Dlatego powiększa się armia ludzi grających w różne gry, a co za tym idzie powiększa się grono rozczarowanych.
Taki sposób myślenia jest złudny i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście w naszym życiu zdarzają się takie chwile, że w wielu sytuacjach szczęście sprzyja nam w odniesieniu ostatecznego sukcesu. Jestem przekonany, że są to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Szczęście, przypadek, układ, odpowiednie miejsce i odpowiedni czas to tylko kilka punktów uzupełniających całą długą listę cech, które decydują o sukcesie.
Aby czuć się spełnionym trzeba pokonać krętą i wyboistą drogę. Na jej początku należy pamiętać o wizji. Musisz wiedzieć, co, chcesz osiągnąć. „Widzący ślepcy” nie odniosą sukcesu. Niewielu posiada dar zobaczenia tego, dokąd chce dojść. Nie widząc jasnego celu nie jesteś w stanie wiedzieć, do czego dążysz. Dlatego pierwszym etapem do odniesienia sukcesu jest wyobrażenie sobie, co chcę osiągnąć? Ci, którzy ten dar posiadają są wizjonerami.
Kiedy zobaczysz, co jest przed tobą, wtedy rodzi się nieodparta potrzeba, aby tam dotrzeć, dotknąć i poczuć. Nazwijmy ją determinacją. Z moich doświadczeń już wiem, że nie wystarczy jedynie moja motywacja. Potrzebni są ludzie, którzy wspólnie z Tobą będą podążać. Aby tak się stało inni muszą zobaczyć to, co widzisz Ty. Jest już Was kilkoro. W zarządzaniu nazywa się to masa krytyczna zmiany. Zaczyn ten jest Ci potrzebny do przekonania następnych, że warto pokonać tę trudną drogę, aby na końcu mieć radość sukcesu. W każdym zespole znajdą się hamulcowi, którym jest dobrze tak, jak jest. Grupa ta jest wyjątkowo niebezpieczna, ponieważ ich działania są w sprzeczności z naszymi celami. Czym grupa ta będzie mniejsza, tym większa jest szansa na odniesienie zwycięstwa.
Czy myślicie, że zmotywowany lider i jego zespół wystarczy, aby odnieść ostateczny sukces? Z moich doświadczeń wynika, że jeszcze wiele przed nami. Przez wiele lat usilnie pracowałem nad tym, aby stać się człowiekiem, który będzie posiłkował się nawet małymi sukcesami. Praca była ciężka, ale efekty mizerne. Zastanawiałem się, gdzie leży przyczyna moich pozornych sukcesów. Dzisiaj po wielu latach już wiem, że za mało uwagi poświęcałem na dopracowywanie szczegółów. Dla innych jest może oczywistość. Dla mnie natomiast było to wielkie odkrycie.
Sukces składa się z setki logicznych działań, które mogą doprowadzić mnie do wygranej. Czym dłużej nad tym pracuję, tym bardziej jestem przekonany, że tajemnica tkwi w szczegółach. Sami wiecie, że to nie jest dobra wiadomość. Pokonywanie poszczególnych, drobnych etapów to tak, jakby po drabinie wchodzić do gwiazd. Wielu z nas jest w stanie pokonać te początkowe szczeble. Ale dość szybko przychodzą pierwsze zwątpienia i załamania. I wtedy potrzebny jest lider, który pomoże przejść kryzys i da siłę do zdecydowania, aby wejść na wyższy szczebel. Czym wyżej, tym więcej musimy mieć w sobie więcej determinacji. Dlatego cel powinien być atrakcyjny i realny do osiągnięcia, a my wszyscy na tej drodze powinniśmy się cieszyć i celebrować każdy, nawet drobny, pokonany etap, ponieważ jest on naszym paliwem do pokonywania drogi, która jest przed nami.
Przecież to nie jest tak, że tylko nieliczni chcą osiągać sukcesy. Zwycięzcą chce być każdy. Ale tylko niektórzy z nas mają w sobie ten żar, który im towarzyszy na ich drodze do wygranej. Wyobraźcie sobie, że gros ludzi w 90% osiąga cel. Można by rzec, że to może być satysfakcjonujące. Domyślamy się, ile energii zużyli, aby dojść tak daleko. Oczywistością przecież jest, że dotarcie do Elbląga wymaga od nas dużego wysiłku. Gotowi jesteśmy podziwiać ich za to, a nawet się nimi zachwycać. Ale cóż… przecież naszym celem było dotarcie do Gdańska. Wprawdzie z Elbląga do Gdańska jest niedaleko. Jednak my wciąż jesteśmy w Elblągu. Możemy wszystkim wmawiać, że prawie jesteśmy na miejscu, ale my wszyscy wiemy, że jest to nieprawda.
Na tym prostym przykładzie chciałem pokazać, jak często oszukujemy się, że osiągnęliśmy sukces. To tak, jakbyśmy mówili, że jesteśmy u celu, ale prąd wody zabiera nas ze sobą. A my ciągle nie możemy czuć się bezpiecznie, chociaż, poczuliśmy już zapach trawy na drugim brzegu.
Wiele warunków udało nam się już spełnić i nasz cel został osiągnięty. Zadajemy sobie jednak pytanie, czy nie za późno? Bo z tego faktu wynikają także różne konsekwencje. Dlatego istotne jest monitorowanie tempa, w jakim pokonujemy drogę do celu. To oczywiste, że nie może być za wolno. Ale zwracam też uwagę, że „za szybko” niekoniecznie musi doprowadzić do sukcesu.
Osiągnięcie celu to jeszcze nie ostateczny sukces. Ważnym pytaniem jest, czy cel został osiągnięty przy minimalnych, założonych kosztach? Zdarza się, że jeżeli tej kwestii nie poświęcimy wystarczającej uwagi, i dobrze nie zaplanujemy kosztów, wówczas pomimo tego, że osiągnęliśmy cel ostateczny bilans przedsięwzięcia jest ujemny.
Zastanawiam się, na ile ten sposób myślenia o sukcesie może wykorzystać wychowawca klasy? Czy wspólnie ze swoimi uczniami jest w stanie stworzyć wizję tej klasy w przyszłości? Czy mogą postawić sobie za cel, jaki sukces ich satysfakcjonuje na koniec roku? Być może myśląc o szczegółach byłby w stanie pomóc dodatkowo stworzyć indywidualne cele każdemu swojemu wychowankowi. Byłoby znakomicie, gdyby wspólnie, konsekwentnie, przez cały rok do tego celu dążyli. A na finiszu każdy z nich mógłby się cieszyć z osiągniętego celu. Wtedy sukces byłby namacalny, a ich radość wspólna. W tej sytuacji nauczyciel stawia przed sobą dwa cele. Pomóc swoim uczniom w realizacji ich ambitnych planów, a także nauczyć ich, co decyduje i będzie miało wpływ na ich sukcesy w przyszłości.
Myślicie, że powinniśmy zejść na ziemię i nie wzbijać się pod niebiosa? Jestem przekonany, że należy mieć marzenia, bo one są pokarmem naszego sukcesu. Tylko i wyłącznie marzycielom zawdzięczamy, że świat jest ciągle na drodze rozwoju. Bądźcie odważni w swoich marzeniach, a bezczelni w ich realizowaniu.