– Proszę Państwa – mówi szef firmy „modowej” do swoich pracowników. – zajmujemy się kolekcją damską, młodzieżową i dziecięcą. Jestem naprawdę bardzo zadowolony z tego, jak rozwijają się te trzy działy. Znacie mnie jednak i wiecie, że to mi nie wystarczy. Potrzebuję nowych wyzwań. Chodzi mi po głowie stworzenie nowego działu – męskiego. I w tym obszarze widzę ogromny potencjał. Szczególnie, że mało firm zajmuje się profesjonalnie modą męską. Docelowo chciałbym, abyśmy się zajęli grupą mężczyzn pomiędzy 25 a 40 rokiem życia. Kto z Państwa chciałby zająć się tym projektem?”
Nastąpiła grobowa cisza. Wszyscy natychmiast spuścili głowy. Widać było, że każdy z uczestników spotkania rozpoczął głęboką rozmowę z samym sobą. Zauważyłem, że u części osób, ich myśli krążą wokół argumentów na „nie”: „Nie jestem głupi, i nie będę tyrał dla firmy. Mam przecież tyle własnych zajęć. Niech robią to inni. Oni mają więcej czasu. Czy on jest niepoważny? Teraz, kiedy jest kryzys na rynku – my mamy rozwijać nowy dział?! A tak na marginesie – to bez sensu zajmować się facetami, którzy tak mało uwagi poświęcają modzie. Zastanawiam się, co się stanie, jeżeli projekt mi nie wyjdzie. Z pewnością przerzucą na mnie całą odpowiedzialność. Nie, aż takim samobójcą, to ja nie jestem”.
W taki sposób myśli ktoś, kto ma mentalność człowieka biednego. Człowiek o takich cechach osobowości wszystkie nowe wyzwania traktuje jako dodatkowy kłopot. Nowe przedsięwzięcia odbiera w kategoriach zagrożenia swojej wolności. Charakterystyczne jest to, że przeciwności doszukuje się głównie w świecie zewnętrznym.
Człowiek o mentalności „biedaka” szuka usprawiedliwień, dlaczego nie może podjąć się danego zadania. I o dziwo – zawsze je znajduje. W wyniku takiej postawy staje się „pierwszym hamulcowym” w firmie, instytucji, szkole, a często także w domu. Niestety człowiek „klęski” podobnie zachowuje wszędzie tam, gdzie funkcjonuje. Całą swoją energię, intelekt i doświadczenie zużywa na szukanie argumentów, że dane przedsięwzięcie nie ma sensu, i jest głęboko przekonany, że nie zakończy się sukcesem. W tym stylu myślenia bywa niebywale konsekwentny. Czasami aż do bólu. Brak mu wewnętrznej determinacji. Nie ma w nim wiary, że projekt ma szanse powodzenia.
Człowiek z mentalnością „biedaka” jest też pierwszym „zatruwaczem” w swoim środowisku. Zabiera energię kolegom, którzy mają ochotę do działania. Jest zakałą firmy.
Tym większą, im większy ma w sobie potencjał intelektualny. Zużywa go na krytykowanie i pomniejszanie zasług innych. Optymistów stara się wciągnąć we własną otchłań niepowodzeń i klęsk. W jego przekonaniu sukces jest bezpośrednio uzależniony od szczęścia. I dlatego liczy na nie, grając całe życie w totolotka. Jest przekonany, że to szczęśliwy los pozwolił mu przenieść się w świat ludzi bogatych. Wierzy w ideę symbolicznego, amerykańskiego pucybuta, który stał się milionerem. Ale jest to oczywiście niemożliwe, bo przecież ciągle siedzi w nim mentalność człowieka biednego. Z jego wewnętrznej rozmowy wynika, że lepiej siedzieć cicho, a niech wychylają się inni.
Ale na szczęście dla szefa tego zespołu i całej firmy są jeszcze tacy, którzy myślą inaczej i
jego propozycje traktują jako szansę dla siebie: „Chyba ta propozycja jest naprawdę super. To pole jest jeszcze dziewicze. Nie tylko w naszej firmie! Otwiera się fantastyczna możliwość do działania. Przy okazji mogę się przecież dużo nauczyć. Oczami wyobraźni już widzę tę wspaniałą kolekcję i pokazy mody. Bardzo bym chciał, żeby to mnie szef wybrał do tego projektu. Muszę szybko się zastanowić, jak go przekonać, że to ja jestem najlepszym kandydatem. Widzę też paru fajnych kolegów, którzy mogliby się włączyć do tego przedsięwzięcia.”
Ten sposób myślenia mają ludzie o mentalności „człowieka bogatego”. Oni świat odbierają poprzez pozytywy. Szukają argumentów na „tak” – co ma się wydarzyć i co należy zrobić, aby projekt czy przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem? Ludzie ci są przekonani, że największe rezerwy tkwią w nich samych i tam szukają energii do działania. Stawiają sobie jasno określony cel i mają w sobie determinację do twórczego działania. Ta część zespołu to prawdziwe lokomotywy. Firma ma szanse rozwijać się jedynie dzięki tym ludziom. Oni są także przykładem dla innych.
Szef patrzy na tych ludzi z podziwem i wdzięcznością.
Ludzie z mentalnością „bogacza” nie opierają swoich sukcesów na szczęściu. Ich dewizą jest ciężka praca i ciągłe doskonalenie siebie i tego, co ich otacza, na co mają wpływ. Może jeszcze dzisiaj nie są ludźmi bogatymi, ale z taką mentalnością prędzej czy później nimi zostaną. Czy nam się podoba, czy nie – taka jest logika i prawa natury.
Po bardzo długiej chwili, przeszywającą ciszę przerwało wystąpienie jednej z osób tego zespołu: „Ja chciałabym dostać szansę poprowadzenia tego projektu”. Za chwilę odezwali się inni, z propozycją włączenia się do tego zadania. Szef był szczęśliwy. Okazało się, że ma w zespole sporo „lokomotyw” do ciągnięcia tego pociągu, który nazywa się firmą.
Wyczulam na ten problem wszystkich tych, którzy zajmują się kształtowaniem osobowości młodzieży – rodziców i nauczycieli. W Was tkwi ogromna siła. To Wy jesteście w stanie u swoich podopiecznych rozwijać mentalność „człowieka bogatego” albo pozwolić im pozostać w świecie na „nie”, świecie ludzi biednych.
Tylko człowiek bogaty, który przez całe swoje życie nigdy nie zaznał prawdziwej biedy może powiedzieć, że pieniądze szczęścia nie dają.