Z bliska przyglądam się szkołom i tam także zauważam głębokie, pozytywne zmiany. Szkoła i jej otoczenie są coraz ładniejsze. Jadąc przez polskie wioski widzę zadbane budynki i całe posesje, które je otaczają. Dumą tych miejscowości jest już nie tylko kościół, ale także okazała, zadbana szkoła. Szczególnie, że dokładnie pamiętam, jak te miejsca wyglądały przed laty. Jak tego można nie zauważyć?
Obserwuję moich znajomych, rodzinę, przypadkowych przechodniów na ulicy i wiem na pewno, że ich świat wygląda inaczej niż przed dwudziestu laty. Siedząc w przydrożnej kafejce widzę zmieniający się krajobraz najbliższej ulicy. Co chwilę podjeżdżają eleganckie samochody, a w nich zadowoleni kierowcy. To także miły widok.
Zmieniło się wszystko, co nas otacza. Ale czy zmieniliśmy się my sami? Na ile zostało w nas pesymistyczne myślenie z poprzedniej epoki? Co ja mogę? Przecież nie mam żadnego wpływu na zmiany. Całe zło to sprawa komuny.
No dobrze, ale dzisiaj komuny już nie ma. Nie mamy na kogo zrzucić odpowiedzialności za nasze nieszczęścia. Mimo że to, co nas otacza, tak radykalnie się zmieniło, to jednak zostaliśmy z naszymi starymi paradygmatami.
Czy można coś z tym zrobić?
Jak powszechnie wiadomo impuls do zmiany pochodzi od władzy. Ta prawdziwa rodzi się w ludzkich umysłach. Jeżeli chcemy, aby nastąpiły głębokie przeobrażenia i miały perspektywiczny efekt, to decydenci powinni sobie uświadomić, że towarem ciągle deficytowym jest pozytywne myślenie naszego społeczeństwa. Zarówno podczas wielu szkoleń, w których uczestniczyłem, jaki i w czasie spotkań prywatnych uświadomiłem sobie, jak wiele w tej kwestii mamy jeszcze do zrobienia. Dominującym tonem jaki towarzyszył tym spotkaniom był pesymizm ich uczestników, brak wiary, że może być lepiej.
To, jak odbieramy świat nie zależy od tego, co jest wokół nas, ale od tego w jaki sposób odczytujemy, to co nas otacza.
Wszystko rodzi się i umiera w naszych głowach. Gwarancją sukcesu jest nie tylko to, co nam inni stworzą, ale przede wszystkim to, co my sami z wiarą i przekonaniem będziemy wykuwać. Warunkiem powodzenia jest nasze optymistyczne nastawienie do życia. Cechą takiego myślenia jest zdolność zauważania dobrych stron każdej sytuacji. Człowiek nastawiony na „tak” widzi w innej osobie jej mocne strony i wokół nich buduje pozytywne relacje. Podobnie sięga do własnego wnętrza. Szuka w sobie tych cech, które pobudzają go do działania. Wierzy, że jest w stanie odnieść sukces i w ten sposób ładuje baterie własnego życia.
Myślenie negatywne wyzwala w nas lęki i obniża entuzjazm tak niezbędny do działania. Przestajemy wierzyć we własne możliwości. Już z samej nazwy „myślenie negatywne”, czy „pozytywne” wynika, że to, co nas otacza nie jest obiektywnie złe lub dobre. Każdy patrzy poprzez własną mentalność, a ona wynika z doświadczeń, wychowania i naszego sposobu myślenia. Zmiana rzeczywistości to zmiana naszych paradygmatów. I od nich trzeba zaczynać, jeżeli oczekujemy prawdziwego efektu. Ten problem dotyczy nas wszystkich. Także tych, którzy nas otaczają.
Dlatego nieustannie pytam naszych pracowników o to, co tak naprawdę my, jako firma szkoleniowa, sprzedajemy? Nieustannie pada ta sama odpowiedź – entuzjazm, Szefie!
Entuzjazm jest naszym najcenniejszym towarem. Często zadaję sobie pytanie, czy umiemy ten drogocenny towar sprzedawać skutecznie, skoro tak wielu pesymistów nas otacza? Jeżeli my sami jesteśmy przekonani do naszego produktu i mamy w sobie ten entuzjazm, to z pewnością będziemy nim zarażać naszych klientów.
Zacznijmy od siebie. Zajrzyjmy do własnego wnętrza i zobaczmy, jak odbieramy nasze nastawienie do świata? Czy jesteśmy na „tak”?
A jak nas postrzegają inni? Bardzo byśmy chcieli, aby patrzyli na nas, jak na siewców optymistycznego myślenia. A my w swoim entuzjazmie jesteśmy przekonani, że to ziarno pada na urodzajną ziemię i dzięki nam grono osób pozytywnie myślących stale będzie się powiększało.