Coraz więcej mówi się o tym, że śmierć we współczesnym społeczeństwie stała się tematem tabu. Osoby chore lub starsze coraz częściej odchodzą w szpitalach, z dal od bliskich, przez co temat śmierci i umierania łatwiej odsunąć od siebie, nie zastanawiać się nad nim, zostawić na później. Robimy to chętnie, bo jest to sprawa trudna, bolesna, budząca niepokój i lęk. A przecież śmierć jest częścią życia, czeka każdego z nas i nawet najwspanialsze osiągnięcia współczesnej medycyny i innych nauk mogą ją tylko odsunąć, ale nie pozwolą nam jej uniknąć.
Nic dziwnego, że skoro sami niechętnie mówimy, a nawet myślimy o śmierci, nie jest to temat, który chętnie poruszamy w rozmowach z dziećmi. W okresie Wszystkich Świętych łatwiej skupić się na pięknie migoczących zniczach i ozdobnych wiązankach niż na pochyleniu się nad faktem, że wszyscy kiedyś odejdziemy. Nawet wówczas, kiedy bolesna sytuacja w postaci ciężkiej choroby i śmierci członka rodziny stawia nas przed koniecznością porozmawiania z dzieckiem o odchodzeniu – obawiamy się. Zastanawiamy się, czy na pewno warto, czy nie łatwiej powiedzieć, że ktoś wyjechał, zaginął…
Zachęcam jednak, aby przełamać własne obawy i lęk i mówić z dziećmi o śmierci. Tak, jak rozmawiamy z nim o porach roku, o tym, jak rozwija się ciało człowieka, o etapach jego życia. 4-5-latki nie są jeszcze w stanie zrozumieć w pełni, czym jest śmierć, ponieważ nie rozumieją jeszcze pojęcia czasu, nie wiedzą, co to znaczy „na zawsze”. Nie znaczy to jednak, że nie warto w rozmowach z nimi poruszać tego tematu, niejako „przygotowując grunt” na przyszłość.
Zdarza się, że pierwsze zetknięcie młodego człowieka ze śmiercią to odejście ulubionego zwierzęcia. Warto wykorzystać tę sytuację na rozmowę o tym, czym jest śmierć, o emocjach związanych z odejściem kogoś, kogo się bardzo lubi, o tym, co dzieje się później. Pozwólmy dziecku pożegnać się ze zwierzakiem, nie starajmy się tłumić jego smutku, „zagadywać”, odwracać uwagi czy obiecywać nowego przyjaciela. Niech dziecko ma szansę w pełni przeżyć tę pierwszą żałobę, rozmawiajmy jednak o tym, że smutek i żal po odejściu kogoś bliskiego są zupełnie naturalne, może pojawić się też złość czy bunt. Jest to także dobry moment na rozmowę o tym, co dzieje się z tymi, którzy odchodzą. To, co zdecydujemy się powiedzieć dziecku, zależy oczywiście od naszego światopoglądu, naszych przekonań, tego, w co sami wierzymy. Myślę jednak, że niezależnie od wyznawanej religii większość z nas wierzy, że Ci, którzy odeszli, żyją nadal w naszej pamięci, w naszych wspomnieniach, w naszym pielęgnowaniu ich obrazu w naszym umyśle. Można więc powiedzieć dziecku, że choć ulubiony pies odszedł za Tęczowy Most (piękna metafora stosowana przez miłośników zwierząt), mamy nadzieję, że dziecko będzie o nim pamiętać – o wspólnych zabawach, o psotach, o jego ulubionych cechach. Te wspomnienia, choć na początku trudne, z czasem stracą swój gorzki posmak i pozostaną tylko miłe i ciepłe.
Niestety zdarza się, że bliska osoba w rodzinie choruje i wiemy, że pomimo wysiłków lekarzy nie uda się uratować jej życia. Naturalne jest, że chcemy chronić dzieci przed smutkiem i cierpieniem, stąd zdarza się, że rodzice nie informują dziecka o tym, co się dzieje, nawet jeśli problem dotyczy osoby dziecku bliskiej. Zachęcam jednak do tego, aby rozmawiać z dzieckiem o takiej sytuacji. Po pierwsze dlatego, że dzieci wyczuwają nasze nastroje, obserwują nasze zachowania i … interpretują je na swój sposób. Jeśli zobaczy płaczącą mamę, smutnego tatę, zwróci uwagę na nasze szeptane, pełne napięcia rozmowy – najprawdopodobniej weźmie to do siebie, gdyż świat dziecka kręci się wokół niego. Młody człowiek może więc dojść do wniosku, że nasz smutek i niepokój wynikają z jego złego zachowania, co wzbudzi w nim ogromne poczucie winy. Warto przeprowadzić taką rozmowę również po to, aby dać dziecku czas na przygotowanie się na rozstanie z kochaną osobą, na pożegnanie, na ostatnie czytanie książeczki, rozmowę, przytulenie. Dzieci potrzebują tego tak samo jak my. Oczywiście wiąże się to ze smutkiem i bólem, ale są one częścią naszego życia i nie jesteśmy w stanie chronić dzieci przed nimi – a nawet gdyby była taka możliwość, chyba nie ma to sensu, gdyż również te trudne uczucia wpływają na nasz rozwój i naszą dojrzałość.
Pozwólmy dzieciom płakać, złościć się, a nawet „obrażać” na osobę, która odchodzi lub odeszła. Te uczucia są naturalne i zrozumiałe, ważne, aby dziecko wiedziało, że ma do nich prawo, że nikt nie będzie miał mu ich za złe, że będziemy przy nim i pomożemy mu je przeżywać. Zachęcam również do pozwolenia dzieciom na udział w pogrzebie – jest to niezwykle ważny moment w przeżywaniu żałoby, potrzebny, aby symbolicznie „zamknąć” jej pierwszy okres i rozpocząć dalsze życie bez osoby, która odeszła.
Przede wszystkim jednak przez cały czas rozmawiajmy z dzieckiem. Tłumaczmy, co się dzieje, przygotowujmy na kolejne etapy, omawiajmy uczucia i emocje. Odpowiadajmy na pytania – nawet te najtrudniejsze. Nie bójmy się powiedzieć „nie wiem”, ale dzielmy się naszymi przemyśleniami, przekonaniami, wiarą.
Jeśli zaś nasze dziecko nie miało jeszcze na szczęście bezpośredniej styczności ze śmiercią, wykorzystajmy okres listopadowego święta aby pomówić z nim o tym. Zabierzmy je na groby bliskich, nawet jeśli są to osoby, których nie znało. Opowiedzmy rodzinne historie – te smutne, ale i te wesołe i zabawne. Pielęgnujmy pamięć o tych, którzy odeszli, przekażmy ją kolejnym pokoleniom. Niech babcia czy pradziadek nie będą dla dziecka jedyni napisem na nagrobku – dajmy im nowe życie w pamięci i wyobraźni dziecka. Jakkolwiek gónolotnie to brzmi, jestem przekonana, że choć nauka i medycyna nie pozwolą nam uciec przed śmiercią, to możemy ją pokonać właśnie tak – pamięcią. A pokonana, nie będzie może aż tak straszna.