Dopłynęłam do brzegu rzeki pod nazwą „Szkoła”. Przepracowałam w niej 30 lat, ucząc maluchy czytania, pisania, liczenia, poznawania siebie i innych poprzez pryzmat szacunku i pochylenia się nad dzieckiem. Wplatając w to, co dydaktyczne i ważkie, elementy wychowawcze, budujące człowieka małego, troszkę większego, zawsze plastycznego, dającego się lepić niczym piękne naczynie.
Cała edukacja wczesnoszkolna to taki proces czarowania dziecka swoimi umiejętnościami, sobą, swoim zaangażowaniem. Owo zaangażowanie jest bezcennym aspektem pracy z dzieckiem w młodszym wieku szkolnym. Tylko oddanie całego serca tym, do których przychodzimy, pokonując korytarze szkolne, prowadzi do sukcesu, którym mogą być słowa dzieci „Nasza pani martwi się o nas, przejmuje się nami, dba o nas…” Jeśli słyszymy takie słowa to niewątpliwie znak, że praca z dziećmi zmierza we właściwym kierunku, a my dajemy radę. Bo nasza praca ma sens, jest ważna dla tych, z którymi przychodzi nam pracować.
Nie sposób tutaj wspomnieć o edukacji włączającej. Być może jestem odosobnionym przypadkiem, ale w każdym zespole klasowym znajdowałam kogoś, komu należało pomóc w szczególny sposób, nad kim należało pochylić się bardziej i głębiej…Taka praca jest ogromnie trudna, zabieganie o właściwą komunikację na drodze „Uczeń, rodzic, szkoła” wyczerpujące, ale WARTO! Z perspektywy czasu wiem, że można pokonać trudności, ale wymaga to nie lada wysiłku, czasami zapominania o sobie, o tym, czego się nauczyliśmy… Każde dziecko to indywidualność nade wszystko. Jeśli się uda, bezcenne są słowa ucznia szczególnej troski „Ja lubię chodzić do szkoły”, albo chłopiec, który na początku czwartej klasy ściska mnie w pół na korytarzu szkoły, a jego tato odwraca z uśmiechem głowę, widząc radość syna i moje szczęśliwe zakłopotanie. Najpiękniejsze kwiaty nie oddadzą satysfakcji jaka jest udziałem nauczyciela w takiej chwili.
Myślę również, że oprócz zaangażowania i miłości dedykowanej dzieciom, warto być osobą wymagającą, wyznaczającą jasne, czytelne zasady postępowania swoim uczniom. Trzeba wymagać od nich, ale od siebie jeszcze bardziej. Nauczyciel to osoba, która powinna systematycznie chcieć, dążyć do tego, aby podnosić swoje kwalifikacje, doskonalić umiejętności. Kiedy pamiętam siebie zaczynającą pracę – moim atutem była młodość, dziś jest to doświadczenie i pewien rodzaj profesjonalizmu, szalenie istotny, gdy patrzę na młode praktykantki, które spotykam, gdy rozmawiam z młodymi nauczycielkami, które borykają się z coraz bardziej wymagającymi dziećmi i ich rodzicami. Mam świadomość, jak bardzo wzbogaciła się moja wiedza pedagogiczna w ciągu tych 30 lat pracy, a także, że trzeba systematycznie zabiegać o samorozwój w tym zakresie. Jeśli nie podążasz z duchem czasu – możesz pozostać w tyle. Nie chodzi tutaj o to, żeby nie uczyć się od uczniów, ale żeby wiedzieć dokąd i jaką drogą należy podążać, aby osiągnąć cel, jakim jest wyposażenie dziecka w kompetencje, które pozwolą mu jak najlepiej funkcjonować w klasach IV – VI, może nawet jeszcze dalej.
Na koniec taka „wisienka na torcie”. Właśnie zakończyła się w naszej szkole ewaluacja zewnętrzna całościowa. Miałam przyjemność gościć podczas zajęć w swojej klasie ewaluatora. Dotyczyły one rodziny, tradycji z nią związanych, dzieci spisały się na przysłowiowy medal. Wszyscy 32 uczniowie! Nigdy jednak nie pomyślałabym, że od bardzo wymagającego wizytatora z zewnątrz, usłyszę tak wiele miłych słów na swój temat w kontekście dokonanej obserwacji oraz wykonywanego zawodu. 11 września był najpiękniejszym dniem spośród tych trzydziestu lat pracy pedagogicznej. Ta krótka rozmowa, którą odbyłam z wizytatorem, uzmysłowiła mi, że jestem we właściwym miejscu i płyną z tego korzyści dla innych.
Być może te moje refleksje staną się dla jednych zachętą do wykonywania tego jakże pięknego zawodu, a dla innych przeświadczeniem, że warto całym sobą angażować się w pracę z dziećmi, bez względu na trudności jakie przychodzi nam pokonywać na co dzień. Bez nich nie docenimy wartości słowa sukces rozumianego w jakże różnorodny sposób!