Krajobraz oświaty amerykańskiej… ciąg dalszy
W poprzedniej korespondencji opisałam zdecentralizowaną strukturę oświaty amerykańskiej. Teraz pora rozważyć konsekwencje takiej decentralizacji.
W poprzedniej korespondencji opisałam zdecentralizowaną strukturę oświaty amerykańskiej. Teraz pora rozważyć konsekwencje takiej decentralizacji.
W poprzedniej korespondencji opisałam zdecentralizowaną strukturę oświaty amerykańskiej. Teraz pora rozważyć konsekwencje takiej decentralizacji.
W poprzedniej korespondencji opisałam zdecentralizowaną strukturę oświaty amerykańskiej. Teraz pora rozważyć konsekwencje takiej decentralizacji.
Podstawową różnicą pomiędzy strukturą oświaty w USA a krajami europejskimi jest decentralizacja. Rząd federalny i jego organy oświatowe mają zasadniczo niewiele kontroli nad szkołami. Nie mogą decydować o programach nauczania. Nie mogą ustalać standardów, licencjonować instytucji nauczania, czy też regulować struktury i funkcjonowania szkół.
Podstawową różnicą pomiędzy strukturą oświaty w USA a krajami europejskimi jest decentralizacja. Rząd federalny i jego organy oświatowe mają zasadniczo niewiele kontroli nad szkołami. Nie mogą decydować o programach nauczania. Nie mogą ustalać standardów, licencjonować instytucji nauczania, czy też regulować struktury i funkcjonowania szkół.
Podstawową różnicą pomiędzy strukturą oświaty w USA a krajami europejskimi jest decentralizacja. Rząd federalny i jego organy oświatowe mają zasadniczo niewiele kontroli nad szkołami. Nie mogą decydować o programach nauczania. Nie mogą ustalać standardów, licencjonować instytucji nauczania, czy też regulować struktury i funkcjonowania szkół.