Założeniem edukacji włączającej, zwanej także inkluzyjną, jest edukacja dla każdego i dla wszystkich bez względu na różnorodność, zaburzenia, dysfunkcje, talenty czy sytuacje życiowe. Założenie szlachetne, ale budzące wiele dylematów, obaw i wątpliwości wśród rodziców i nauczycieli.
Rodzice dzieci niepełnosprawnych, których pragnieniem jest przygotowanie swoich dzieci do samodzielnego (na ile to możliwe) radzenia sobie w dorosłym życiu, czuwają nad mocno zindywidualizowaną edukacją, najczęściej w szkołach specjalnych. Placówki te są wyposażone w odpowiedni sprzęt rehabilitacyjny, kadra nauczycielska bardzo dobrze przygotowana do pracy z dziećmi i młodzieżą z różnego rodzaju upośledzeniami i zaburzeniami. Tutaj w małych grupach, w bardzo dobrych warunkach lokalowych nabywają kompetencje społeczne, rozwijają podstawowe umiejętności, pokonują bariery. Rodzice także mogą uzyskać wsparcie i pomoc w tej niełatwej sytuacji życiowej. Relacje empatyczne i spersonalizowane. Rodziny powoli i stopniowo przeprowadzane są przez cały etap kształcenia.
Rosnąca liczba uczniów z równymi niepełnosprawnościami, zaburzeniami i specjalnymi potrzebami, przyczyniła się do zaproponowania przez MEiN rozwiązań w ramach edukacji włączającej. Priorytetem MEiN jest to, by uczeń ze specjalnymi potrzebami otrzymał wszechstronną, adekwatną do swojej sytuacji i stanu zdrowia, pomoc i wsparcie w szkole ogólnodostępnej. Ministerstwo stawia na integrację rówieśniczą, wrażliwość społeczną i kompleksowe wsparcie szkół masowych przy systemowych działaniach i aktywności powołanych do tego celu instytucji (m.in. SCWEW, CDR)
Propozycja wydaje się zasadna, jednak rodzice uczniów z specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, zwłaszcza z u osób niepełnosprawnych ruchowo i intelektualnie o znacznym stopniu niepełnosprawności oraz osób z niepełnosprawnościami sprzężonymi mają wiele obiekcji. Czy w szkole masowej moje dziecko ma szanse na poświecenie mu odpowiedniej ilości czasu? Czy rzeczywiście otrzyma fachowe, zindywidualizowane wsparcie? Czy w bardzo licznych klasach będzie dobrze przygotowany do samodzielnego życia, oczywiście miarę jego możliwości, wyrównywanie braków, kształtowanie umiejętności społecznych i interpersonalnych, rozwijanie zainteresowań? Czy dla mnie też będzie czas na rozmowę, poradę, wysłuchanie?
Z kilku przeprowadzonych rozmów z rodzicami w tej sytuacji życiowej oraz informacji od wielu nauczycieli szkół ogólnodostępnych i specjalnych te obawy niestety się potwierdzają. Czują, że w klasach 30 osobowych, wśród uczniów o różnych potrzebach, w ciągu 45 min, nauczycielowi będzie trudno poświęcić odpowiednią ilość czasu każdemu uczniowi, a zawłaszcza uczniowi o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Zatem czy otrzyma wsparcie i pomoc, edukację przygotowującą go do samodzielności w przyszłości?
Rodzice boją się także o akceptację ich dzieci i empatię rówieśników. Mają na uwadze izolowanie dzieci, niechęć do współpracy wynikającą ze stanu psychofizycznego, czy z potrzeb fizjologicznych. Czy społeczność szkolna jest na to przygotowana? Czy społeczność szkolna będzie umiała się zachować, wesprzeć i pomóc w takich sytuacjach?
Jest też kwestia wyrządzania krzywd psychicznych i fizycznych dzieciom z różnymi niepełnosprawnościami, które doprowadzały je do zachowań destrukcyjnych.
Pozostaje jeszcze sprawa rzeczywistości samych rodziców uczniów z dysfunkcjami i niepełnosprawnościami. Często poranieni, z poczuciem krzywdy, niesprawiedliwości i pełni obaw o przyszłość swojego dziecka. Potrzebują wsparcia i pomocy, chcą mieć pewność, że ich dzieci będą bezpieczne, otrzymają profesjonalna pomoc, adekwatną do ich możliwości, by radzić sobie w życiu dorosłym.
Trudno się dziwić takiej rzeczywistości. Mam nadzieję, że doświadczenia instytucji pilotażowych edukacji włączającej pomogą uspokoić niepokoje i obawy rodziców.
Mariola Piątek
Źródła: