– Proszę, rób to po kolei – pada instrukcja z ust mojego nauczyciela tenisa – Pamiętaj, zaczynaj od śledzenia piłki. Bardzo dokładnie patrz na nią już od chwili, kiedy przeciwnik podrzuca ją do serwisu. Przez całą drogę, jaką pokonuje do Twojego odbicia, musisz ją widzieć. Powtarzam: nie przez chwilę, nie przez 90% jej drogi. Patrz na nią przez cały czas, aż do Twojego odbicia.
Kolejny raz zniecierpliwiony odpowiadam:
– Panie Robercie (imię przypadkowo wybrane na potrzeby artykułu) przecież ja ją widzę!
– Panie Marku, Pan może patrzy, ale jej nie widzi. Chciałbym, aby Pan nie tylko patrzył, i nie tylko widział, ale naprawdę zobaczył i poczuł. Tak długo, dopóki Pan nie powie, że Pan to poczuł, a ja tego nie zobaczę, to nasza rozmowa będzie tylko teoretyczna. Tak, jak i Pan wielu z moich uczniów denerwuje się, kiedy im zwracam uwagę, kiedy proszę ich, żeby cały czas śledzili lot piłki. Powtarzają mi: „ja to wiem”, ale z jakiegoś powodu nie wprowadzają tej wiedzy w życie. To dowód na to, że rzeczywiście patrzą, może nawet widzą, ale nie czują tego do końca. Dlatego Panie Marku, proszę Pana o świadome i konsekwentne poszukiwanie w sobie gotowości do czucia tego ćwiczenia. Dopiero w momencie, kiedy autentycznie poczuje Pan, co to znaczy skupić się na piłce, możemy przejść do następnego ćwiczenia, jakim jest ustawienie ciała i ustabilizowanie pozycji. Następnie potrenujemy rozluźnianie ręki, uderzanie piłki przed sobą. Ruch ręki skończymy zawijając rakietę na prawy bark.
Dlaczego na prawy? Przecież jestem zawodnikiem praworęcznym.
Po 40 latach gry w tenisa prawą ręką zostałem zmuszony do przestawienia się na lewą ręką, która dotychczas służyła mi jedynie do podnoszenia piłek z kortu. Kocham ten sport i trudno byłoby mi zaakceptować fakt, że poważna kontuzja prawego łokcia teoretycznie wyeliminuje mnie z uprawiania tej dyscypliny. Miałem do wyboru zrezygnować z gry w tenisa i zająć się inną dyscypliną, w której moja kontuzja nie będzie mi przeszkadzała lub zrobić głęboką analizę, dlaczego tak ważne jest dla mnie uprawianie tenisa. Po przemyśleniach doszedłem do wniosku, że po pierwsze chcę utrzymać w miarę własną sprawność fizyczną i kondycję. Po drugie, tenis dla mnie jest grą wyjątkowo precyzyjną i ciągłe doskonalenie subtelności tej dyscypliny sprawia mi wyjątkową frajdę. Z analizy wyniknął jeden oczywisty wniosek – mogę dalej to robić tylko za pomocą lewej ręki. Ta pozytywna refleksja dała mi nową energię do zajmowania się tenisem.
Musicie jednak wiedzieć, że pierwsze doświadczenia były tragiczne. Usiłowałem trafić rakietą w piłkę, ale ku mojemu zaskoczeniu było to prawie niemożliwe. Wtedy uświadomiłem sobie, gdzie jestem i jak długa droga jeszcze przede mną. Teraz chwilami brakuje mi pokory i przychodzi zwątpienie. Wtedy zadaję sobie pytania, co ma mi dać gra w tenisa? Kiedy kolejny raz odpowiadam sobie na pytanie, co z moimi potrzebami, okazuje się, że nadal mogę realizować swoje cele, odzyskuję entuzjazm do mojej ulubionej pasji.
Kiedy przychodzi zwątpienie, zapytaj siebie, jaki cel sobie postawiłeś. To z pewnością da Ci energię do dalszego działania Czy zostanę graczem leworęcznym, czy wystarczy mi samozaparcia, zobaczymy, chcę myśleć, że tak.
W naszej historyjce, mój nauczyciel jest konsekwentny pokazując mi, jak ważne jest sumienne opanowanie kolejnych elementów nauki.
