Wróciłam niedawno z „Empiku”, obładowana książkami, które chciałam kupić, a także tymi które zgarnęłam z półki bez zastanowienia i których zakup mógł jeszcze poczekać. Na samym wierzchu torby świecił słoneczną żółcią fajansowy i absolutnie niepotrzebny mi kubek. Pełna torba była odwrotnie proporcjonalna do mocno uszczuplonych zasobów mojej portmonetki. Przypomniało mi się zdanie, które na jednym ze swoich zdjęć zatytułowanym „5 zasad etycznego życia” zamieściła na Facebooku poradnia PrimoPsyche: „Zanim wydasz –zarób”. Otóż to! I dodam do tego: „ Zanim wydasz- zaoszczędź”!
Słuszna moim zdaniem sentencja, skłoniła mnie do rozważań na temat oszczędzania, rozważań aktualnych teraz, bo przecież październik obwołano miesiącem oszczędzania.
Muszę przyznać, że nie jestem osobą oszczędną. Nie nauczyłam się tego w dzieciństwie, a jak mówi porzekadło „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” . Wychowanym w komunistycznym systemie pokoleniom marksistowska ekonomia wpajała przekonanie, że pieniądze są zasadniczo czymś w rodzaju „zła koniecznego”, a dążenie do posiadania zasobów finansowych stało bardzo nisko w hierarchii komunistycznych wartości. Społeczeństwo komunistyczne identyfikowało pieniądz z władzą, a jego posiadanie ówczesna propaganda przedstawiała jako środek ucisku i wyzysku „klas posiadających”, implikując w swej indoktrynacji, że osoby zamożne są z etycznego punktu widzenia co najmniej podejrzane. Usamodzielnianie się ekonomiczne dzieci i młodzieży w systemie komunistycznym rozpoczynało się z późno, a wychowanie ekonomiczne nie było zbyt popularne. Młodzieży brakowało motywacji do oszczędzania. Wszystko to nie tłumaczy wprawdzie dostatecznie i wyczerpująco mojej rozrzutności w księgarniach, ale jako dygresja może być wstępem do moich ogólnych rozważań dotyczących oszczędzania, którymi chciałabym podzielić się z czytelnikami Edurady.
Zainteresowanie problematyką oszczędzania pojawiło się początkowo w obszarze nauk ekonomicznych. Z ekonomicznego punktu widzenia oszczędności definiowane są jako ta część dochodu, która nie jest natychmiast konsumowana, lecz odraczana na okres późniejszy. Jest to aktywny proces, który wymaga powściągliwości i zapobiegliwości, dzięki czemu poświęcamy coś, co możemy mieć w chwili obecnej, na rzecz przyszłości. Ma to nieco negatywny wydźwięk, ponieważ rezygnacja z natychmiastowej gratyfikacji jest aktem samokontroli i wymaga treningu i wytrwałości. A przecież u większości osób pojęcie oszczędzania ma raczej pozytywne konotacje. Ludzie zdecydowanie chcą oszczędzać.
Jakie więc są motywy sprzyjające oszczędzaniu, dla jakich celów lub wartości ludzie podejmują wysiłek związany z oszczędzaniem ?
Powody oszczędzania mogą być różne. Możemy oszczędzać mając na uwadze rezerwę na wypadek nieprzewidzianych życiowych katastrof i związanych z nimi wydatków, a więc kierując się zapobiegliwością. W trosce o nasze finansowe zabezpieczenie w przyszłości przezornie zadbamy np. o miesięczne składki emerytalne. Możemy też praktykować „spekulacyjne” oszczędzanie, inwestując część naszego dochodu np. w akcje i obligacje, w nadziei na osiągnięcie dodatkowego zysku.
Naturalnie, myśląc np. o kuszącej wizji corocznych wakacji nad morzem, regularnej nauce języka angielskiego czy większym mieszkaniu, odkładamy pieniądze w celu poprawy standardu naszego życia. Ludzie młodzi, od niedawno posiadający własne dochody, mogą oszczędzając, zdobywać coraz większą niezależność od ekonomicznego wsparcia rodziców: „Oszczędzam, bo wtedy nie muszę prosić rodziców o droższe rzeczy, które chcę sobie kupić.”
Oszczędzamy również z pobudek „charytatywnych”: „Oszczędzam, żeby móc dawać pieniądze innym” np. „W trosce o potomstwo chcę pozostawić po sobie spadek”.
Możemy odkładać nadwyżkę dochodową na najnowszy komputer, luksusowy samochód czy wakacje na Malediwach. I wreszcie, identyfikując się z postacią Wuja Dagoberta z disnejowskich komiksów, oszczędzamy (na szczęście rzadko) …z czystej chciwości i skąpstwa. „Oszczędzam, bo lubię patrzeć, jak rosną moje oszczędności”.
Czy warto już od najwcześniejszego dzieciństwa zadbać o dziecięcą skarbonkę, do której nasza latorośl będzie odkładać swoje „kieszonkowe”? Czy nasze pociechy będą w przyszłości lepiej i oszczędniej zarządzać swoimi dochodami jeśli ich rodzice podejmą wcześniej pewne działania edukacyjne w tym zakresie ?
