Co zrobić, aby wielbłąd chciał napić się wody?

Czyli pozytywne motywowanie siłą napędową zarządzania. Brzmi pięknie, ale jak to zrobić?

Na łamach naszego portalu toczy się ciekawa dyskusja na temat sposobów motywowania pracowników. Gros osób twierdzi, że należy sięgać do pozytywów, i na nich budować współpracę. Sposób ten wyzwala nową energię i podtrzymuje entuzjazm.

Padają też odważne dość pytania: A co zrobić, jeśli tych pozytywów jest niewiele? A bywa też i tak, że trudno nam znaleźć punkt zaczepienia. Co robić wtedy? Czy powinniśmy sięgać do rezerw pracownika, i bazować na jego słabych stronach? Wielu specjalistów twierdzi, że jest to metoda skuteczna, ale dość wcześnie dochodzi się do granic możliwości tego sposobu motywowania. Można wielbłąda zmusić za pomocą kija i marchewki, aby podszedł do wodopoju. Ale czy stosując ten rodzaj narzędzia spowodujemy, że wielbłąd napije się tej wody? 

Mam wrażenie, że właśnie o to idzie cała gra. Za pomocą nagród i kar jesteśmy w stanie zmusić pracownika do wykonywania jego podstawowych obowiązków. Jest takie powiedzenie: z niewolnika nie ma pracownika. Jeżeli metoda kija i marchewki byłaby skuteczną metodą motywowania w każdej sytuacji, to zarządzanie ludźmi byłoby jedynie zwykłym, prymitywnym rzemiosłem.

 

Z perspektywy wielu lat zarządzania różnymi zespołami wiem, że kierowanie ludźmi jest wielką sztuką. Dość często zastanawiam się, jak to się dzieje, że przy jednym trenerze dany zawodnik nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych. Natomiast przy innym dostaje nowe życie i staje się wielką gwiazdą.

Rozpiętość pomiędzy sukcesem a porażką jest niewyobrażalna. Ale przecież dotyczy tego samego człowieka. Specjaliści od motywowania twierdzą, że potencjał w każdym z nas jest nieograniczony i nie jesteśmy go w stanie wcisnąć w zamknięte ramy. Ja mogę powiedzieć, że skorzystałem ze wszystkich rezerw pracownika. Ale już Ty ze swoim talentem i podejściem możesz w nim odkryć nowe podkłady i możliwości.

Bardzo często zdarza się, że możliwości pracownika są uśpione i pozornie nie widać w nim wielkiego potencjału. Potrzebuje on pierwszego impulsu, prawdziwego sukcesu. Może być to początek nowej jego drogi rozwoju. Wszystko zaczęło się od Ciebie. To Ty odkryłeś to coś, czego my wszyscy, poprzednicy tego nie zobaczyliśmy. Dlatego praca z ludźmi jest tak fascynująca.

Jednak przyszedł ten czas, aby zadać fundamentalne pytanie: jak oni to robią? Patrzą i widzą. Ja przecież patrzę i nawet chcę zobaczyć, ale niestety niewiele z tego wynika?

 Ktoś mi kiedyś przy okazji powiedział:
– Słuchaj. W każdym z nas ścierają się dwie siły: siła lęku i siła wiary. Jeżeli chcesz być człowiekiem sukcesu to staraj się celebrować siłę wiary. Mów sobie: Dam radę. To zadanie leży w zakresie moich możliwości. W taki sposób staraj się siebie motywować i bądź w tym konsekwentny.

Niestety bardzo często odzywa się we mnie druga strona tego samego medalu. Nie dam rady. Ja tego nie potrafię. Musze odpuścić.

Mój kolega skwitował swój wywód takimi słowy:
– Walka pomiędzy lękiem i wiarą towarzyszy nam przez całe życie. Aby odnosić sukcesy, w naszym otoczeniu powinien znajdować się ktoś, kto będzie w nas wierzył, a jego opinia będzie dla nas szczególnie ważna. 

W pracy takim naturalnym towarzyszem jest Twój szef, który swoją postawą może zapracować na miano lidera. Będąc w tej roli powinieneś mieć świadomość, że masz ogromny wpływ na swoich pracowników, i to od Ciebie zależy, jaką stronę ich osobowości będziesz celebrował: lęk, z którym sobie nie radzą, czy wiarę, której nie mają za wiele. Możesz skupić na lęku pracownika i stwierdzić: Kolejny raz się okazało, że to zadanie Cię przerasta. Jak zwykle nie potrafisz się zmobilizować. Ten pomysł jest oczywiście nietrafiony. To tylko niektóre sformułowanie, których używa lider wzmacniając lęk w swoich pracownikach.

W niezbędniku lidera masz też inne narzędzia, z których możesz skorzystać. Celebrujesz w swoim pracowniku siłę wiary. Możesz stwierdzić: Radzisz sobie coraz lepiej, widzę Twój wysiłek i zaangażowanie. Postępy, jakie robisz w pracy są naprawdę imponujące. Ale też nie ucieknę od pytania: co zrobić, jeśli tych postępów nie widać.

Spróbuję na to pytanie odpowiedzieć przykładem.

Mówi nauczyciel do ucznia:
– Mam już dosyć Twoich wagarów. Jesteś nieodpowiedzialny. Proszę, daj mi dzienniczek, a ja powiadomię Twoją mamę, jakiego ma syna.

Ten sam nauczyciel może powyższy problem rozwiązać w inny sposób:

– Janku, wprawdzie dawno się nie widzieliśmy, ale bardzo się cieszę, że jesteś dzisiaj z nami. Będziemy szczęśliwi, jeśli wytrwasz w szkole do końca dnia. Z pewnością docenię Twój wysiłek. A teraz powitajmy Janka brawami i pomóżmy mu odnaleźć się w klasie po tak długiej nieobecności.

Co myślicie o takiej postawie nauczyciela? W psychologii takie zachowanie nazywamy postawą Pigmaliona. Jeżeli jeszcze nie jesteś pilnym uczniem, to wcześniej czy później nim się staniesz.

Wiesz, dlaczego? Bo wierzy w Ciebie Twój nauczyciel, i za wszelką cenę szuka w Tobie nawet najmniejszych pozytywów, i na ich podwalinach tworzy Twoją przyszłość. Droga ta jest wyjątkowo długa i wyboista. Na wyniki trzeba czekać czasami bardzo długo. Musimy mieć w sobie dużo pokory, ale warto, bo efekty dają nieograniczoną satysfakcję.

Proponowany model postępowania opiera się na zasadzie wzajemnego szacunku. My pedagodzy nazywamy to „wzajemną podmiotowością”. Za tym sposobem myślenia przemawia jeszcze jeden argument. Osiągamy sukcesy w pracy z ludźmi, ale nie łamiąc ich osobowości. Dyrektor jednej ze znanych firm miał konflikt z kierownikiem filii. Próbował porozumieć się z nim przez telefon. Pozornie doszło do rozwiązania problemu. W głowie dyrektora został jednak niepokój. Zastanawiał się, na ile ten incydent wpłynie na ich dalszą współpracę, i nie odbije się na entuzjazmie pracownika do wykonywania zadań. Co zrobił?   Jaką podjął decyzję? Wsiadł w samochód i przejechał kilkaset km, aby spotkać się z pracownikiem i oczyścić ich wspólne relacje. A przecież najłatwiej byłoby wezwać pracownika przed oblicze dyrektora. On jednak postąpił inaczej. A Wy oceńcie, czy było to właściwe rozwiązanie?

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *