Moja koleżanka opowiadała mi niedawno, że jej dziesięcioletni syn pojechał na obóz, a ona jest przerażona tym, jak poradzi sobie bez niej. „Kto będzie mu robić kanapki?” – lamentowała. Ja, z kolei, byłam zaskoczona, że dziecko w tym wieku nie potrafi posmarować kromki chleba masłem.
Ależ dziesięciolatek to jeszcze maleństwo! Trzeba mu pastę do mycia ząbków wycisnąć na szczoteczkę! (śmiech) A mówiąc poważnie – dzisiejsze dzieci są o wiele mniej samodzielne niż dzieci 30 czy 50 lat temu. Myślę, że bardzo dużą rolę odgrywa w tym pośpiech rodziców. Dzisiejszy rodzic nie ma czasu na uczenie dziecka samodzielnego wkładania majtek, kurtki, sweterka, kiedy ma ono 1,5 roku czy dwa lata. Kiedy jest starsze, nie ma czasu, by pokazać mu, jak zrobić kanapkę czy obrać jabłko. Nauka prostych czynności trwa, a rodzice żyją w ciągłym biegu. Rano spieszą się do pracy, więc żeby jak najszybciej wyjść z domu, wyręczają dzieci w wielu czynnościach. Efekt jest taki, że dzieci nie mają kiedy poćwiczyć podstawowych umiejętności.
Często słyszę od koleżanek: „Jak mam czekać, aż on posprząta swój pokój, to wolę to zrobić za niego. Ja to zrobię lepiej”. Czy perfekcjonizm rodziców przykłada się do tego, że rośnie mało samodzielne pokolenie?