Nie ulega wątpliwości, że jednym z głównych powodów ograniczających rozwój człowieka jest ocena. Oceny lękają się nie tylko dzieci, ten problem dotyczy także dorosłych. Dlatego wciąż zadaję sobie pytanie, czy jest możliwe, aby dobrze funkcjonować bez zewnętrznej oceny. Chociaż się jej obawiamy, to ona weryfikuje naszą drogę rozwoju. Bardzo często przekazywana jest w sposób powodujący lęk i wycofanie osoby, która jest oceniana. Przed oceną nie uciekniemy, chyba że zbudujemy sztuczny świat, odizolowany od świata rzeczywistego.
Dlatego, jak mi się wydaje problem nie leży w tym, żeby wyeliminować ocenę z naszego życia, ale nauczyć się w taki sposób ją przekazywać (i jednocześnie odbierać), aby spełniała pozytywną rolę w rozwoju człowieka.
Jakie powinny być te optymalne warunki podczas przekazywania oceny? Z pewnością ważne jest, kto tę ocenę przekazuje. Jeżeli będzie to nauczyciel cieszący się dużym autorytetem, a jednocześnie traktujący ucznia po partnersku, to z pewnością jest duża szansa, że ten uczeń tę ocenę zaakceptuje. Dla nas, pedagogów, jest to szalenie ważne, bo przecież nam bardzo zależy, aby nasi uczniowie nie tylko przyjmowali nasze oceny, ale także na ich podstawie wyciągali wnioski do dalszej pracy. Pozytywne relacje pomiędzy uczniem a nauczycielem oparte są na zaufaniu i filozofii wzajemnej podmiotowości. Uczeń powinien być absolutnie przekonany o czystych intencjach nauczyciela. Ten stan nie rodzi się z dnia na dzień, pedagog musi mieć w sobie sporo pokory i cierpliwości. Bardzo często nieprzemyślana ocena wywołuje katastrofalne skutki, a precyzyjnie budowany pozytywny kontakt rozpada się jak domek z kart. Jednym ze sposobów budowania relacji jest „rozdawanie” pozytywnych ocen przy każdej nadarzającej się okazji. W ten sposób przekazujemy uczniowi, że zauważamy jego nawet najdrobniejszą pozytywną postawę. W tej sytuacji nauczyciel zachowuje się jak siewca, który rzuca ziarno na glebę z przekonaniem, że z tego ziarna wyrosną wspaniałe kłosy. Przekazując pozytywną informację, pracujemy na zaufanie i dajemy uczniowi wiarę, że jest w stanie odnosić sukcesy. Myślę, że misją nauczyciela jest przekonanie, że jego uczniowie mają wielki potencjał, ale to on poprzez swoje umiejętności, postawę i zaangażowanie jest w stanie ten potencjał wyzwalać. Chyba generalnie jest tak, że ludzie najbardziej są nam wdzięczni za to, jak bardzo ich doceniamy.
Wracając do tego znakomitego pomysłu szkoły bez ocen, należy jednak pamiętać, że ocena szkolna jest tylko jedną z wielu form oceny i dotyczy tylko oceny efektów kształcenia. W codziennym życiu uczeń, ale i każdy z nas, na każdym kroku musi sobie radzić z oceną nieformalną. Dotyczy to również życia w szkole. Wszyscy wzajemnie się oceniają. I jak sobie radzić w tej sytuacji? Wycofanie formalnej oceny nie rozwiązuje problemu. Śmiem twierdzić, że większym problemem są oceny „rozdzielane” na prawo i lewo, bez świadomości, jak one ranią i jaki rodzą negatywny skutek. A może należy otworzyć szkołę – jak radzić sobie z oceną, jak ją przewartościować na opinię? W jaki sposób przygotować uczniów do życia w świecie dorosłym, gdzie ocena jest głównym narzędziem komunikacji. Nad oceną szkolną można zapanować. Wprowadzić na przykład ocenianie kształtujące ze wszystkimi konsekwencjami z tego wynikającymi. Ograniczyć ilość stopni szkolnych na rzecz informacji zwrotnej. Nie każde działanie ucznia należy oceniać formalnie. Wokół stopnia można wypracować wiele bardzo sensownych rozwiązań.
Zachęcam rodziców do stworzenia w tej szkole akademii komunikacji. W programie tej uczelni na pewno znajdzie się taki obszar: jak przekazywać ocenę innym i jak przyjmować ocenę od innych. Wyposażenie uczniów tej szczególnej szkoły w takie narzędzia komunikacji interpersonalnej daje wyjątkowe umiejętności, które pomogą im funkcjonować w życiu dorosłym. Wtedy dopiero okaże się, że szkoła ta jest miejscem wyjątkowym, a uczniowie będą radzić sobie w szkole i w przyszłości.