Pani Dyrektor, Edurada promuje ocenianie kształtujące jako filozofię pracy szkoły. Zastanawiamy się przy tym często również nad celowością zadawania prac domowych uczniom. Placówka, którą Pani prowadzi to szkoła bez prac domowych. Co spowodowało taki kierunek w rozwoju szkoły?
Kiedy spotykałam się z rodzicami i uczniami zadawałam im pytanie:
O jakiej szkole marzycie, opowiedzcie o swoich doświadczeniach. I za każdym razem zarówno jedni, jak i drudzy odpowiadali: żeby nie było pracy domowej!
Kolejny sygnał otrzymałam od grona pedagogicznego. W naszych analizach często pojawiał się problem motywowania uczniów. Nauczyciele zapytani, czego uczniowie nie lubią w szkole najbardziej, odpowiedzieli tak samo: praca domowa.
Dlatego zaproponowałam, żeby coś z tym faktem zrobić. Pierwszym krokiem był trwający dwa miesiące, w okresie kwietnia – maja 2016 roku, program pilotażowy. W tym czasie nie zadawaliśmy pracy domowej. Była to odpowiednio dobrana pora, czas wiosenny, przed zakończeniem roku. Nauczyciele przekonani, że niewiele stracą zgodzili się, choć z pewnymi oporami.
Czy w związku z tym analizowaliście, na ile spadły lub podniosły się wyniki nauczania?
Po zrealizowaniu pilotażu przeprowadziliśmy badania ankietowe. Ich wyniki dały nam zielone światło. Ustaliliśmy, że będziemy kontynuować projekt w formie innowacji. Jeżeli prace domowe mają się pojawiać, to tylko w atrakcyjnej dla ucznia formie, w postaci projektów, czy prac dostosowanych do potrzeb klasy i pojedynczego ucznia. Dzięki temu udało nam się odejść od represyjności tej formy aktywności uczniów.
Pewien problem pojawił się w klasach IV-VI. Nie wszyscy nauczyciele odkryli potencjał tej innowacji. Na szczęście udaje nam się przełamywać te bariery, a poza tym większość kadry od wielu lat dobierana była przez mnie pod kątem realizacji wizji szkoły. To była oczywiście na początku moja potrzeba. Przez dziesięć lat szkoła dojrzewała do tej wizji. Następnie przekonywałam zespół. Potrzebny był mi ten fundament, „zaczyn” do jej realizacji. Przekonywaliśmy następnie rodziców, najpierw Radę Rodziców, a później na zebraniach z opiekunami tłumaczyliśmy, co i jak chcemy zmieniać.
A jeśli chodzi o wyniki nauczania, oczywiście, że nie spadły. Średnia ocen po pierwszym okresie wzrosła z 4,5 do 4,6.
Jak reagują rodzice?
Część rodziców wbrew pozorom nie była przekonana do projektu. Skoro oni w szkole odrabiali prace domowe, to dlaczego nie miałyby tego robić ich dzieci? Na szczęście spora grupa rodziców widziała potrzebę zmiany i był to dla nas ważny sygnał.
A co z ocenianiem kształtującym? Czy ten kierunek pracy z uczniem jest Wam bliski?
Oczywiście. Na przestrzeni lat przygotowaliśmy grunt pod wprowadzenie oceniania kształtującego. Po analizie ankiet wypracowaliśmy, które z elementów i narzędzi OK. będziemy stosować. Wszyscy wykorzystują cel lekcji, „nacobezu”, „światełka”, informację zwrotną czy metodę „zielonego ołówka”. Są też i tacy nauczyciele, którzy we wdrażanie oceniania kształtującego weszli dużo głębiej.
Dzięki wprowadzeniu elementów OK. płynnie udaje się przejść uczniom z pierwszego do drugiego etapu edukacyjnego. Dzieci świetnie potrafią posługiwać się samooceną i oceną koleżeńską. W klasach starszych uczniowie zwłaszcza docenili „nacobezu”, z którym się identyfikują.
Gdyby w jednej myśli miałaby Pani zawrzeć najważniejsze przesłanie szkoły, jaka byłaby to myśl?
Szczęśliwe dziecko w szkole i w domu. Taką też myśl zawarłam w swojej poprzedniej koncepcji funkcjonowania i rozwoju szkoły. Natomiast motto nowej koncepcji brzmi: Szkoła edukacji i relacji.
Pani Dyrektor, jest takie powiedzenie: jaka szkoła, taki dyrektor. Proszę w kilku słowach przybliżyć nam Pani sylwetkę. Jak długo jest Pani dyrektorem, co jest najważniejsze w Pani pracy?
W momencie, gdy odchodziła na emeryturę moja poprzedniczka, zaproponowała nauczycielom, by chętni zgłosili się do ukończenia kursu zarządzania oświatą. Zgłosiłam się tylko ja, a pani dyrektor zaakceptowała moją kandydaturę. Mam nadzieję, że od tego momentu szkoła się rozwinęła. Gdy zaczynaliśmy, kadra liczyła 37 osób, obecnie to ok. 100 nauczycieli. Z 358 uczniów zrobiło nam się ponad 1000. Staram się wykorzystywać sytuacje. W momencie, gdy do szkół „wchodziły” sześciolatki, wyznaczyłam do tych grup najlepszych nauczycieli. Kiedy MEN odeszło od sprawdzianu po VI klasie – wykorzystuję ten czas na innowacje i projekty. Zawsze uważałam, że problemy, które się pojawiają należy rozwiązywać poprzez dialog. Nie lubię kłótni i plotkarstwa, preferuję za to rozmowę z refleksją.
To pozwoliło zbudować zespół, który osiąga sukces. Lidera można poznać po tym, że się za nim podąża. Wszystko o czym mówiłam, udało nam się osiągnąć wspólnie z nauczycielami. Była to ich żmudna praca.
Edurada w dużej części poświęcona jest problemom zarządzania. Jaki styl zarządzania Pani preferuje?
Zdecydowanie preferuję demokratyczny styl zarządzania. Oczywiście pewna forma nadzoru jest konieczna. Ale wszędzie tam, gdzie jest to możliwe model demokratyczny powinien przeważać. Chętnie konsultuję działania z nauczycielami, deleguję uprawnienia na wicedyrektorów. Ważna jest dla mnie lojalność i wzajemne zaufanie. Myślę, że w dużej mierze wynika to z mojej osobowości.
Pani dyrektor, bardzo dziękuję za rozmowę i życzę wytrwałości w realizacji dalszych zamierzeń i planów.