Kiedy jestem w trudnej sytuacji i nie radzę sobie z własnym zachowaniem, mój brat powtarza mi: – Nie przejmuj się, to u nas rodzinne. Nasz dziadek, kiedy się wkurzył gryzł konia i w ten sposób próbował odreagować. Jak widzisz nasi przodkowie byli porywczy, a teraz my mamy to w genach. A może nasze zachowanie wynika z błędów popełnianych przez naszych rodziców i oni są odpowiedzialni za nasze nerwowe reakcje? Co Ty o tym myślisz? A może to wina naszych żon, bo to one prowokują nas do zachowań, z którymi sobie nie radzimy, a następnie twierdzą, że zachowaliśmy się „bez klasy”.
W wielu sytuacjach zgadzam się z moim bratem, a nawet i w tej byłoby mi wygodnie przyklasnąć jego teorii. Pomimo, że nie radzę sobie z sytuacjami konfliktowymi, to jednak uważam, że zrzucanie odpowiedzialności za moje zachowanie na świat zewnętrzny jest błędem. To my ludzie posiadamy coś, co nas odróżnia od zwierząt. Jest to zdolność odczuwania procesów myślowych, naukowcy nazywają to samoświadomością. Do naszych zachowań możemy się odnieść, możemy je również ocenić. Z pewnością do nas należy decyzja, czy zrzucimy odpowiedzialność na innych za nasze zachowanie, czy świadomie weźmiemy ją na siebie.
Słynny radziecki uczony Pawłow badał odruchy bezwarunkowe, ale dotyczyło to zwierząt. Natomiast w relacjach między ludźmi, między bodźcem a reakcją występuje jeszcze zdolność wyboru, w jaki sposób zareagujemy na ten bodziec. W literaturze fachowej można znaleźć klasyczny przykład wolności wyboru. Słynny psycholog, Viktor Frankl, zanim stał się wybitnym specjalistą od ludzkich dusz, był więźniem obozu zagłady. Niemieccy oprawcy na różne sposoby próbowali go upokorzyć. Przychodziło im to dość łatwo, tak długo, dopóki nie uświadomił sobie, że pragnie zawalczyć o resztki swojej ludzkiej wolności. W pewnym momencie stwierdził, że on sam będzie decydował, w jaki sposób zareaguje na sposób traktowania przez nazistów. Wyobraził sobie, że miejsce w którym przebywa to jego pokój i od niego będzie zależało, w jaki sposób będzie gościł Niemców, którzy go odwiedzają. W ten sposób mógł zachować swoją godność i panować nad własnym wnętrzem. Miał więcej możliwości wyboru i ten wybór należał do niego.
Profesor Frankl przeżywał skrajne obozowe sytuacje, a jednak w wyniku przewartościowania sposobu myślenia potrafił nad nimi panować. Powtarzał sobie, że nikt nie może go zranić bez jego zgody. „Rani mnie nie to, co mi się przytrafia, ale moja reakcja na to, co się wydarza”. Oprawcom niemieckim udało się zapanować nad ciałem torturowanego więźnia, ale nie nad jego duszą. Profesor twierdził, że tylko dzięki tej postawie udało mu się przeżyć obóz i jeszcze przez długie lata prowadzić wykłady dla studentów.
Mam świadomość, że odwołałem się do skrajnego przykładu. Ale historia ta pokazuje, że nawet w takich okolicznościach można kształtować wolność wyboru reakcji na bodźce, które do nas docierają.
Opowiadał mi mój serdeczny przyjaciel, który pełni ważną rolę dyrektora instytucji, jak długo nie radził sobie z pracownikiem, który ciągle wpędzał go w poczucie winy. Pracownik ten regularnie udowadniał mu, że jest odpowiedzialny za złą organizację pracy. Jego argumenty były przemyślane i z jego punktu widzenia słuszne. „Ja starałem się pokazać mu szerszy kontekst problemu. On na moje argumenty był wyjątkowo odporny. Twierdził, że jestem niesprawiedliwy i faworyzuję innych pracowników”.
Mój kolega bardzo źle znosił tę sytuację. Przestał sypiać po nocach, stał się nerwowy. Zaczął postrzegać siebie jako słabego dyrektora.
– Miałem do wyboru – stwierdził przyjaciel – albo nadal funkcjonować w tym stanie psychicznym, albo zmienić sposób reakcji na jego zachowanie. Powiem Ci, że głównym problemem było nie to, jak mnie ciągle ten pracownik atakował, ale to, że ja się temu poddawałem. Dla mnie było to największe odkrycie, kiedy uświadomiłem sobie, że nie mam wpływu na jego postawę, ale na pewno mam wpływ na moją reakcję wynikającą z jego postawy. Dlatego od jakiegoś czasu zajmuję się tym, na co mam wpływ i dzięki temu mam w sobie więcej siły do świadomego wyboru moich reakcji. Byłem zaskoczony, kiedy okazało się, że niesłusznie zrzucałem odpowiedzialność na trudnego pracownika, ciężkie warunki pracy, brak zrozumienia. Przyczyna leżała we mnie. Ja nie potrafiłem poradzić sobie z tą sytuacją. Pozwoliłem, aby zachowanie mojego pracownika rządziło mną.
A jak Wy sobie radzicie z reakcjami na zachowanie innych? Czy potraficie wziąć odpowiedzialność za własne reakcje? A może gracie w słynną grę, która nazywa się „tak, ale?” I to „ale” jest całym usprawiedliwieniem:
Zachowałbym się inaczej, ale mnie sprowokowała.
Spóźniłem się, ale były straszne korki.
Pomimo, że już dawno uświadomiłem sobie, że pomiędzy bodźcem a reakcją jest jeszcze wolność wyboru mojego zachowania, to jednak często łapię się na tym, że moja postawa pozostawia wiele do życzenia, ale jedno, co robię na pewno i czym mogę się z Państwem podzielić, to ćwiczenia, które polegają na tym, żeby w trudnej sytuacji mówić sobie: przecież możesz na to zachowanie zareagować inaczej niż zwykle. Czy stać cię na to? – pytam siebie.
Nie zawsze odpowiedź jest satysfakcjonująca, szczególnie po jakimś czasie, kiedy opadną emocje. Jednak pomimo kiepskich wyników staram się nie poddawać. Szkoda, że nie mogę bratu dostarczyć więcej dowodów na potwierdzenie mojej teorii, i wykazać mu, że to nie geny muszą zawsze decydować o naszym zachowaniu. Zwykle decyduje wolna wola wyboru reakcji, niezależnie od siły bodźca.