Kilka lat temu współprowadziła pani program resocjalizacji w zakładzie karnym w Opolu Lubelskim, który miał pomóc osadzonym w walce o zmianę na lepsze. Podobny program wdrażała pani w kobiecym zakładzie karnym na warszawskim Grochowie. Co to były za programy?
Na podstawie istniejących badań oraz pracy klinicznej wyszliśmy z założenia, że większe rozumienie swoich stanów wewnętrznych oraz tego, jak się jest postrzeganym przez innych, ale też stanów emocjonalnych innych ludzi wpłynie na obniżenie agresywnych reakcji. W kontekście więźniów to dosyć istotne, bo wcześniejsze badania wykazały, że takie umiejętności są czynnikiem, który istotnie obniża wrogość i agresję. Dlatego właśnie postanowiliśmy przeprowadzić warsztaty z mentalizacji z osadzonymi.
Program w Opolu Lubelskim był krótki, tylko sześć spotkań, ale nawet po tak krótkim czasie można było zaobserwować różnicę w zachowaniu uczestników. Część osadzonych zaczęła zauważać, że na ich własne reakcje na innych ma wpływ to, jak oceniają ich zachowanie, jakie intencje im przypisują, ale też to, że nie muszą wcale iść za swoją pierwszą oceną, bo ona jest często nawykowa i może być pełna agresji. Pojawiła się więc w ich myśleniu refleksyjność, takie zatrzymanie: „Stop. Dlaczego ja w taki sposób pomyślałem o współwięźniu?!”.