– Panie Marku. Jeszcze raz powtarzam: Proszę robić to po kolei, odrabiając lekcję po lekcji, ćwiczenie po ćwiczeniu. Na każdy element proszę poświęcić maksimum uwagi i zaangażowania.
– Przecież dokładnie tak robię Panie Robercie!
– Chciałbym, żeby tak było. Widzę, że koncentruje się Pan przede wszystkim na celu ostatecznym, czyli chce Pan posłać piłkę w upatrzone miejsce. Sam Pan widzi, że jest to niemożliwe. Jeżeli nie wykona Pan wszystkich elementów prowadzących do celu dokładnie, i nie będzie Pan na nich skupiony, to jak Pan chce osiągnąć ten cel?
Ten genialny nauczyciel (świadomie nazywam go nauczycielem, a nie instruktorem, bo on mnie uczy, a nie instruuje) odkrył wszystkie moje słabości. Dzisiaj jestem na takim etapie, że zaczynam nie tylko rozumieć co mówi, ale także chwilami naprawdę to czuć. Świadomość ta pomaga mi uczyć się, że jeżeli wszystkie elementy wykonam poprawnie, to efekt końcowy pojawi się z całą pewnością. Tutaj nie chodzi o efekt przypadkowy, który zdarza mi się nieraz osiągać. Chodzi o to, że dzięki tym założeniom powtarzalność mojego uderzenia staje się satysfakcjonująca. Tak na marginesie: sportem zajmuję się przez wiele lat i nie miałem świadomości, jak ważne jest koncentrowanie się na wszystkich szczegółach przy doskonaleniu techniki w danej dyscyplinie.
A jak jest w życiu?
Jednym z naszych projektów, którymi się zajmujemy jest prowadzenie portalu oświatowego, jakim jest Edurada. W czasie wakacji postanowiliśmy wydać książkowe opracowanie z najlepszymi artykułami zamieszczonymi na Eduradzie w ostatnim roku. Pomysł genialny. Jest to znakomita okazja, aby podziękować w ten sposób naszym autorom, za wysiłek włożony w rozwój naszego portalu. Zabraliśmy się do tego projektu z ogromnym entuzjazmem, ale bez szczegółowego planu, który uwzględniałby niuanse tego przedsięwzięcia. W ostatniej chwili okazało się jednak, że w naszej ocenie produkt nie był satysfakcjonujący, dlatego wstrzymaliśmy wydanie książki i podjęliśmy decyzję, że więcej uwagi powinniśmy poświęcić na dopracowanie szczegółów. Stwierdziliśmy, że dopiero one zadecydują o wartości tej publikacji. Głębsza analiza pokazała, jak wiele mamy jeszcze do zrobienia. Właśnie tutaj także widzieliśmy w wyobraźni ostateczny cel – naszą książkę. Zapomnieliśmy o drodze, którą trzeba pokonać, aby zobaczyć to dzieło. Jaki nasuwa się wniosek? Cel jest bardzo ważny, ale bez dopracowania szczegółów, które zajęły nam sporo czasu książka nie byłaby taka dobra, jaka mamy nadzieję, będzie teraz.
Niektórzy twierdzą, że o sukcesie decydują detale.
Dlaczego realizując nasze pasje odnosimy takie sukcesy?
Ponieważ potrafimy cieszyć się z doskonalenia każdego szczegółu.
Przewrotnie dodam, że znam też takich, którzy w swojej pasji nad doskonaleniem drogi dochodzenia do celu tak się zatracają, że po drodze gubią swój cel.
Znam wielu nauczycieli pasjonatów, którzy sami zachwycali się drogą, jaką przemierzali z własnymi uczniami. Niektórzy potrafili zarazić ich swoim entuzjazmem. Radość z uczenia, niepokój twórczy, chęć własnego doskonalenia to największy skarb, jaki może posiąść uczeń, a zarazić nimi nauczyciel. Takich nauczycieli się uwielbia, takich nauczycieli się podziwia. To oni tworzą elitę oświatową. Takich pedagogów, jak mój instruktor tenisa, życzę każdemu uczniowi.
A Państwu, w związku z nadchodzącym rokiem szkolnym życzę odkrywania przyjemności we wspólnym dochodzeniu ze swoimi uczniami do postawionych celów.