Dlaczego nauczyciele zadają pracę domową? Dzieci spędzają w szkole sporo czasu i przecież właśnie tam powinny zdobywać wiedzę. Niemniej praca domowa nie jest wyrazem złośliwości, czy też, co gorsza, lenistwa nauczyciela. Praca domowa jest absolutnie niezbędna i konieczna w procesie zdobywania wiedzy. W szkole nauczyciel przekazuje wiedzę i informacje, natomiast zadania do wykonania w domu pozwalają na przećwiczenie zdobytych umiejętności na własną rękę, ugruntowanie wiedzy i wykorzystanie jej w praktyce. To dzięki pracy w domu wiedza zdobyta w szkole nie uleci, ale pozostanie w głowie na dłużej i będzie w przyszłości łatwiej dostępna do wykorzystania na kolejnych lekcjach i w życiu codziennym. Aby tak się jednak stało, konieczne jest SAMODZIELNE odrabianie pracy domowej przez ucznia. Jakiś czas temu recenzowałam na łamach Edurady książkę „Poradnik leniwego nauczyciela” i zachęcałam do udziału w szkoleniu pod tym samym tytułem – w tym artykule będę zachęcała do lenistwa rodziców. Dobrzy rodzice często czują się w obowiązku odrabiać lekcje wraz z dziećmi, pilnować, sprawdzać, pomagać i poprawiać. Zainteresowanie procesem edukacji dziecka jest oczywiście bardzo istotne, natomiast im wcześniej dziecko zrozumie, że jedyną osoba odpowiedzialną za wyniki w nauce jest ono samo, im szybciej nauczy się samodzielnie planować swoją pracę, szukać rozwiązań i radzić sobie z problemami, tym bardziej trwałe będą jego sukcesy edukacyjne.
Jak zatem rozsądnie pomóc dziecku z pracą domową?
Wyznacz czas.
Po powrocie ze szkoły młody człowiek potrzebuje kilku chwil, aby odetchnąć, odpocząć, w miarę możliwości poruszać się, coś zjeść. Następnie jednak warto, aby zasiadł do odrabiania lekcji. Ustalmy określoną godzinę, kiedy nasza pociecha ma za zadanie jedynie zasiąść przy biurku i wziąć się do pracy. Niezależnie od tego, czy dziś jest zadane dużo czy mało czy zgoła nic (choć taka sytuacja nie powinna się zdarzać!) o danej godzinie zasiadasz do nauki. Jeśli nie ma żadnych zadań, przeczytaj tekst w podręczniku czy atlasie, powtórz wiedzę z ostatnich lekcji – ta ustalona godzina powinna być codziennie poświęcona nauce.
- Ostatnia instancja
Dzieci są istotami pragmatycznymi i starannie szukają sposobów, aby się nie napracować. Dlatego też przy pierwszym pytaniu, na które odpowiedź nie jest dla nich oczywista, usłyszycie Państwo: „Maaaamoooo, a ja nie umieeeeem…” lub niewinne pytanie: „A nie wiesz przypadkiem ile to jest 40 podzielić przez 8?”. Powstrzymajmy się przed odpowiadaniem na te pytania – czasem jest to trudne, szczególnie w przypadku pytań o tabliczkę mnożenia, przywykliśmy odpowiadać na nie „w nocy o północy”. Pamiętajmy jednak, że odpowiedź znaleziona samodzielnie zostanie zapamiętana, zaś podana przez nas… jednym uchem wpadnie, drugim wypadnie. Ustalmy więc, że zapytanie nas to ostatnia instancja. Poprzednie to głowa i książka. Najpierw zachęćmy dziecko, aby zastanowiło się nad problemem, spojrzało na zadanie z innej perspektywy, pomyślało, czy być może wiedza z innego przedmiotu nie pomoże w rozwiązaniu tego problemu. Druga instancja to książka – zazwyczaj wszystkie zadania w zeszycie ćwiczeń da się bez trudu wykonać zajrzawszy do podręcznika, co jednak jakże często wydaje się naszym dzieciom nadmiernym wysiłkiem. Jeśli nasza pociecha głowiła się samodzielnie, a następnie przeszukała podręcznik i nadal nie znalazła odpowiedzi – wówczas może zwrócić się do nas o pomoc. Upewnijmy się jednak, że poprzednie instancje zostały wyczerpane, zanim udzielimy pomocy – w przeciwnym razie dziecko szybko nauczy się „chodzić na skróty”.
- Daj wędkę, a nie rybę
Jeśli dziecko zwraca się do nas o pomoc, udzielmy jej mądrze. Podawanie odpowiedzi czy gotowych rozwiązań na pewno przyspieszy proces odrabiania pracy domowej, jednak na dłuższą metę nie wpłynie pozytywnie na edukację dziecka. Zamiast odpowiadać na pytanie naprowadźmy dziecko tak, aby samodzielnie znalazło odpowiedź, wskażmy, gdzie jeszcze może znaleźć informacje, podsuńmy inny sposób rozwiązania zadania. Uczmy dziecko uczyć się, a damy mu posag na przyszłość.
- Pracuj nad samooceną dziecka
Niska motywacja do pracy, niechęć do przedmiotu, trudności z pracą domową niezwykle często wynikają z niskiej samooceny. Jeśli młody człowiek jest przekonany, że „nie umie matematyki”, nawet najprostsze zadanie będzie w jego oczach urastać do rangi problemu. Dlatego tak istotne jest, aby wspierać dziecko i dać mu do zrozumienia, że w nie wierzymy. Nie przyklejajmy „łatek” humanisty czy matematyka – mają one destrukcyjny wpływ na motywację, bo skoro jestem matematykiem, to z definicji muszę być kiepska z polskiego, nie będę więc nawet próbować napisać tego wypracowania… Jeśli dziecko ma trudności z jakimś przedmiotem, warto „przyłapać je na sukcesie” – pokazać mu, że coś jednak osiągnęło. Jeśli zadanie jest trudne, nie przekonujmy dziecka, że jest łatwe – powiedzmy raczej, że choć faktycznie stanowi spore wyzwanie, jesteśmy przekonani, że nasza pociecha sobie z nim poradzi. Jeśli będzie potrzebować naszej pomocy, może na nią liczyć, pod warunkiem jednak, że nie będzie oczekiwać, że wykonamy pracę za nią.
Wspierajmy, wierzmy w dziecko, zachęcajmy do samodzielnej pracy. Jeśli nauczy się w okresie nauki szkolnej dyscypliny, odpowiedzialności, regularności – w życiu dorosłym będzie to procentować. Oczywiście nie będziemy musieli na efekty czekać aż tak długo – rzetelna praca nad odrabianiem lekcji przełoży się na lepsze wyniki w nauce, które z kolei poprawią samoocenę dziecka, dzięki czemu będzie miało lepszą motywację do dalszej nauki. Oswójmy pracę domową – ona naprawdę nie jest taka zła!