Ze wszystkich stron płyną dziś pełne niepokoju i lęku uwagi na temat niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce. Badania Biblioteki Narodowej wykazały, że w 2013 roku 61% Polaków nie przeczytało żadnej książki, a tylko 10% z nas przeczytało w ciągu całego roku przynajmniej siedem książek. Nauczyciele załamują ręce, ponieważ młodzież nie czyta lektur szkolnych. Temat lektur doskonale i wyczerpująco omówiła w swoich artykułach Izabela Nowacka, dlatego dziś skupię się na pytaniu: co robić, aby nasze dzieci czytały?
Głęboko wierzę, że odpowiedzią na to pytanie jest staropolskie przysłowie: „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”. Nawyk czytania książek warto wyrabiać w dzieciach już od okresu niemowlęcego, a następnie wzmacniać przez całe dzieciństwo i okres dojrzewania. Jak to robić? Przede wszystkim, jak sądzę, własnym przykładem. Ulubioną zabawą najmłodszych jest naśladowanie zachowań dorosłych. Jeśli dzieci będą nas widziały z książką czy nawet czasopismem, będą się chętniej bawić „w czytanie”. Jeśli będą nas oglądać głównie przed ekranem czy monitorem… Cóż, same sobie czytania nie wymyślą…
W okresie wczesnego dzieciństwa wspólne czytanie książek jest czymś oczywistym – maluszki nie potrafią czytać samodzielnie, potrzebują do tego rodzica. Jest to zazwyczaj czas bardzo mile się dziecku kojarzący: ciepłe ramiona mamy lub taty, ich spokojny głos, ciekawa historia, bliskość, poczucie bezpieczeństwa… Jeśli takie właśnie będą skojarzenia dziecka z czytaniem, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w starszym wieku również chętnie będzie spędzało czas z książką.
Jak uczyć dzieci czytani – mniej więcej wiemy; od dawna funkcjonuje w naszej świadomości hasło „Czytaj dziecku 20 minut dziennie. Codziennie.” Znacznie trudniej znaleźć odpowiedź na pytanie: co czytać? Warto, aby były to książki, które w dziecku będą wyrabiać poczucie estetyki, budować jego język, rozwijać wyobraźnię, a jednocześnie będą przyjazne rodzicom. Niestety wystarczy wizyta w supermarkecie lub w dziale dziecięcym księgarni sieciowej by zorientować się, że znalezienie takich książek nie jest łatwe. To, co jest dostępne od ręki, zazwyczaj przyprawia o ból głowy, zębów i oczu: koszmarna grafika, ostre kolory i warstwa tekstowa z gatunku „rymy częstochowskie”. Do przeczytania nadają się oczywiście wiersze klasyków – Brzechwy, Tuwima czy Chotomskiej – niestety najczęściej zmasakrowane ilustracjami rodem z koszmaru. Aby znaleźć coś ładniejszego, ciekawszego, bardziej angażującego – trzeba się postarać. Na szczęście na rynku pojawia się coraz więcej wydawnictw specjalizujących się w książkach dla dzieci, które są pięknie zilustrowane, starannie wydane i „wciągają” małego czytelnika do zabawy: Dwie Siostry, Zakamarki czy Hokus Pokus to tylko kilka z nich. Na pewno znalezienie tych książek wymaga nieco więcej zaangażowania, ale na pewno warto: dzieci są nimi zachwycone, a i dorośli pochylą się nad nimi z radością. Z własnego doświadczenia mogę polecić książeczki o Bobo Marcusa Osterwaldera – oszczędne w kolorystyce historyjki obrazkowe o rodzinie koszatek; przygody ogrodowego słonia Pomelo autorstwa Ramony Bădescu z ilustracjami Beniamina Chauda; czy wreszcie książki Herve Tulleta, zachęcające dzieci do zabawy czy cudowny świat obrazków państwa Mizielińskich.
Dodatkowo w tej chwili mają Państwo okazję zapoznać się z ofertą literatury dla najmłodszych podczas rozpoczynającego się właśnie Festiwalu Literatury dla Dzieci, obfitującego w liczne wydarzenia, promocje oraz spotkania z autorami. Warto zapoznać się z programem Festiwalu i … włączyć się całą rodziną! Więcej informacji znajdą Państwo tutaj: http://fldd.pl/2015/
A o tym, co podsunąć do czytania starszym dzieciom – za tydzień! Zapraszamy!