Należy odnotować dość istotny fakt.
Na polskie ekrany wszedł film zatytułowany Alfabet. Już z samej nazwy filmu możemy wywnioskować, że jego tematyka jest ściśle związana ze szkołą i jej problemami. Austriacki reżyser chce nam wszystkim pokazać, nad jaką przepaścią stoi środowisko oświatowe. Żeby nadać większej wiarygodności, a także powagi, film jest stworzony w formule dokumentu. Chcąc bardziej przemówić do nauczycieli, autor korzysta z autorytetów w tym obszarze i za ich pomocą wskazuje na największe zagrożenia współczesnej edukacji. Z fabuły filmu wynika, jak bardzo szkoła przestała koncentrować się na rozwoju ucznia, a zaczęła uczyć pod przysłowiowe testy. System ten zabija kreatywność uczniów i prowadzi do chorobliwej rywalizacji – dzisiaj na poziomie klasy czy szkoły, a w przyszłości w bezdusznej korporacji.
Osoby wypowiadające się w filmie twierdzą, że system oświaty jest niewydolny, i z tego między innymi powodu otworzył się wielki rynek korepetycji. Przywołują przykład chiński, który zdominowany jest przez przemysł uczenia pozaszkolnego. Jest on rozwinięty do takiego stopnia, że kilkanaście firm z tej branży zdołało wejść już na giełdę.
Wspomniani eksperci przywołują wyniki badań, z których jednoznacznie wynika, że z twórczym myśleniem dorośli radzą sobie gorzej niż dzieci. I to miałby być dowód na to, że szkoła zabija kreatywność wśród swoich uczniów. Uważają, że umysł małego dziecka jest genialny. Można go odkryć tylko wtedy, jeżeli zastosujemy alternatywne sposoby uczenia. Zgodnie z tą teorią, dzieci przypominają „latawce”. Naszym marzeniem jest, aby wznosiły się pod niebiosa. Jak mają jednak to zrobić, skoro to my dorośli trzymamy je na sznurku, i staramy się nimi sterować. W taki właśnie symboliczny sposób zaczyna się ten film.
Czy współczesna szkoła rzeczywiście ogranicza wznoszenie się symbolicznego latawca? Komentujący specjaliści twierdzą, że dokładnie tak jest. I dla przykładu podają, że na dowolne pytanie ucznia jest tylko jedna, słuszna odpowiedź: prawda nauczycieli. Jego zadaniem jest tę odpowiedź przyswoić i zapamiętać. To jest właśnie „trzymanie” latawca na sznurku. Ten model uczenia pomaga rozwijać pamięć, ale nie kształtuje kreatywności.
Co więc jest celem tradycyjnej szkoły? – pytają twórcy tego filmu. I jednocześnie odpowiadają: szkoła wychowuje ogromną masę posłusznych konsumentów. Jej absolwenci wygrywają na starcie, ale przegrywają na mecie. Jak zatem mają zachować się rodzice po obejrzeniu filmu, odprowadzając swoje dzieci na lekcje? Czy nie uświadomili sobie jeszcze bardziej, że szkoła jest instytucją, która zabija wielki potencjał ich ukochanych dzieci?
Odpowiadając na te wątpliwości reżyser stara się pokazać rozwiązania alternatywne. Jednym z nich jest przekonanie, że nie powinno się w niczym dziecka ograniczać. Niech się zajmuje tym, na co ma ochotę. Byłoby znakomicie, gdyby mogło cały swój czas poświęcać na śpiewanie, malowanie czy rozwijanie przeróżnych zainteresowań. Natura sama wie, jak pokierować potrzebami malca. Nasza rola polega jedynie na ochranianiu go i zapewnianiu poczucia bezpieczeństwa.
To, co wydaje mi się w tym filmie godne uwagi, to różnorodne spojrzenie na problem funkcjonowania szkoły oraz sposób patrzenia na dziecko, chociaż krytycy tego filmu twierdzą, że za mało jest rozwiązań dotyczących nowego myślenia. A jeżeli już się pojawiają, to są skrajne i dla wielu kontrowersyjne. Generalnie reżyser przedstawia świat edukacji w czarno – białych barwach. Z jednej strony pokazuje jednoznacznie chorą szkołę, po to, żeby za chwilę po drugiej stronie przedstawić idealny świat dziecka, oparty na naturalnym, spontanicznym wychowaniu bez ograniczeń.
Krytycy konsekwentnie uważają, że nie można popaść w absurd i udawać, ze zwolnienie dziecka z wszelkich obowiązków i danie mu pełnej wolności spowoduje, że wyrośnie ono na osobę wybitną.
Film ukazał, że kolejny raz powinniśmy sobie zadać pytanie, w jakim kierunku ma podążać współczesna szkoła? Trudno od jego autorów oczekiwać gotowych rozwiązań. Odnoszę wrażenie, ten przekaz miał za zadanie bardziej sprowokować do dyskusji. I z tego między innymi powodu na łamach naszej Edurady chcemy się kolejny raz bliżej przyjrzeć się temu gorącemu tematowi. Tym razem będzie nam o tyle łatwiej, że zagadnienie dotyczy oświaty globalnej, a nie tylko naszej rodzimej edukacji.
Na świecie, ze względu na różnorodność historii, kultury, filozofii i światopoglądów powstało i rozwinęło się wiele systemów edukacyjnych. Chcielibyśmy się nad nimi pochylić, zrozumieć, wyłowić pozytywy, znaleźć słabości. Myślę, że taka analiza może być świetnym materiałem poglądowym dla współczesnych pedagogów. Na naszych łamach taką analizą zajmowaliśmy się kilkakrotnie w różnych formach. Korespondenci Edurady z USA, Kanady, Szwajcarii, Australii i Rosji opisywali, jak w tych krajach zorganizowana jest oświata. Ja sam przeanalizowałem system fiński, pokazując jego niewątpliwie ogromne walory. W najbliższej przyszłości chciałbym zająć się porównaniem mocnych i słabych stron tych systemów, typowych dla poszczególnych regionów świata.
Wracając do filmu. Warto go obejrzeć i poddać go własnej analizie.