24 października. Godzina 5:30. W sypialni rozbrzmiewa przenikliwy dźwięk dzwonka. Świadomość zaczyna się budzić, ale ciało za nim nie nadąża. Nieskoordynowanymi ruchami próbuję przyjąć pozycję siedzącą. Niechęć do otwarcia zaspanych oczu jest silniejsza niż wszystko inne. W mojej głowie trwa proces myślowy, którego efektem ma być odpowiedź na pytanie: „czy widok ogrodu o tej porze roku, może być dla mnie silniejszym boźdzcem do przebudzenia niż poranny kawa?”. Rozważania za wyborem „lepszego” trwają niemal w nieskończoność. O tym, że czas je zakończyć przypomina po raz kolejny bezduszny budzik. To znak, że właśnie straciłem 5 minut z życia nad rozważaniem o rzeczach nieuchronnych. Otwieram oczy i spoglądam w okno. Za oknem dalej panuje noc, ale nieomylna elektronika zegarka stojącego obok łóżka, koryguje moje rozważania przypominając, że jest to już wczesny poranek. Do moich uszu dobiega tymczasem niepokojący dźwięk. Można się łudzić, że to odgłosy drzew silnie kołyszących się pod wpływem wiatru. Nie mam zamiaru upiększać rzeczywistości. Deszcz, bo o nim mowa, nie jest kataklizmem postapokaliptycznego świata. Ot tak, jedna z form występowania wody w naturze. Jak opisuje rzeczywistość, którą widzę za oknem? „Pada”. Zwykły, normalny opis tego co widzę. Pozbawiony zbędnego, negatywnego ładunku emocjonalnego.
Jeśli czytając kolejne linijki tego tekstu popadaliście w marazm połączony z utożsamianiem się z opisywaną postacią to nic złego. Pod warunkiem, że jesteś w stanie w odpowiednim momencie odciąć się od negatywnych emocji i wejść na właściwe tory. Tym torem jest nauka pozytywnego myślenia. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne, czego przykład podałem pod koniec poprzedniego akapitu. Czym są negatywne emocje, nie muszę na pewno nikomu wyjaśniać. Czyhają one na nas za każdym rogiem naszego procesu myślowego. Ważne jest to, aby dostrzec je w naszym codziennym języku i stopniowo, małymi krokami eliminować z naszego życia. To emocje zawarte w naszym języku mówionym kształtują nasze samopoczucie poczynając na naszym opisie rzeczywistości jesiennego poranka, a na opisie swojego całego dnia wieczorem kończąc. Niechaj za przykład posłuży nam postać opisana na samym początku. Wyobraźmy sobie, że po przebudzeniu mówimy do siebie w myślach: „O nieee, ale leje! Pewnie wszędzie jest mokro. Znów muszę założyć coś przeciwdeszczowego i upchać do torby parasolkę. Będzie lać cały dzień”. Od tego, jakim emocjami zaczniemy opisywać naszą rzeczywistość, zależy to, jaki wydźwięk będą miały kolejne zdania. Negatywne emocje w naszym języku mogą stopniowo pogrążać nasz stan ducha, budować niechęć do opuszczenia schronienia, niechęć do działania. Spróbuj bez emocji, jako obserwator opisać to samo co widzi osoba powyżej. Może za opis może posłużyć zdanie, które zaraz przytoczę? „Pada. To znaczy, że muszę ubrać coś przeciwdeszczowego. Spakuję też parasolkę na wszelki wypadek.”. Jeśli w twojej głowie ułożyła się taka wypowiedź, to właśnie wjechałeś, drogi czytelniku, na właściwy tor. Możemy to nazwać techniką/ćwiczeniem umysłu, samodoskonaleniem a nawet bardzo górnolotnie – filozofią życia. To wszystko nieistotne. Ważny jest efekt końcowy oraz umiejętność przełożenia pozytywnego opisywania rzeczywistość na wszystkie płaszczyzny naszego życia codziennego.
Uwaga – ostrzeżenie autora tekstu. Zastosowanie powyższych wskazówek może spowodować szczęście, niepohamowaną chęć działania, permanentny stan braku wolnego czasu na narzekanie oraz wiele, wiele innych pozytywnych konsekwencji. Czego też Wam życzę.