Z wykształcenia jestem pedagogiem specjalnym i polonistą. Przez pięć lat pracowałam w szkole specjalnej, w szkole masowej zajmowałam stanowisko pedagoga, a od dwudziestu lat uczę języka polskiego. Od momentu rozpoczęcia pracy pełnię funkcję wychowawcy klasy. Od trzech lat jest to oddział integracyjny, do którego uczęszcza siedmioro uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, w tym czworo posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Mam więc możliwość spojrzenia na to zagadnienie z różnej perspektywy. Jako nauczyciel z wieloletnim doświadczeniem obserwuję zmiany zachodzące w procedurach udzielania pomocy psychologiczno – pedagogicznej. Uczestniczę również w realizowaniu pomocy jako polonista i wychowawca, koordynuję pracę zespołu klasowego, opracowywanie IPET- ów, występuję do dyrektora szkoły z wnioskami objęcie uczniów konkretnymi działaniami.
W czasach, kiedy sama uczęszczałam do szkoły, uczeń, który miał problemy z nauką, popełniał błędy ortograficzne, był postrzegany jako leniwy, a wielu zeszytach pojawiały się uwagi „Pisz staranniej”, „Brzydkie pismo”. Jestem pewna, że gdyby ówczesnym uczniom udzielono takiego wsparcia jak obecnie, byłoby im dużo łatwiej.
W swojej pracy spotkałam i spotykam się nadal z wieloma sytuacjami trudnymi. Najbardziej utkwił mi w pamięci przypadek chłopca skierowanego do szkoły specjalnej bez wnikliwej analizy jego problemów. Byłam wtedy wychowawcą klasy piątej i uczyłam w niej większości przedmiotów. Trudność sprawiała mu przede wszystkim nauka języka polskiego, pamięciowe opanowywanie tekstów z podręcznika, również z innych przedmiotów. Zapamiętywał za to bardzo dużo z tego, co mówiłam, czy czytałam. Pierwsza kontrola zeszytu zwróciła moją uwagę na problem chłopca. Pismo było wyjątkowo niewyraźne, przypominało „robaczki”, urwane wyrazy. Zwróciłam się tym problemem do pracujących w szkole specjalistów, pedagoga i psychologa. Uczeń został skierowany na ponowne badania psychologiczno – pedagogiczne, które ujawniły iloraz inteligencji powyżej normy wiekowej, ale jednocześnie dysgrafię, dysleksję i dysortografię. Po dość długich procedurach uczeń ten wrócił do szkoły masowej (oczywiście nie tej, z której został do nas skierowany). Przypadek ten uświadomił mi, jak łatwo można skrzywdzić dziecko przy wadliwie funkcjonującym systemie pomocy psychologiczno – pedagogicznej. Dlatego zmiany, jakie zachodzą w tym obszarze pracy szkoły, są bardzo ważne.
Agnieszka Łąka