Z punktu widzenia dorosłych problemów troski dzieciństwa i okresu dojrzewania wydają się drobne, jednak dla młodego człowieka stanowią one ogromne obciążenie. Warto zatem wiedzieć, jak wspierać dzieci w radzeniu sobie ze „złymi” emocjami. Dlaczego cudzysłów? Psychologowie przekonują, że nie ma złych i dobrych emocji, wszystkie emocje są równie ważne i potrzebne dla dobrego funkcjonowania naszego organizmu. Problemy zaczynają się nie wtedy, kiedy pojawia się złość, ale wtedy, kiedy jest na siłę tłumiona, wypierana i negowana. Pozwólmy więc dzieciom złościć się, ale pomóżmy im złościć się zdrowo i konstruktywnie!
U starszych dzieci silne negatywne emocje mają objawy somatyczne: przyspieszone bicie serca, podniesione ciśnienie, pocenie się rąk. Młodsze dzieci często okazują złość całym sobą: rzucając się na podłogę czy łóżko, rzucając przedmiotami, a nawet przesuwając meble! Przede wszystkim warto więc wytłumaczyć samemu sobie, że zachowania te nie są skierowane przeciwko nam, nie świadczą też o ty, że dziecko jest niegrzeczne – są one raczej wyrazem bezsilności dziecka wobec targających nim emocji. Dlatego też nie próbujmy na siłę walczyć z takimi zachowaniami, szczególnie, że jesteśmy z góry skazani na porażkę –racjonalne argumenty nie działają na człowieka w złości, ponieważ jest to emocja, za którą odpowiedzialne są niższe części układu nerwowego (móżdżek), nie zaś racjonalna kora mózgowa. Nie reagujmy też gniewem – reagowanie złością na złość spowoduje tylko eskalację problemu i na pewno nie pomoże w jego rozwiązaniu.
Pierwszym i najistotniejszym krokiem we wspieraniu dziecka w radzeniu sobie z negatywnymi emocjami jest ich nazwanie. Im dziecko jest młodsze, tym trudniej mu zrozumieć i zdefiniować to, co się z nim dzieje. Na początek powiedzmy: „Widzę, że bardzo cię to złości. Widzę, że jesteś sfrustrowana. Musisz być naprawdę wyjątkowo wściekły!”. Nazwanie emocji może pomóc dziecku łatwiej sobie z nią poradzić, uspokoi je, jeśli nie do końca wie, co się z nim dzieje. Najważniejsze jednak, że pokazuje dziecku, że rozumiemy, co przeżywa, i że jesteśmy obok, gotowi wspierać je i pomóc mu, jeśli tego potrzebuje. Im dziecko starsze, tym mniej chętnie będzie zapewne z naszej pomocy korzystać, dążąc do jak największej niezależności i samodzielności, ale świadomość, że jesteśmy obok i że w razie potrzeby mogą na nas liczyć jest niezwykle istotna.
Nazwaną złość można oswoić. Jednak mówiąc o oswajaniu nie mam na myśli prób „uspokajania” dziecka. Tak jak napisałam na początku, to właśnie tłumienie złości powoduje największe problemy. Zaproponujmy więc dziecku skuteczne, ale bezpieczne i społecznie akceptowalne sposoby wyrażania złości. Najskuteczniejsze są sposoby związane z ruchem: tupanie, rzucanie przedmiotami (raczej miękką piłką niż talerzami, choć talerze są na pewno o wiele bardziej spektakularne), ściskanie w dłoni piłeczki treningowej, zerwanie, pogniecenie i wyrzucenie „kartki złości” specjalnie w tym celu powieszonej na ścianie, wykrzyczenie… Można pójść pobiegać, powalczyć z workiem treningowym – innymi słowy „wyrzucić to z siebie”, jak najbardziej dosłownie.
Ważne jest również to, abyśmy sami byli modelami radzenia sobie ze złością. Bardzo ważne jest, aby dzieci wiedziały, że i nam zdarza się być sfrustrowanym i wściekłym, że i my nie lubimy tych uczuć, ale staramy się radzić sobie z nimi jak najlepiej. Wbrew pozorom nie warto być zawsze siła spokoju – pokażmy dziecku, że złość jest czymś naturalnym, czymś, co zdarza się wszystkim; w przeciwnym bowiem razie będzie się starało za wszelką cenę stłumić i schować złe emocje, co na dłuższą metę przynosi więcej szkody niż pożytku. Dobrze więc, aby dziecko miało okazję usłyszeć od nas: „Uuuch, tak się dziś zdenerwowałam w pracy, że miałam ochotę walić pięściami w biurko!!!” Pokazujmy też, że w walce ze złością pomocna może być wyobraźnia – jeśli nie mogę akurat walnąć w worek treningowy, mogę spróbować sobie to wyobrazić, być może doraźnie będzie to chociaż częściowo skuteczne.
Kiedy już dziecko pozbędzie się największego napięcia, spróbujmy dowiedzieć się, co było przyczyną złości. Pozwólmy mu opowiedzieć jego wersję zdarzeń, bez oceniania, udzielania rad, moralizowania. Po prostu wysłuchajmy go ze zrozumieniem i empatią. Bagatelizowanie problemu nie sprawi, że będzie on dla dziecka mniej bolesny – spowoduje natomiast, że poczuje się niezrozumiane i więcej się do nas nie zwróci. Rola empatycznego słuchacza jest najtrudniejsza w sytuacji, kiedy z opowieści dziecka wyraźnie wynika, że ono samo odegrało aktywną rolę w eskalacji problemu. Niezwykle trudno jest wówczas powstrzymać się od „wychowywania”. Ważne jest jednak, aby tuż po ataku złości po prostu dziecka wysłuchać i okazać zrozumienie – „To musiało być dla ciebie bardzo przykre. Rzeczywiście, też bym się w tej sytuacji wkurzyła”. Może się okazać, że kiedy dziecko ochłonie, samo zauważy, że popełniło błąd – być może nawet już zauważyło, co tylko zwiększa jego złość i frustrację.
Podsumowując: pozwólmy dzieciom wyrażać negatywne emocje, upewniając się jedynie, że robią to w sposób bezpieczny i nie krzywdzący innych. Bądźmy obok, oferując pomoc, wsparcie i zrozumienie. Pozwólmy się wygadać – lub wykrzyczeć – nie oceniając, nie moralizując i nie wychowując, za to starając się zrozumieć. Przede wszystkim zaś bądźmy modelem cywilizowanego złoszczenia się – sobie również dajmy prawo do złości. Wkrótce może okazać się, że dzieci będą nas w sytuacji złości wspierać tak, jak i my je wspieraliśmy!