Każda ze stron broniła swoich racji, a jej przedstawiciele byli zadziwieni tym, jak to jest możliwe, że patrząc na ten sam obrazek można widzieć zupełnie coś innego – inną postać.
Eksperyment ten był wstępem do bardzo interesującego wykładu. Prowadzący chciał za pomocą tego ćwiczenia wykazać, że świat jest różnorodny i w tym tkwi jego ogromny potencjał. Każdy z nas sądzi, że widzi go takim, jaki on naprawdę jest, czyli że z jego punktu widzenia jest najbardziej obiektywny. Doświadczenie to pokazuje, że jest jednak inaczej. Ludzie postrzegają świat na różne sposoby, patrząc przez pryzmat własnych doświadczeń, odbiór rzeczywistości i osobistych paradygmatów. To, co widzimy jest odbiciem całego naszego doświadczenia: rodzinnego, środowiskowego, szkolnego a nawet religijnego. Wszystkie te czynniki wywierają na nas wpływ na każdym etapie życia i przyczyniają się do kształtowania naszych paradygmatów. Harvardzkie doświadczenia w sposób dobitny pokazują, jak bardzo różnorodny jest świat, który nas otacza. Tych światów może być tyle, ilu ludzi na tym świecie. Dla jednych ta informacja może być niepokojąca: – Jak to, przecież taki sposób myślenia doprowadzi do chaosu. Nie można walczyć ze wszystkimi o własną prawdę. Zagubię się z moją prawdą walcząc o nią z innymi prawdami. Ale są i tacy, którzy w tym doświadczeniu odkryją ogromny potencjał do rozwoju. Ich paradygmat życia jest inny. Dla nich świat, który widzą jest wspaniały, zachwycają się nim, są także ciekawi, jak inni postrzegają tę samą rzeczywistość. Interesuje ich różnica w odbiorze i zauważają, że w tej różnicy tkwią rezerwy wspólnego rozwoju.
Z pewnością przykład ze szkoły harvardzkiej nie przeszedłby do klasyki światowej psychologii, gdyby nie jego zakończenie:
– Świetnie, że zobaczyliście na tym obrazie dwie kobiety – to już jest wasz sukces. Istotne jest także to, że uznaliście prawo każdego z was do widzenia tego, co zobaczył. Jednak największym waszym odkryciem było odkrycie potencjału do głębszego poznawania świata w tym różnym spojrzeniu – powiedział profesor.
Ten eksperyment uświadomił mi, że postrzegam świat na zasadzie przeciwieństw:
Czy dzień musi być przeciwieństwem nocy?
Czy kobieta jest przeciwieństwem mężczyzny?
Czy katolik musi stać po przeciwnej stronie człowieka niewierzącego?
Czy musi być jedna, jedyna prawda – moja prawda?
W świecie nauki taką postawę nazywamy podejściem dychotomicznym. Według tej teorii przeciwieństwa walczą ze sobą. Każda ze stron chce udowodnić własną rację i przekonać do swojego stanowiska. W takiej kulturze wzrastałem. Nazywamy ją kulturą europejską, kulturą świata zachodniego – świata, który się szczyci najwyższym poziomem rozwoju cywilizacyjnego.
Zgodnie z zasadą różnorodności, ja także chciałbym zobaczyć inne spojrzenie na ten sam świat. Zupełnie tak, jak usilnie starałem się dostrzec na rysunku starszą kobietę, której niestety bardzo długo nie byłem w stanie zobaczyć.
Postanowiłem sięgnąć do kultury chińskiej, w tym do religii konfucjańskiej, jako że jest ona zaprzeczeniem podejścia dychotomicznego. W tej kulturze sposób odbioru świata jest zgoła inny: różnorodność jest siłą, a nie słabością. Przeciwieństwa współpracują ze sobą, wzajemnie się uzupełniając. Nie mogą bez siebie istnieć, starają się siebie rozumieć.
