W naszym bliższym i dalszym otoczeniu, co chwila potykamy się o takich właśnie pesymistów. Sięgnę do najbliższego dla nas wszystkich przykładu. Lekarz, który powątpiewa w wyzdrowienie swojego pacjenta przynosi medycynie więcej szkód niż korzyści. Ktoś z Was powie – przecież chce być uczciwy wobec chorego. Nie zgadzam się z takim podejściem. Śmiem twierdzić, że lekarz ten w pesymistyczny sposób odbiera świat. Swoją uwagę skupia na przeciwnościach, barierach i ograniczeniach. Nie wierzy w ich przezwyciężenie. Z tego właśnie powodu poszerza grono osób pasywnych. Wielkością lekarza optymisty nie jest sposób patrzenia na świat, ale to, jak odczytany świat interpretuje, i jaki to ma wpływ na jego postawę i zachowanie. Medyk ten szuka sposobów na pokonywanie przeciwności. Ma w sobie ogromną wiarę, że problemy są rozwiązywalne, dlatego jego energia skierowana jest na poszukiwanie rozwiązań. Przyjmuje postawę aktywną, i tym zaraża swoich pacjentów.
Z badań wynika, że im więcej optymizmu wykazuje chory, tym większe są jego szanse na wyzdrowienie.
Zagadnieniem szczęścia zajmuje się m.in. psychologia pozytywna. Kierunek ten zainicjował psychiatra amerykański Martin Seligman. Według niego smutek i gniew skupia naszą uwagę na pesymistycznej stronie naszej osobowości. Na tym, co wywołuje nasze cierpienie, a nie na tym, co mogłoby przynieść nam ulgę.
Ludzie mogą być szczęśliwi, ale celebrowanie smutku zabiera im tak wiele uwagi, że nie mają już energii na zauważanie szczęścia, które ich otacza. Zadajmy sobie fundamentalne pytanie: Jak możemy cieszyć się szczęściem, jeśli nie potrafiliśmy go odkryć?
Podobnie jest z bohaterem naszego felietonu: nauczycielem, który nie wierzył w możliwości swojego ucznia. Doradzam mu, aby z większym optymizmem skupiał się, może jeszcze na tę chwilę na niewielkich pozytywach, z nadzieją, że jego wiara przerodzi się w prawdziwy sukces jego ucznia. Czy pamiętacie o efekcie Pigmaliona? Zastanawiam się, czy nie jest tak, że największą siłą nauczyciela nie jest jego przygotowanie merytoryczne i doświadczenie, ale jego wiara w nieograniczone możliwości podopiecznych z którymi pracuje?
Czy taką postawę można rozwijać? Czy wynosi się ją z domu? Z pewnością na nasz rozwój ma wpływ środowisko rodzinne, rówieśnicze, szkolne, a także cechy osobowościowe każdego z nas. Niektórzy mieli to szczęście, aby w takich optymalnych warunkach dorastać. Czy to miałoby oznaczać, że tylko oni mieliby tworzyć środowisko ludzi pozytywnie nastawionych do życia? Co się dzieje z pozostałymi? W jaki sposób można im pomóc?
Niezależnie, czy jesteś lekarzem, nauczycielem, politykiem czy kimkolwiek innym, powinieneś uwierzyć we własne nieograniczone możliwości, pracować nad zaakceptowaniem siebie. Powinniśmy uczyć się szacunku dla samego siebie. Cudownie byłoby zaprzyjaźnić się ze sobą, a w konsekwencji pokochać siebie, i z pewnością nie ma to nic wspólnego z egoizmem. Zrównoważone zadowolenie z siebie pozwoli nam z optymizmem spojrzeć na innych. Dopiero szczęśliwy, odnoszący osobiste sukcesy nauczyciel jest w stanie dać radość i wiarę w poczucie własnych możliwości uczniom.
W psychologii są wypracowane narzędzia, które pomagają pracować nad doskonaleniem własnego optymizmu. Jednym z nich jest metoda przewartościowania problemu.
„Jestem już starszym nauczycielem, i nie mogę się bawić z młodzieżą tak, jak kiedyś. Ale mam już spore doświadczenie, którym się z nimi podzielę”.
Na ogół skupiamy się przede wszystkim na pierwszej części tego przykładu: jestem już starym nauczycielem, i głównie temu poświęcamy uwagę i emocje. A jednocześnie zapominamy, że z tego faktu mogą wynikać także przeróżne pozytywy. Tak, jak w naszym przykładzie będzie to dzielenie się własnym doświadczeniem z uczniami.
Jeszcze inny przykład:
„Pada deszcz. Jest mokro, i nie chce mi się wyjść z domu. Ale przecież dzięki temu będę miał czas napisać artykuł, do którego nie mogę się zebrać od tygodnia.”
Polecam to ćwiczenie, bo ono naprawdę czyni cuda. Pozwala nam odkryć pozytywy, których wcześniej nie zauważaliśmy. Innym sposobem jest ćwiczenie „Idź na galerię”. Tajemnicą tego doświadczenia jest uczenie się dystansowania od problemu, który nas dotyka. Zadaję sobie pytanie, jak będę patrzył na tę sprawę jutro lub za tydzień, i próbuję sobie to wyobrazić. Wtedy okazuje się, że trudna sytuacja z perspektywy kilku dni zdecydowanie mniej boli. Ważne jest, żeby uczyć się wchodzenia na galerię w momencie wystąpienia problemu.
Jeszcze innym narzędziem do uczenia się optymistycznej postawy jest przypominanie sobie trzech pozytywnych doświadczeń danego dnia przed zaśnięciem. Następnie próbujemy je jeszcze raz przeżyć i nastawić się „na tak” przed snem. Z pewnością po kilku dniach przyjdą pierwsze efekty. Niebezpieczne jest słuchanie muzyki bez świadomości, jakie konsekwencje wynikają z jej doboru. Jeżeli chcesz mieć dobry dzień, posłuchaj sobie orleańskiego jazzu, a jeżeli chcesz złapać doła – włącz Joy Division.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na role, jaką odgrywa uśmiech w szkole pozytywnego myślenia. Z ludźmi uśmiechniętymi przyjemnie się współpracuje, bo oni swoją postawą rozsiewają pogodne nastawienie na wszystkich, którzy ich otaczają. Uśmiech jest witryną tego, co jest w sklepie. To oznacza, że w środku jesteśmy pogodni i usatysfakcjonowani sobą, własnym życiem.
Jeden ze znanych psychologów szkoły pozytywnego myślenia powtarzał swoim pacjentom: :Jeżeli nie macie autentycznego powodu do płaczu, zmuszajcie się do uśmiechu”. Lekarze twierdzą, że ludzie zadowoleni i pogodni dłużej żyją.
Kiedy jesteśmy sfrustrowani i przygnębieni, swoją uwagę powinniśmy skierować na innych, uczyć się dawać im wsparcie, bo to również podnosi nasze samopoczucie.
Chciałbym odwołać się także do psychologii Gestalt „Tu i teraz”. Według ich założeń ważne jest to, co wydarzyło się wcześniej, ważne jest również to, co się wydarzy później. Ale najistotniejsze jest to, co się dzieje tu, i teraz. Żeby żyć pełnią życia, i czerpać z niego ogromną satysfakcję, należy go przeżywać głębiej w danej chwili.
Marzy mi się, aby coraz więcej nauczycieli mogło bez lęku zamykać własne dłonie.