzą, że tylko jedna na cztery osoby potrafi wypocząć w trakcie urlopu. Podejrzewam więc, że stres pourlopowy jest częstszym zjawiskiem niż nam się może wydawać.

Dla wielu osób początek września oznacza powrót do pracy z urlopu. Często pojawia się niedzielny stres i niechęć przed pierwszym dniem w pracy. Może także pojawić się obniżony nastrój. Badania brytyjskie dowodzą, że tylko jedna na cztery osoby potrafi wypocząć w trakcie urlopu. Podejrzewam więc, że stres pourlopowy jest częstszym zjawiskiem niż nam się może wydawać. Ale to zależy także od długości urlopu oraz naszego nastawienia do pracy. Najbardziej efektywny odpoczynek powinien trwać 2-3 tygodnie. Dlatego zregenerujemy się na dłużej  wyjeżdżając 2 razy do roku na 2 tygodnie, niż podczas częstych tzw. przedłużonych weekendów.

Duże znaczenie ma to, na ile udało nam się przed wyjazdem pozamykać i przekazać projekty, przygotować współpracowników na naszą nieobecność, ustawić autorespondera na skrzynkę pocztową.

Jeżeli znamy siebie na tyle, że podejrzewamy, że powrót do codziennego życia będzie trudny, to warto poświęcić trochę energii, by sobie w tym pomóc. Warto zadbać o przynajmniej jeden dzień na aklimatyzację po powrocie. Lepiej wrócić w sobotę, a w niedzielę możemy wtedy na spokojnie się rozpakować, powspominać wakacje, przygotować na nadchodzący tydzień pracy. Pomóc może też zaplanowanie kolejnego, nawet krótszego wyjazdu na weekend. Daje to przyjemną wizję kolejnych przygód i to w niedalekiej przyszłości. Dzięki temu wizja rutyny codziennego życia będzie mniej przytłaczająca.

Dobrze też zaplanować sobie aktywność fizyczną po pracy, najlepiej na świeżym powietrzu. Jak wiadomo, ruch wyzwala endorfiny, hormony szczęścia, a słońce dostarcza witaminy D. W ten sposób dotlenimy organizm i naładujemy się dodatkową dawką pozytywnych wrażeń. Jest to subtelny sposób na przedłużenie odpoczynku, gdy zaczął się już czas pracy. 

Zwłaszcza w pierwszy dzień pracy, warto o siebie zadbać. Możemy wstać wcześniej, poświęcić więcej czasu na rozbudzenie, posłuchać ulubionej audycji w radiu, wypić filiżankę dobrej kawy. Bądźmy dla siebie wyrozumiali i zaplanujmy sobie małe przyjemności. Nadal pogodę mamy wakacyjną – możemy pojechać do pracy rowerem i w ten sposób przedłużyć trochę klimat urlopu. Możemy przygotować sobie smaczne kolorowe drugie śniadanie. W samej już pracy ustalmy sobie listę rzeczy najpilniejszych do zrobienia danego dnia. Zaległości są czymś naturalnym. Dlaczego więc mielibyśmy oczekiwać od siebie, że uda nam się je nadrobić w jeden dzień. Jeśli charakter pracy daje nam takie możliwości, to wykorzystajmy ten czas na nowe pomysły, zadania. Ułatwi to nam pogodzenie się z rutyną.

Jeżeli po urlopie odczuwamy obniżony nastrój, to raczej jest kwestia kilku dni do maksymalnie 2-3 tygodni, by na nowo wdrożyć się do rytmu pracy. W tym okresie raczej spodziewajmy się pracy na nasze 80%. Obwinianie się za mniejszą wydajność nie wniesie nic dobrego. Niech nie będzie to dla nas jednak wymówką do nic nie robienia. Sztuką jest zdrowa granica pomiędzy wyrozumiałością a mobilizowaniem się do działania.

Jeśli stres pourlopowy nie mija, nadal niechętnie myślimy o pracy bądź o osobach, z którymi współpracujemy, to warto przyjrzeć się naszemu nastawieniu do tego, co robimy na co dzień. Możemy po prostu nie lubić swojej pracy i nie mieć pomysłu na zmianę. W takich sytuacjach pomocą służą doradcy zawodowi – bo idealnie to móc realizować pasje w życiu zawodowym. Nasilony stres może też być związany z tendencją do pracoholizmu. Tutaj warto przyjrzeć się codziennym nawykom oraz starać się wprowadzać na co dzień więcej odpoczynku, czasu z bliskimi, na łonie natury, a także powstrzymywać się od przynoszenia pracy do domu. Jeśli nasze próby zmian nie są trwałe, to może czas na skorzystanie ze wsparcia terapeuty.

Marta Jankowska

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *