Jako dziecko miałam naprawdę sporo szczęścia, ponieważ w moim domu celebrowało się posiłki. Codziennie o szesnastej zasiadaliśmy wraz z rodzicami i bratem do pysznego, tradycyjnego, dwudaniowego obiadu przygotowanego przez moją mamę. Ta godzina to była świętość – choćby nie wiem jak fantastyczna była zabawa na podwórku, wycieczka rowerowa, spacer z psem lub czytana właśnie książka – za pięć czwarta rzucało się wszystko i biegło do domu, do kuchni, nakryć do stołu, umyć ręce i wspólnie zjeść. Był to czas na dzielenie się wrażeniami dnia: rodzice opowiadali co w pracy, my z bratem o szkole. Nie tylko jednak – rodzice bardzo dużą uwagę zwracali na to, czy siedzimy prosto, jak trzymamy sztućce, kiedy i w którą stronę przechylamy talerz, by dojeść zupę, czy mówimy „proszę”, „dziękuję” oraz „czy mogę odejść od stołu”. Przyznam, że jako dziecko mocno buntowałam się zarówno przeciwko instytucji obiadu, który koleżanki zjadały przed telewizorem albo o dowolnej porze, kiedy zdarzyło im się wrócić do domu, a szczególnie przeciwko uwagom rodziców dotyczącym naszych zachowań. Dopiero wiele lat później, kiedy zaczęłam „bywać w świecie”, również na proszonych obiadach, uroczystych kolacjach czy biznesowych lunchach, doceniłam to, co wyniosłam z domu i co przychodzi mi zupełnie naturalnie – umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji, swobodnego, a jednocześnie kulturalnego zachowania przy posiłku. W efekcie w tej chwili moje dzieci przy posiłkach słuchają podobnych uwag jak ja kiedyś, i podobnie się na nie złoszczą…
Jestem przekonana, że zachowanie przy posiłku stanowi niezwykle istotną wizytówkę człowieka. Nie bez powodu najstarszym znanym utworem świeckim w języku polskim jest wiersz „O zachowaniu się przy stole” Przecława Słoty. On był pierwszy, ale od czasów średniowiecza napisano wiele książek i poradników o tym, jak jeść, jak układać sztućce, w jakiej kolejności siadać do stołu i które utensylia stosować do jakich potraw. To fascynująca lektura, mogąca stanowić wartościowe uzupełnienie edukacji naszych dzieci. Niemniej tylko regularna praktyka oraz obserwowanie przykładu rodziców pozwolą na zdobycie niewymuszonej swobody kulturalnego zachowania przy stole, charakteryzującej ludzi dobrze wychowanych.
Napisawszy powyższe spieszę wyjaśnić, że zdaję sobie sprawę z licznych trudności, jakie stają przed współczesnymi rodzicami. Moje dzieciństwo przypadło na lata, kiedy pracowało się osiem godzin dziennie a instytucja nadgodzin nie istniała. Dzięki temu moja mama wracała do domu o 15 a tata o 16 – codziennie, niezmiennie. Ile dzisiejszych rodzin tak funkcjonuje? Niewiele – na pewno nie moja. Zdarza nam się zasiadać do obiadu o różnych godzinach i nie zawsze w komplecie. Dziś widzę też, że nasze celebrowane obiady były okupione godzinami ciężkiej, niedocenianej pracy mojej mamy – wykonywanej wieczorami, po pracy zawodowej, kosztem własnego odpoczynku i przyjemności. To poświęcenie, którego nie powinno się od nikogo wymagać – ale jest to aspekt, który można rozwiązać dzięki podziałowi obowiązków domowych (do lektury artykułu na ten temat zapraszamy 23 maja – nieprzypadkowo tuż przed Dniem Matki). Jestem jednak bardzo mocno przekonana, że być może na mniejszą skalę i na miarę rodzinnych możliwości – warto celebrować posiłki. Jeśli nie codziennie, to chociaż w weekendy, ale warto znaleźć czas na to, aby nakryć do stołu, usiąść wspólnie, cieszyć się smakami i aromatami potraw, poznawać rodzinne tradycje, a jednocześnie uczyć się dobrego zachowania. Pamiętają Państwo cudowną Jeżycjadę Małgorzaty Musierowicz i ciepły, przytulny dom Borejków? Kuchenny stół był sercem tego domu, miejscem, z którego wszyscy czerpali siłę do stawiania czoła światu. Jednocześnie nie było to miejsce wolne od nachalnej – choć humorystycznej – dydaktyki, gdyż ścianę zdobyły sentencje „Kto siorbie, dostanie po torbie”, „Kto mlaszcze, dostanie w paszczę”, „Kto oblizuje nóż, ten nie przemówi już”… Poczucie wspólnoty i lekcja manier – to dają nam wspólne posiłki. Być może warto też choć raz w miesiącu przygotować posiłek odświętny, z serwetkami, elegancką zastawą i choć jedną przystawką? Albo wybrać się do restauracji? Umiejętność zachowania się przy stole, prowadzenia swobodnej rozmowy, posługiwania się sztućcami – to nieoceniony posag, w który możemy wyposażyć nasze dzieci, nie mniej istotny niż staranne wykształcenie czy zabezpieczenie ekonomiczne. Pamiętajmy, że pierwsze wrażenie jest niezwykle ważne, że jak nas widzą, tak nas piszą – a dobre maniery przy stole to coś, co bardzo szybko rzuca się w oczy i sprawia, że ich posiadacz jest odbierany jako osoba obyta, profesjonalna, godna szacunku. Skoro temat zachowania przy stole jest na tyle ważny, że poświęcono mu liczne strofy już w średniowieczu, nie lekceważmy go wychowując własne pociechy!