W ostatnim czasie nasza europejska kultura zaczyna otwierać się na czerpanie z mądrości z innych, odległych krajów. Coraz częściej uważamy, że jest to wyśmienity sposób wzbogacania naszej cywilizacji. Jednak w tym zakresie mamy wciąż wiele do zrobienia. To, co nas blokuje, to kult dążenia do niezależności. W naszej kulturze jest przyjęte, że jest to najwyższy etap w naszym rozwoju. Rozwinąłem ten temat w innym artykule. Tutaj chcę jedynie ten problem poruszyć ze względu na różnorodność, której poświęcam ten artykuł.
Dążenie do niezależności bardzo współgra z postawą dychotomiczną, która charakteryzuje się walką o uznanie mojego stanowiska. Natomiast my, podobnie jak w harvardzkim eksperymencie chcemy budować przyszłość na różnorodnym spojrzeniu na świat i w nim szukać potencjału do współpracy. Jeżeli chcemy świadomie pójść tą drogą, spróbujmy uznać, że warunkiem jej sukcesu jest jeszcze wyższy etap – współzależność. Tylko człowiek współzależny jest w stanie otworzyć się na liczenie się z inną prawdą, starać się ją zrozumieć i uwzględniać przy wypracowywaniu trzeciej drogi, która będzie pochodną pierwszego i drugiego sposobu myślenia.
Niezależność jest osiągnięciem. Współzależność jest wyborem, mogą go dokonać tylko osoby naprawdę niezależne.
Dojrzeliśmy już do akceptacji różnorodności tego świata. Rozumiemy, że paradygmat każdego z nas jest inny. Zobaczyliśmy potencjał do doskonalenia w różnorodności. Świadomie wydłużyliśmy drogę naszego rozwoju do etapu współzależności. Jesteśmy gotowi do przeżycia prawdziwego przyspieszenia. Odkrywamy nowy, ekscytujący świat. To świat synergii.
Czym ona jest? Jak ją opisać?
Moje inne spojrzenie na problem, w połączeniu z twoim, również innym spojrzeniem na ten sam problem przy naszej wzajemnej otwartości, pozwoli nam na naszych, odkrytych potencjałach wypracować nowe rozwiązanie, które będzie lepsze, niż każde z naszych rozwiązań oddzielnie. Najprościej rzecz ujmując znaczy to, że całość jest czymś więcej niż sumą poszczególnych części, dzięki czemu synergia jest najwyższą formą życiowej aktywności.
Tak, jak 2 dodać 2, wcale nie musi oznaczać 4. Może być to 5, 6, a nawet jeszcze więcej.
Istotą synergii jest uznanie różnicy umysłowej, emocjonalnej i psychologicznej. Wielu z nas nigdy nie zaznało jej prawdziwego efektu i nie zobaczyło, że ta wartość dodana jest nieograniczona w swojej wielkości.
Z czego to może wynikać? Jaka jest tego przyczyna? Poza tymi powodami, o których pisałem wcześniej dochodzi jeszcze jeden element, jakim jest nasze poczucie bezpieczeństwa. Człowiek, który czuje się zagrożony nie jest w stanie otworzyć się na innych. Całą własną energię, wszystkie własne zasoby skupia na obronie siebie. Dopiero wtedy, kiedy poczuje się bezpiecznie, może otworzyć się na słuchanie innych i poznawanie ich. To, co się wtedy wydarza przekracza wszystkie możliwości, które do tej pory mogliśmy osiągnąć pracując z innymi. Synergia sprawia, że wszyscy z tej potyczki wychodzimy zwycięsko. Każdy z nas może nazwać siebie wygranym. A przecież nikt z zewnątrz nam nie pomógł. Sukces ten zawdzięczamy własnej mądrości i prawdziwej otwartości na drugą osobę.
Artykuł ten poświęcam wszystkim tym, którzy usiłują odkrywać prawdę w różnorodności, a odkrywanie jej staje się dla nich wartością.