Rodzice XXI wieku to na naszych łamach popularny temat. Nie jest łatwo być rodzicem, gdy wokół wszyscy wiedzą lepiej jak wychowywać dzieci, czego one potrzebują, jakie są skuteczne metody komunikacji z nimi czy wyciągania konsekwencji… W szumie informacyjnym trudno znaleźć własny głos.
Pisaliśmy też wiele o dzieciach XXI wieku i o tym, jak trudne jest dorastanie we współczesnym świecie, pełnym chaosu, pośpiechu i technologii. Nie pisaliśmy jednak do tej pory, że jednym z aspektów utrudniających dzieciom dorastanie bywają … rodzice!
Zabiegani rodzice, kiedy wreszcie znajdą czas dla swoich dzieci, często starają się zadośćuczynić im za swoją nieobecność nadmiernym zainteresowaniem i opiekuńczością. To naturalne, że rodzic chce uczynić życie swojego dziecka jak najlepszy, jak najprzyjemniejszym i jak najprostszym. Gdzie jednak leży granica ułatwiania i pomagania?
W kontakcie z noworodkiem rodzice w dużej mierze są skazani na własną intuicję i umiejętność odczytywania subtelnych sygnałów, aby zrozumieć potrzeby małego człowieka. Mały człowiek jednak dorasta i rozwijają się jego umiejętności komunikacyjne, a część rodziców pozostaje w relacji z nim na etapie odgadywania potrzeb, zanim się jeszcze pojawią. Dopytywanie, czy dziecku chce się jeść lub pić gdy mamy do czynienia z dwulatkiem można jeszcze zrozumieć, jednak kiedy dotyczy pięciolatka, bywa już niepokojące. Mały człowiek nie ma wówczas szansy poczuć głodu lub pragnienia, nauczyć się odczytywania sygnałów wysyłanych przez jego własny organizm, ponieważ każda potrzeba – nie tylko fizjologiczna – jest zaspokajana, zanim jeszcze się pojawi. W takich okolicznościach trudno rozwijać umiejętność komunikowania swoich potrzeb oraz dbania o siebie. Ponadto bywają sytuacje, w których dziecko jasno komunikuje, że nie jest głodne, a mimo to rodzic nalega na spożycie posiłku- bo „wie lepiej”, że już pora. Dziecko uczy się wówczas, że to co czuje ma mniejsze znaczenie, że ekspertem w dziedzinie jego ciała i jego życia jest kto inny.
Podałam przykład posiłków, ale to zaspokajanie nieistniejących potrzeb i profilaktyczne rozwiązywanie problemów dotyczy też innych dziedzin życia. Rodzice decydują, w co dziecko ma się ubrać, czym się bawić, co powinno być dla niego interesujące. Organizują mu czas i wybierają znajomych. A później, po osiągnięciu przez nie określonego wieku, nagle oczekują samodzielności i dojrzałości. Jak można zdobyć jakąś umiejętność nie mając okazji do jej ćwiczenia?
Idea, do której zachęcamy, to zaufanie dziecku. Tak jak wielokrotnie zachęcaliśmy rodziców do zaufania własnym instynktom a nie mądrym książkom czy stronom internetowym, tak zachęcamy do zaufania, że dziecko potrafi poczuć i zakomunikować czego chce i potrzebuje, a czego nie chce. Warto dać mu szansę zadbania o zaspokojenie swoich potrzeb, aby nauczyło się tego na przyszłość. Warto zaufać, że wie, co mu smakuje, kiedy jest zmęczone, jaka zabawka wydaje mu się interesująca. Dać mu przestrzeń na odkrywanie świata, ale też odkrywanie samego siebie. Tylko w ten sposób mamy szansę wychować dojrzałego człowieka, który zna siebie i potrafi o siebie zadbać. Człowieka, który jest ekspertem w dziedzinie własnego życia.