Otóż tak, mówią badacze. Stwierdzono, że rodzice odpowiednio zachęcając dzieci i młodzież do oszczędzania, dając regularne kieszonkowe, czy też ucząc planowania wydatków i zarządzania pieniędzmi, powodują, iż ich dzieci lepiej uświadamiają sobie różnorodność motywów oszczędzania.
Wychowanie ekonomiczne dzieci musi jednak uwzględnić fazy rozwojowe dziecka i dostosowywać środki wychowawcze do aktualnego stopnia rozwoju poznawczego dziecka. Trzyletni maluch nie potrafi jeszcze zrozumieć tego, że pieniądze są konieczne i że trzeba je mieć, żeby coś kupić. Ale już pięciolatek osiąga poziom rozwojowy, na którym rozumie, że pieniądze służą do płacenia, ale uważa np. że za jeden przedmiot trzeba zapłacić jedną monetę. Zabawy w sklep, wydawanie reszty przez sprzedawcę, rola klienta i sprzedawcy wydającego resztę, czyli towarzyszenie dziecku w procesie kształtowania się pojęć ekonomicznych mogą być tu pomocne. W wieku około 11-12 lat dzieci opanowują wszystkie typy wymiany i rozumieją czym jest zysk.
Chcąc, aby nasze dziecko w przyszłości potrafiło oszczędzać, nie wystarczy jednak jedynie dawać mu stosowne do wieku, cotygodniowe „kieszonkowe” i sprawdzać razem z wychowankiem jego aktualny stan. Istotne znaczenie w kształtowaniu postaw oszczędnościowych dzieci i młodzieży mają rozmowy z rodzicami o sprawach finansowych. Interesujące są wyniki badań naukowych zajmujących się tym zagadnieniem. Potwierdzają one hipotezę o istotnej roli modelowania w kształtowaniu się postaw wobec oszczędzania, podkreślając, iż pozytywny przykład matki jako osoby dobrze zarządzającej finansami daje nastolatkom większe zaufanie wobec rodziców w kwestiach finansowych.
Badając zachowanie oszczędnościowe nastolatków zaobserwowano, że istotne tu są dwa wymiary postaw matek wobec pieniędzy: awersja wobec zobowiązań finansowych oraz władza płynąca z pieniędzy. Dzieci matek niechętnie zaciągających pożyczki i kredyty istotnie częściej posiadały własne oszczędności. Z kolei traktowanie przez matki pieniędzy jako źródła władzy i prestiżu wiązało się z mniejszą skłonnością nastolatków do oszczędzania pieniędzy. Paradoksalnie pozytywny przykład ojca zwiększa zależność młodzieży od rodziców, czyli powoduje postrzeganie oszczędzania jako niepotrzebnego, ponieważ to rodzice stanowią główne źródło pieniędzy nastolatka.
Zdolność do oszczędzania jest również uwarunkowana genetycznie i zależna od temperamentu. Istotne w tym wypadku okazały się dwie obserwacje. Osoby powściągliwe, introwertywne, a jednocześnie wykazujące niski poziom reakcji lękowych, wykazywały wyższy poziom samokontroli i większą skłonność do oszczędzania. Badane nastolatki, u których w zachowaniu emocjonalnym dominowała złość, postrzegały oszczędzanie jako trudne, i częściej doświadczały problemów z odraczaniem konsumpcji, a także odczuwały mniejszą potrzebę oszczędzania. Również osoby ekstrawertywne, aktywne i odznaczające się wysoką towarzyskością, mogły wykazać się rzadziej niż inni oszczędnościowym kontem.
Ten ostatni, uwarunkowany temperamentem czynnik, wpływający na potrzebę i umiejętność oszczędzania, może być dla rodziców wyjaśnieniem, dlaczego ich dzieci poddane tym samym metodom edukacji ekonomicznej osiągają w tym procesie odmienne rezultaty. Kazio, oszczędny i zapobiegliwy, spędzający większość czasu z nosem w książkach, odziedziczył temperament po mamie. Zosia, jego siostra, ruchliwa „złośnica”, aktywna i najchętniej spędzająca swój wolny czas w towarzystwie przyjaciół, której skarbonka zawsze była pusta, to przecież cały tata.
Czy wobec tego należy doradzić rodzicom Kazia i Zosi, żeby podarowali sobie edukację ekonomiczną dzieci? W żadnym wypadku! Temperament to tylko jeden z wielu czynników uwarunkowujących oszczędzanie i ,jak się okazuje, nie najistotniejszy. Zosia może nieco później niż jej brat skorzysta z pozytywnego przykładu rodziców, ale bez niego, wyrosłaby prawdopodobnie na utracjuszkę,niezdolną do zarządzania finansami i zaspakajającą swoje potrzeby przy pomocy zaciąganych kredytów.
Tak więc uczmy nasze dzieci najwcześniej, jak to możliwe oszczędnego gospodarowania pieniędzmi, aby w przyszłości nie postrzegały oszczędzania jako czegoś trudnego, wręcz niemożliwego. Edukacja ekonomiczna zaoszczędzi im w konsekwencji w ich dorosłym życiu wzmożonego, przykrego uczucia frustracji towarzyszącego procesowi odraczania przyjemności.