Szkoła jest jak teatr. Parafrazując: szkoła jest teatrem życia. Dzisiaj często wydaje nam się archaicznym tworem, tak niedoskonałym pod wieloma względami, tak dalekim od potrzeb i oczekiwań stawianych edukacji w XXI wieku.
Narodziny teatru to odległe czasy starożytnej Grecji V wiek p. n. e. Co stałoby się, gdybym przeniosła współczesną szkołę do ateńskiego proscenium na agorze? Trzech aktorów: dyrektor, rada pedagogiczna i uczniowie, odgrywaliby sztuki komediowe i dramaty dnia codziennego pod czujnym okiem widowni: rodziców, kuratorium i władz dzielnicy.
Głównym bohaterem tego niecodziennego show byłby oczywiście Dyrektor. To on każdego dnia na deskach sceny rozgrywa walkę ze swoimi bogami: Nadzorującym Kuratorium, Prowadzącym Urzędem Dzielnicy, Roszczeniowym Rodzicem, Niezadowolonym Uczniem. Czy z góry skazany jest wzorem greckiego bohatera tragedii na fatum i katastrofę? Jak powinien postępować, by odwrócić swój los i uniknąć klęski w starciu z innymi bohaterami i bogami? W jakie moce należałoby go uzbroić, by przeżył i utrzymał się na stanowisku trochę dłużej niż 5 lat kadencji, pozostając przy tym nadal ulubionym bohaterem?
Powyższe analogie stały się bazą do rozważań nad rolą dyrektora szkoły w kontaktach ze wszystkimi organami funkcjonowania szkoły, zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi. Szczególne zadania, które powinien realizować każdy dyrektor wynikają ze specyfiki zarządzania szkołą jako miejscem występowania wielu sytuacji konfliktowych. Niemal każdego dnia w swojej pracy obserwuję, jak rodzą się, rozwijają i kończą, często ze smutnym finałem, sytuacje konfliktowe.
Nauczyciele rywalizują pomiędzy sobą o władzę i pozycję w pokoju nauczycielskim. Potrafią zrobić wiele, aby kosztem drugiego przypodobać się na przykład dyrektorowi. Przypisują sobie cudze sukcesy, deprecjonują osiągnięcia swoich kolegów i koleżanek i najzwyczajniej w świecie plotkują w pokoju nauczycielskim. Przykre i niedopuszczalne stają się sytuacje eskalacji konfliktów nauczycielskich na oczach uczniów czy rodziców, a i takie przypadki znam z autopsji. Tym czasem to właśnie nauczyciele powinni być wzorcem dla innych jak rozwiązywać problemy. No cóż – najtrudniej jest zacząć od siebie. Z moich doświadczeń konflikty na linii nauczyciele-uczniowie wynikają przede wszystkim z braku wystarczających umiejętności wychowawczych, w tym niestosowania się do zasad dwupodmiotowości we wzajemnych stosunkach. Wraz z kolejnymi latami pracy przepaść cywilizacyjno-kulturowa pomiędzy „starym” nauczycielem a jego „młodym” uczniem pogłębia się, stając się źródłem nowych konfliktów. Czy można zrozumieć ucznia, który na lekcji zamiast patrzeć w książkę wybiera ekran swojego smartfona? A jeśli do tego dodamy indywidualne ambicie i aspiracje nauczyciela przekonanego o własnej nieomylności i doskonałości z odbiegającą od jego własnej wizją dyrektora – kolejny konflikt gotowy! Rodzice równie często stają się stroną konfliktu z nauczycielem czy dyrektorem. Zdarza się, że podejmują walkę w słusznej sprawie, dążąc do tego, aby szkoła realizowała swoje statutowe zadania i misje, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa oświatowego. Niestety coraz częściej pretensje rodziców związane są z nierealnymi wymaganiami stawianymi placówce czy nauczycielom podszytymi brakiem rzeczywistego zainteresowania działaniami szkoły i funkcjonowaniem dziecka w środowisku szkolnym. Sprawy mogą przybrać jeszcze poważniejszy wymiar, jeśli w postepowanie włączy się kuratorium czy urząd dzielnicy.
Siłą rzeczy dyrektor, czy chce, czy nie, ląduje w samym środku konfliktowego tsunami. Jakie umiejętności powinien posiadać dyrektor zarządzając konfliktem? Co odróżnia mediację od negocjacji? Czy mediacja może być skutecznym sposobem rozwiazywania konfliktów w szkołach? Jaką rolę może odegrać dyrektor w procesie mediacji? W kolejnych artykułach spróbuję odpowiedzieć na powyższe pytania.
Katarzyna Bieńkowska-Wasiluk