Ponieważ mamy właśnie okres ferii i część rodziców będzie spędzała więcej czasu ze swoim potomstwem, pomyślałam, że wrócę do tematu komunikacji i skieruję Państwa do źródeł. Mój dzisiejszy artykuł nie jest recenzją – książki, które chcę polecić, zostały wydane wiele lat temu i są doskonale znane. Dzisiejszy tekst jest dla mnie raczej formą wyrażenia wdzięczności autorkom za zmianę, jaką wprowadziły w moim życiu.
Adele Faber i Elaine Mazlish pojawiły się w moim życiu… pewnie jakieś 12 lat temu. Byłam wówczas młodą – wiekiem i stażem – mamą trójki dzieci. Moi synowie mieli po kilka lat, każdy z nich był wyjątkową indywidualnością o wybujałym temperamencie, każdy z nich znacząco różnił się od braci i – co mnie dziwiło – od rodziców. Jak to możliwe, że troje dzieci pochodzących od tej samej dwójki rodziców, wychowywanych w tym samym domu, tymi samymi metodami, w tym samym prawie czasie, tak ogromnie się różni? Jak to możliwe, że tak bardzo różnią się od nas? I jak się z nimi dogadać???
Dzisiejsi rodzice w przypadku problemów wychowawczych mają do dyspozycji setki poradników, magazynów parentingowych, stron internetowych dedykowanych wyłącznie określonemu problemowi. Dziesięć lat temu Internet nie był jeszcze tak popularny, a oferta wydawnicza znacznie uboższa. Dlatego też bez trudu trafiłam na książkę „Jak słuchać, by dzieci do nas mówiły, jak mówić, aby dzieci nas słuchały” pań Faber i Mazlish. Trafiłam, kupiłam, przeczytałam w jeden wieczór i … mój świat nigdy już nie był taki sam. Natychmiast uzupełniłam swoją biblioteczkę o wszystkie pozostałe pozycje autorek dostępne na polskim rynku („Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci”, „Rodzeństwo bez rywalizacji”, „Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole” „ Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały, jak słuchać, żeby z nami rozmawiały”), przeczytałam je z prędkością światła i … zaczęłam powoli i mozolnie wprowadzać w życie.
Książki te są pewnie większości czytelników Edurady doskonale znane, na wszelki wypadek jednak przypomnę, że zachwycają nie tylko treścią, ale również formą. Mnóstwo przypadków z życia wziętych, komiksy pokazujące jak się dogadać, komentarze rodziców… Czyta się je doskonale, szybko i łatwo, a forma graficzna pozwala również „na szybko” przypomnieć sobie najważniejsze rzeczy. W kolejnych latach wracałam do tych książek w sytuacjach „awaryjnych”, ale też regularnie dwa razy do roku, aby ugruntować sobie przekazaną w nich formę komunikacji.
Bo o tym właśnie są książki duetu Faber/Mazlish: o komunikacji interpersonalnej. Autorki przekazują jej zasady w kontekście relacji z dziećmi, przyjmując wywrotowe dla niektórych założenie, że „dziecko też człowiek”. Założenie, ze sposób komunikacji, którego nie zastosowalibyśmy w kontakcie z koleżanką, sąsiadką czy mężem, nie będzie też odpowiedni w kontakcie z naszym potomkiem. Autorki uczą więc asertywności, szacunku dla drugiej osoby, nazywania emocji i dawania prawa do ich wyrażania, empatii, mediacji, konstruktywnej konfrontacji i szukania kompromisu. Po drugiej stronie jest jednak nie pracodawca czy współpracownik, ale najważniejsza osoba w naszym życiu: nasze dziecko. Zasady komunikacji są przedstawione na codziennych, życiowych przykładach znanych każdemu rodzicowi, co sprawia, że ich uwewnętrznienie staje się o wiele łatwiejsze – szczególnie gdy zobaczymy, jak doskonale te metody działają! Nigdy nie zapomnę, kiedy pierwszy raz, zamiast krzyknąć na syna, który właśnie miał „atak histerii” usiadłam obok i powiedziałam (niemal z książką w ręku): „Widzę, że jesteś bardzo zdenerwowany…”. Ku mojemu zaskoczeniu zszokowane dziecko przestało płakać i kopać podłogę, spojrzało na mnie zapłakanymi oczami i … opowiedziało jak się czuje. To był ogromny przełom i moment, kiedy zrozumiałam, że te metody naprawdę mają sens!
Chciałabym powiedzieć, że po kilkukrotnym przeczytaniu książek Faber i Mazlish stałam się cudowną matką, która nigdy nie krzyczy na swoje dzieci. Tak się nie stało. Pewne mechanizmy są zbyt głęboko zakorzenione w mojej osobowości, czasem nie radzę sobie z emocjami, czasem po prostu mam potrzebę wykrzyczeć frustrację. Ale staram się. Wracam do książek w całości lub tylko oglądam komiksy. Mam nadzieję, że większość komunikatów, które słyszą moi synowie, jest zgodna z „zasadami sztuki”. Liczę na to, że dzięki temu im skuteczna komunikacja będzie przychodziła łatwiej.
Muszę też napisać, że od tamtego czasu przeczytałam wiele książek na temat komunikacji, mediacji, asertywności, coachingu… Mam jednak poczucie, że książki duetu Faber i Mazlish dają najlepsze, najpełniejsze podstawy w każdej z tych dziedzin. Można – i warto – rozwijać się i szukać dalej, jeśli jednak ktoś ma czas na przeczytanie tylko jednej książki o komunikacji, a przy tym ma dzieci – polecam „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”. To doskonałe kompendium najważniejszych umiejętności, podane w sposób łatwy, prosty, przyjemny i skuteczny.
A Paniom Faber i Mazlish dziękuję, że uczyniły moją rodzicielską drogę łatwiejszą!