W powszechnym mniemaniu zarówno nauczycieli, jak i znacznej części rodziców, organy, które reprezentują rodziców w szkole nie odgrywają znaczącej roli w funkcjonowaniu placówki. Ich zadaniem jest głównie akceptowanie planu wydatków, który w sporej części wykorzystywany jest na nagrody dla uczniów. Czy jest tak w rzeczywistości?
Otóż, jak pokazały moje ostatnie doświadczenia, nie jest to takie oczywiste.
Uczestnicząc w zebraniach klasowych, ze względu na swoje „liczne” obowiązki, do tej pory jak ognia unikałem wyborów do rady klasowej. Raz nawet pomogłem przy wyborze tego gremium, będąc członkiem tzw. „komisji skrutacyjnej”, ale na tym moja aktywność się skończyła. Byłem też często świadkiem sporego kłopotu wychowawcy klasy, który nie mógł znaleźć chętnych do reprezentowania klasy na forum szkoły.
Przyszedł jednak taki czas, gdy moja córka rozpoczęła naukę w gimnazjum, a ja pojawiłem się na pierwszym zebraniu z rodzicami. W odpowiednim momencie wychowawczyni opuściła salę prosząc wcześniej, aby rodzice wybrali spośród siebie trzech przedstawicieli do rady szkoły.
I nie wiem, jak to się stało, z jakiegoś niewytłumaczalnego w pierwszej chwili powodu, wyciągnąłem rękę w górę zgłaszając swoją kandydaturę. Co ciekawe, równocześnie obok mnie zgłosiły się też natychmiast dwie inne osoby. Wybory odbyły się błyskawicznie, a my niedługo potem znaleźliśmy się wśród innych przedstawicieli rodziców, na posiedzeniu Rady Szkoły.
Pierwsza refleksja, z tego fragmentu – coraz chętniej rodzice, pragnąc mieć wpływ na to, co dzieje się z ich dzieckiem w szkole, chcą aktywnie uczestniczyć w życiu klasy i szkoły. Być może w związku z tym, nie we wszystkich szkołach wybory są już takim problemem, jak jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu.
Kiedy już znaleźliśmy się na wspomnianym spotkaniu Rady Szkoły, zaskoczyła mnie powaga osób, które przewodniczyły temu gremium i właśnie przedstawiały sprawozdanie podsumowujące działalność za poprzedni rok. My, którzy dopiero rozpoczynamy swoją przygodę w radzie dowiedzieliśmy się, jak wiele rodzice mogą w szkole zdziałać, o czym mogą współdecydować wspólnie z nauczycielami, a nawet, w jakich ważnych kwestiach podejmują decyzję samodzielnie. Okazało się, że nagrody dla uczniów to tylko nieznaczna część wydatków finansowych rady, która dzięki ofiarności dobrowolnych składek rodziców wyremontowała kilka pomieszczeń szkolnych, sfinansowała ciekawe programy edukacyjne, czy udzieliła wsparcia uczniom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej.
Od razu poczuliśmy, że te nasze dobrowolne składki mają jakiś sens i będą wydane na naprawdę ważne przedsięwzięcia.
Kolejna refleksja jest taka, że widać było, że rodzice uczestniczący w tym spotkaniu naprawdę czują się partnerami w szkole i to było dla mnie najważniejsze odkrycie tego dnia.
Mam taką nadzieję, że nie jest to tylko przykład pojedynczej szkoły i w Polsce takich placówek są tysiące. Być może jest to postępujący trend – i oby tak było. Rodzice, którzy są w szkole traktowaniu podmiotowo i mają okazję zrealizować swoje pomysły, stają się jej współgospodarzami, na czym tylko zyska dyrekcja, nauczyciele, ale przede wszystkim uczniowie.
Jeżeli, Drodzy Rodzice, w Waszej szkole jest z jakiegoś powodu inaczej weźcie sprawy w swoje ręce. Startujcie w wyborach i współdecydujcie! Macie do tego pełne prawo, zapisane w ustawie o systemie oświaty. Szkoła Waszego dziecka – to też Wasza szkoła!