Pytam mojego kolegi, nauczyciela:
– Czy prawdą jest to, czego wymagasz od swoich uczniów?
– Tak, bo ja wiem, czego mam od nich wymagać. Wiem, w jaki sposób mają postępować wobec siebie i innych. Słuchaj, przecież prawda jest ogólnie znana, są to zasady postępowania, na które pracowało wiele pokoleń. W mojej codziennej pracy odwołuję się do tych wartości. One są dla mnie drogowskazem.
– Czy ty także postępujesz według tych prawd?
– Staram się. – odparł znajomy.
– Oni, czyli Twoi uczniowie także się starają. Kiedy Ty i Twoi uczniowie odchodzicie od wartości głoszonych przez siebie, wobec kogo jesteś bardziej surowy i wymagający? Wobec siebie czy Twoich uczniów?
– Ja za ich wychowanie jestem odpowiedzialny. Mam ich tych prawd nauczyć. Przecież moi uczniowie będą przyszłością narodu.
– Słuchaj stary. Z takim „ble ble” to na godzinę wychowawczą. Ja pytam poważnie: czy jesteś wobec nich uczciwy, i tak samo wymagający wobec nich, jak i wobec siebie. Przecież Cię znam i wiem, jaki jesteś wspaniały, ale masz też świadomość, tak samo jak ja, że nie jesteś doskonały. Ale masz swoją tolerancje wobec własnych niedoskonałości.
– To Ty tak twierdzisz – odrzekł przyjaciel. – Chcę Ci powiedzieć, że bardzo pracuję nad sobą. I szkoda, że Ty, który znasz mnie najlepiej, tego mojego wysiłku nie zauważasz.
– A może Twoi uczniowie także starają się i próbują zmieniać się podobnie jak Ty. I mają może do Ciebie żal i pretensję, że nie zauważasz ich starań.
– Wiesz, może coś w tym jest. Muszę to przemyśleć.
– Super. Dzięki temu, że stale się doskonalisz, wiesz lepiej niż inni, jak dużo wysiłku i desperacji wymaga praca nad sobą. A co z twoimi uczniami? Czy oni już są na tyle ukształtowani, aby świadomie podejmować decyzję o własnym doskonaleniu? I jednocześnie są w stanie być w tym konsekwentni.
– Od tego jestem ja! I chcę ich tej prawdy uczyć.
– Ale jak może uczyć, jak żyć i postępować ktoś, kto sam się gubi i popełnia błędy?! I nie zapominaj, że dla siebie jesteś tolerancyjny i często bardzo wyrozumiały.
– Proszę Cię. Oddzielmy moją rolę zawodową, czyli pracę z moimi uczniami od mojego prywatnego życia.
– Czy myślisz, że oni patrząc na Ciebie także oddzielają twoją rolę zawodową od Twojego życia osobistego?
Kiedy zadaję kolejne pytania, widzę poirytowanie na twarzy mojego przyjaciela. Stara się odpowiedzieć mi także pytaniem na pytanie.
– Czy trzeba być narkomanem, żeby pomagać uzależnionym?
– Staram się odczytać Twój punkt widzenia. Ale co z naszą wiarygodnością i uczciwością wobec uczniów? – zapytałem.
– Zadajesz coraz trudniejsze pytania. – stwierdził mój przyjaciel. – Dochodzę do wniosku, idąc Twoim tokiem myślenia, że skoro sam nie jestem doskonały, to nie powinienem zajmować się wychowywaniem innych. Już widzę pełne szkoły ze względu na uczniów, ale jednocześnie puste, ze względu na nauczycieli.
– Podzielam Twoje zdanie. Ja także widzę ten problem.
– Ta Twoja teoria pięknie brzmi. Ale jest niestety teorią utopijną. I nie trzyma się życia.
– Zostawmy Twoich uczniów. Przecież jesteś także ojcem, i jednocześnie stoisz przed wyjątkową rolą wychowawcy własnych dzieci. Za nich szczególnie czujesz się przecież odpowiedzialny. Czy wobec nich postępujesz podobnie, jak wobec swoich uczniów? Być może jesteś jeszcze bardziej surowy i wymagający, bo czujesz się szczególnie za nich odpowiedzialny.
– To oczywiste! – odparł. – Jestem odpowiedzialnym rodzicem. Ich szczęście jest dla mnie najważniejsze. I jestem gotowy z całą determinacją przekonywać ich do wartości, które noszę w sobie.
– Jesteś nauczycielem, ojcem, mężem, przyjacielem, sąsiadem czy obywatelem. Występujesz jeszcze w wielu innych rolach. Mój przyjacielu, czy jesteś w zgodzie ze wszystkimi tymi rolami?
– Tak, jak Ci powiedziałem, uczę się każdej z nich. Chcę być na tyle dobry, żebym mógł innym pokazać, gdzie jest prawda, i jak ją odczytywać.
– Czy jesteś pewny, że odkryjesz, gdzie jest prawda, i będziesz do niej na tyle przekonany, że będziesz głosił ją wszystkim tym, którzy Cię otaczają?
– Chciałbym, aby tak się stało. Moi uczniowie i moje dzieci oczekują ode mnie odpowiedzi na te trudne pytania. A ja chcę dać im tę odpowiedź.
– Czy jesteś pewny, że tego od Ciebie potrzebują?
Mój przyjaciel kolejny raz pytaniem chce odpowiedzieć na moją wątpliwość:
– Taki jesteś mądry, i tak wiele ode mnie oczekujesz. A ty mi odpowiedz, czy znasz odpowiedzi na wszystkie pytania, które zadają Ci twoje dzieci?
Zastrzelił mnie tym pytaniem.
– Sam nie wiem, gdzie jest prawda. Ale wiem jedno: nie chcę przestać jej szukać. Może poszukajmy jej razem.
Czekam na Wasze komentarze.