Aleksandra Możejko
Najczęściej myślimy, że nie damy rady, nie mamy warunków, po prostu paraliżuje nas strach. Strach o przyszłości, strach przed konsekwencjami podjęcia jakichkolwiek kroków i strach, że nie dojdziemy do celu. Cóż, słynne porzekadło – „mierz siły na zamiary” – ma jak najbardziej sens, tylko czy w obecnych czasach nie skłania ono bardziej do tkwienia w miejscu? Owszem, współczesne warunki życia nie są łatwe i nic nie pokazuje, że w przyszłości ulegną one polepszeniu, jednak gdybym tylko w ten sposób patrzyła na życie, prawdopodobnie nie postawiłabym sobie żadnego celu. A to jednak postawione cele powodują, że nie tkwimy w marazmie, tylko krok po kroku dążymy do postawionych wytycznych. Powoduje, że myślimy, analizujemy, snujemy wizje i wizualizacje jakby to było, gdyby nasz cel był przez nas osiągnięty. To powoduje, że chcemy pokonywać przeszkody i chcemy walczyć o to, aby nikt nie odebrał nam naszych pragnień. W rezultacie to powoduje nasz rozwój i generuje szczęście.
Dlatego między innymi wbrew przeciwnościom postanowiliśmy z mężem podjąć trochę większe przedsięwzięcie niż kupno nowego, umeblowanego malutkiego mieszkania, zapragnęliśmy mieć dom z ogródkiem. Bardzo długo analizowaliśmy sytuację na rynku, obserwowaliśmy zmiany, jakie następują i czytaliśmy prognozy na kolejne lata. Nie wiem, czy moment kupna domu był tym idealnym (pod kątem ekonomicznym), natomiast wiem, że gdybyśmy rok temu nie podjęli tej decyzji, moglibyśmy do dziś tkwić w miejscu. Postanowiliśmy zaryzykować, bo bez tego nie przybliżylibyśmy się do naszego celu, a może nawet i marzenia.
Byliśmy świadomi tego, jakie są konsekwencje kupna starego domu do remontu a w przyszłości posiadania domu, który nomen omen ciągle wymaga remontu. Jednak nie chcieliśmy w naszym odczuciu „pójść na łatwiznę” i kupić czegoś gotowego, ale najważniejsze – chcieliśmy mieć poczucie, że to, co posiadamy, jest konsekwencją naszej pracy i naszych starań. Remont starego domu, oprócz tego, że wymaga wielkiej cierpliwości i uczy pokory, daje niesamowitą satysfakcje, szczególnie, że widzisz jak nadajesz czemuś nowe życie. Mamy świadomość, że dom, w którym mieszkamy niesie ze sobą historię życia innej rodziny, a my chcemy to kontynuować. Oczywiście postawiliśmy sobie wiele malutkich celów, które musimy osiągnąć, aby triumfalnie cieszyć się z osiągniętego na końcu rezultatu, ale nie poddajemy się. Każdemu nowemu wyzwaniu wstawiamy czoła, do każdego zadania podchodzimy rzetelnie. Czasem robiąc coś sami „odkrywamy Amerykę”, jednak mamy świadomość, że jest to nasze doświadczenie, którego nam nikt nie zabierze. Myślę, że zrealizowanie wyznaczonego celu jest dla nas tak ważne, że odkładamy na bok nasze przyzwyczajenia, dolegliwości i nasza dumę. Pokornie po pracy przebieramy się z przysłowiowego uniformu pracowniczego w ubrania „robocze”, łapiemy się za wiadra, łopaty, młoty i sumiennie wykonujemy wszystkie prace budowlane. Przy okazji wypierając stereotypy, że kobiety nie noszą cegieł, nie stawiają murów, nie posługują się młotem pneumatycznym itp. a polecam, bo warto. A na pewno warto dążyć do celu i się nie poddawać.