Spieszy się na spotkanie. Biegnie. Już nie może się doczekać, tak się cieszy.
Łapie za klamkę i wpada na niego. Myśli, co on tu robi? Pójdziemy razem. Nim doszli do stolika, już ją pouczył, żeby nie była taka radosna, żeby się zdystansowała, bo tak będzie dla niej lepiej, że okazywanie uczuć może być źle odebrane. I zapewne nikt tego nie oczekuje od niej. W jednym momencie straciła pierwotną radość, która z każdą minutą się oddalała. Przetrwali to spotkanie, choć wykorzystywała momenty, kiedy odchodził na chwilę, na taką cichą radość ze spotkania, ale gdy tylko wracał, była posłuszna jego uwagom. Jest przy niej odkąd pamięta. Dba o nią, o jej ciało, o powietrze którym oddycha, czasem ma wrażenie, że je nawet kontroluje. Dba o wszystko, co jest z nią związane. Czasem ją zadziwia jak wszystko skrupulatnie sprawdza, czy nadal lubi to, co lubiła, czy ulubiony kolor nadal jest jej ulubionym, i czy to, co ją irytowało nadal irytuje. Jeśli o czymś zapomni, błyskawicznie sięga do notatek i przypomina, co jest czasem wygodne i przyjemne. Zadziwia ją z jaką dokładnością zbiera i analizuje wszystko, co jej dotyczy. Jakby nie miał swojego życia. Nikt nigdy nie był przy niej tak blisko i ciągle jak ON. Permanentnie ją chroni. Jeśli tylko próbuje coś zmienić – złości się. Nie chce go złościć. Boi się wtedy. Żyją tak już kilkanaście lat. Ona i ON. Często zastanawiam się czy byłaby w stanie poradzić sobie bez niego. Wiem, że nie wyobraża sobie życia w chwili, kiedy nie poczuje go przy sobie.
Ostatnio zauważyła, że zaczyna być zmęczony. Ma mniej energii. Zostawia jej więcej swobody w podejmowaniu decyzji. Sama próbuje wyciągać wnioski, zachowując w ukryciu własne emocje, które jej towarzyszą. Zaczyna jej się to podobać. Zaczyna mieć większy wpływ na swoje życie. Nie martwi się jego zmęczeniem, podoba jej się ten stan, pragnie by był coraz częściej zmęczony. Uświadomiła sobie, że zawsze był doskonały w argumentowaniu, ale już wie, że nie zawsze wyciągał właściwe wnioski. Wie, że się bardzo stara, ale czasem utrudnia jej życie.
Kiedy poczuła się silniejsza i zobaczyła, że może sama decydować o tym, co jest dobre i które decyzje są właściwe – odeszła. Przychodziły trudne sytuacje, a ona dokonywała wyborów. Zaczęła się obawiać, czy są one słuszne. Poczuła się samotna i skazana na siebie. Zatęskniła za nim. Jednak nie wyobrażała sobie dalszego życia bez niego. Wróciła.
Znowu chciał nią kierować, aby to wszystko miała. A może tylko tak myślała. Bo przecież będąc przy nim nie zawsze to, o czym myślała, było tym, co czuje. ON nią kierował i zmuszał do zachowań nieracjonalnych. Nie miała pojęcia skąd się one brały. Poczucie bezpieczeństwa, brak strachu, życzliwa miłość, są niezbędne dla jej duszy. Wie, że bez tego umrze. On też to wie i ciągle nieudolnie dba, aby jej tego nie zabrakło.
Pamiętała, jak w dzieciństwie dbał, aby za dobre oceny była chwalona i akceptowana. Ciągle jej powtarzał: musisz być najlepszym uczniem, wtedy będziesz pochwalona i kochana.
Dziś ciągle jej o tym przypomina, że musi być najlepsza, że nic się nie zmieniło. Musi zasłużyć na akceptację. Nie dopuścić, aby odkryli, że nie jest najlepsza, że jest piegowata.
To jak dobre stopnie: nie ma dobrych stopni, nie ma pochwały, nie ma poczucia bezpieczeństwa. Nawet jeśli ma inne zdanie – ON jej podsunie tysiące argumentów na swoją rację. On tworzy jej myśli, które tworzą uczucia, a jej ciało przyłącza się do tego gestami.
Na szczęście wrócił już nie taki silny. A może to ona stała się silniejsza? Dziś wie, że to on ją zabija i musi zgodzić się na jej zasady. Zaakceptować jej nowy ulubiony kolor, pozwolić na okazywanie uczuć, pozwolić na oddychanie jej powietrzem.
Nie pozwala mu zawładnąć sobą tak, jak to było dotychczas. Musi sobie uświadomić, że jest już dorosła i może sama kontrolować swoje emocje. Że wszystkie myśli, które jej błędnie zapisał są już przez nią nieakceptowane i chce je zmienić, aby zmienił się jej świat. Sama może zadbać o swoje poczucie bezpieczeństwa.
On zawsze będzie z nią, tylko zresetowany, na nowo zapisany, jako PODŚWIADOMOŚĆ DOROSŁEGO CZŁOWIEKA. Każdy z nas ją ma, raczkującą, biegającą, przyjazną. Od nas samych zależy jak wspólnie z nim będziemy patrzeć na świat, na ludzi, na samego siebie.
Patrzy w lustro i widzi silną kobietę… A Ty co widzisz?
Agnieszka Borucka