– Jak tam w pracy, Ryszard? – zagaił.
– Wszystko w należytym porządku, ojcze – odrzekłem.
Chyba jednak nie było w porządku, bo poczułem, ile w środku mam napięcia.
– Dzieci, przestańcie się kłócić, co się z wami dzieje?
Hania i Marysia spojrzały ze zdziwieniem.
– Rysiu, uspokój się, to tylko zabawa – z kuchni krzyknęła matka.
Wychyliłem się do żony i na ucho szepnąłem:
– Zaraz po obiedzie wracamy szybko do domu.
Coś się z mną dzieje, napięcie wzrasta z każdą chwilą. Nie mogę znaleźć miejsca dla siebie. Próbuję słuchać muzyki, uderzać w klawisze fortepianu, ale moje myśli są gdzieś daleko. Czuję, że coś we mnie dorasta, coś dojrzewa. A jednak piątkowa sytuacja w pracy nie daje mi spokoju. Denerwuje mnie i złości odwołane szkolenie. Tłumaczę sobie: ale co z tym mogę zrobić? Takie są procedury w firmie. Za chwilę wraca poirytowanie – co mnie obchodzą te cholerne procedury?! Wkurza mnie, kiedy słyszę od Prezesa: projekt musi się także dopinać biznesowo. Wszystko to wiem, rozumiem, że to warunek sukcesu firmy, że od tego zależy także nasze wynagrodzenie. Ale to ja rozmawiam z naszymi klientami, to ja czuję, jak zależy na szkoleniu tym, którzy się zapisali. Przecież to ja przekazuję im tę niemiłą wiadomość. Dorasta we mnie przekonanie, że powinienem porozmawiać z Prezesem na temat piątkowego odwołania kursu.
Zaraz, zaraz, nie tak odważnie – pomyślałem. Przekaż problem dyrektorowi, niech on weźmie na siebie pierwsze niezadowolenie prezesa. Przychodzą też i takie myśli – przecież dyrektor także nie chce narażać się Prezesowi. Jego rolą jest pilnowanie procedur. Ale on może również nie podzielać mojej opinii. Postanowiłem załatwić to sam, bezpośrednio z Prezesem. Jutro z samego rana przekażę mu, co myślę na temat odwołania piątkowego szkolenia.
Jak Ona mnie dobrze zna:
– Mężu, co się dzieje? Jesteś szczególnie podenerwowany.
– Wszystko w należytym porządku, nie przejmuj się.
– Wiem, że jest inaczej. Przecież widzę, że nie jest w porządku.
– Jutro wybieram się na rozmowę do szefa i chcę mu przekazać, że nie zgadzam się z procedurami, które wprowadził w firmie na temat odwoływania szkoleń. Niestety, obawiam się o jego reakcję. Przecież wiem, jaki jest nerwowy i jak może zareagować.
– Będzie dobrze – stwierdziła żona – jestem pewna, że sobie poradzisz.
– Zobaczymy – odrzekłem z powątpiewaniem.
Poniedziałkowy poranek był wyjątkowo napięty. Zebranie na temat tygodniowego planu zupełnie mnie nie interesowało. Miałem duże trudności, aby udawać, że jestem zaangażowany. Myślami byłem już na spotkaniu z Prezesem. W głowie układałem scenariusz rozmowy. Kiedy na zegarze wybiła dziesiąta zdecydowałem się wejść do gabinetu szefa i zakomunikować dezaprobatę.
– Słuchaj, odwołanie piątkowego szkolenia było bezsensowne. To, co zrobiliśmy było nieprofesjonalne i takimi działaniami nie budujemy sobie pozycji wśród klientów.
– Takie są procedury – odparł poirytowany Prezes – nie życzę sobie, abyś nazywał nas nieprofesjonalnymi. Powtarzam: takie procedury muszą obowiązywać w firmie biznesowej.
– Ale co z naszymi klientami? – już z mniejszą determinacją odparłem.
– Bilans musi się zgadzać – podniesionym głosem stwierdził szef. – Nie będę dłużej na ten temat rozmawiał – stwierdził i niegrzecznie pożegnał się.
Byłem wściekły. Jak on mnie potraktował?! Moje obawy na temat jego reakcji potwierdziły się. Nie chcę pracować z takim szefem! Po burzliwych emocjach przyszły pierwsze refleksje. Chyba niepotrzebnie wybrałem się na tę rozmowę. Dlaczego to ja muszę zawsze się narazić? Są także inni, ich ten problem również dotyczy. Podpadanie szefowi to chyba moja specjalność. Odpuszczę i załagodzę ten konflikt. Ale dlaczego? On chce słyszeć tylko same pozytywy. Nie zgadzam się, to także i moja firma. Oddaję cały mój talent i zaangażowanie i co z tego mam? To cholernie niesprawiedliwe. Jednak nie wrócę do tej rozmowy. Chyba, że zmieni podejście i inaczej zacznie rozmawiać. Moje myśli są szargane. Odbijam się od żalu do wściekłości i z powrotem. Skupianie się na pracy jest niemożliwe. Nienawidzę tej bezsilności. Co mam robić dalej, jak rozwiązać ten problem? Z jednej strony chcę być w dobrych relacjach z szefem, ale z drugiej chcę, aby z szacunkiem wysłuchał mojego punktu widzenia. Ja także myślę o firmie i jej losy są mi bliskie. Pochłonięty myślami kłębiącymi się wokół tego konfliktu, nie zauważyłem wejścia Prezesa do mojego pokoju.
– Rysiek, proszę wróćmy do naszej rozmowy. Zachowałem się źle wobec Ciebie, to było nieprofesjonalne, przepraszam.
Emocje opadły, przyszły refleksje. Pomyślałem, że mógłbym także i ja tę sprawę załatwić inaczej. Powiedziałem:
– Przepraszam.
Nasz dalsza rozmowa potoczyła się już bardzo płynnie. Ku mojemu zaskoczeniu udało się rozwiązać sprawę piątkowego odwołania kursu. Uspokoiłem się i szybko wróciłem do moich klientów. Tym razem się udało. A jak mam postąpić w przyszłości? Jak Ty radzisz sobie z własnymi szefami? Czy warto narażać się prezesowi, dyrektorowi czy kierownikowi sygnalizując nie zawsze pozytywne informacje i przeżywać stres z tego powodu? A może niech to robią inni? Czy nie ważniejszy jest święty spokój?