Czy jest się czym przejmować?
Z raportu FDDS (Patotreści w Internecie. Raport o problemie), który przytacza badania z marca i kwietnia 2019 roku wynika, że 84% dzieci w wieku 13 – 15 lat wie, co to są patostreamy, a 37% oglądało je w przeciągu ostatniego roku. Skąd czerpią tę wiedzę? 53% od rówieśników, znajomych, ale 30% – przypadkiem, na przykład z wyświetleń, jako polecenie, rekomendacja na oglądanych przez siebie stronach. 27% – z wysyłanych, przez użytkowników grup zamkniętych, linków.
Dlaczego oglądają?
Przede wszystkim z ciekawości (75%), z nudy i „dla zabicia czasu” (29%). Rozrywkę widzi w tym 24%. 10% chce być na czasie i nie odstawać od grupy rówieśników. Boją się wykluczenia. To ważny argument, gdyż materiały oglądane w sieci przez daną grupę rówieśników, współtworzą kod, jakim posługują się potem jej członkowie. Przyznają też w swoich odpowiedziach, że oglądają „dla beki”, jednak biorąc pod uwagę różną wrażliwość młodych odbiorców i mocną w tym czasie podatność na wpływ różnych bodźców, niekontrolowany kontakt z patotreściami faktycznie jest społecznie niepożądany.
Wszechobecnie obserwowane obniżenie standardów kultury społecznej, dyskutowane również przez nauczycieli w szkołach, ma swoje źródło, między innymi, w społecznym przyzwoleniu na istnienie takich treści w przestrzeni publicznej. Dla podniesienia oglądalności programu tv, gali MMA, czy innych wydarzeń, zaprasza się popularnych patostreamerów, przyczyniając się tym samym do przedefiniowania granic kultury osobistej, poprawności stosunków społecznych, jakości zachowań. Natomiast dzieci i młodzież, będący wciąż w procesie uczenia się kompetencji społecznych, muszą mieć jasno te granice określone, żeby bezpiecznie się w nich poruszać.
Szkodliwość.
W Polsce zjawisko patostreamingu zyskało szczególną popularność. Bezdyskusyjna jest jego szkodliwość i negatywne, demoralizujące oddziaływanie. Trudno jednak stwierdzić, do czego faktycznie, jeżeli chodzi o konsekwencje związane z psychiką dzieci i młodzieży, może przyczynić się kontakt z patotreściami. To bowiem może zależeć od wielu indywidualnych czynników oraz aktualnych postaw i zaangażowania procesów poznawczych osób mających kontakt z tego typu przekazem.
Biorąc pod uwagę, że dzieci uczą się również przez naśladowanie oraz utrwalanie powtarzanych często sytuacji oraz treści, można uznać, że patostreaming wywiera – w mniejszym, bądź większym stopniu – destrukcyjny wpływ. Mówimy tu o tzw. argumencie ewolucyjnym (Albert Bandura, Teoria społecznego uczenia się), skupiającym się na tym, jak ważne jest modelowanie postaw w procesie rozwojowym – dzieci bowiem uczą się sposobów postępowania adekwatnych do sytuacji, naśladując zachowania starszych, w tym starszych, aktywnych w Internecie.
Idąc dalej w rozpatrywaniu szkodliwości patotreści, warto wspomnieć o teorii kultywacji (Gerbner, Gross, Morgan i Signorelli, Dorastanie z telewizją, 1994), zgodnie z którą „wystawanie widzów na długotrwałe działanie tych samych bodźców prowadzi do przyjęcia przez nich określonego sposobu patrzenia na świat, zbieżnego z oglądanymi obrazami”. Jeżeli przyjęte przez dziecko – w takich, czy innych okolicznościach – obrazy wypaczonej rzeczywistości nie będą korygowane przez dorosłych w domu, mogą opacznie zostać utrwalone, jako wzorce akceptowalne społecznie. Dlatego też niezmiernie istotne jest budowanie umiejętności społecznych u naszych podopiecznych, zarówno w domu, jak i w szkole, budowanie relacji, w której dziecko będzie miało zaufanie do dorosłego. Im wyższy poziom umiejętności społecznych, dojrzałość w interpretowaniu treści, poziom zaufania do dorosłego, tym mniejsze zaangażowanie w nieodpowiedni tekst przekazu dostępny w sieci.
Pierwsze zetknięcie z patotreściami zawsze wzbudza dyskomfort, niepokój, świadomość, że „coś jest nie tak” i nadszarpuje dziecięcą wrażliwość. Stopniowo jednak następuje przyzwyczajenie i przyjmowanie takiej formy przekazu, jako normalnej, tym bardziej, jeżeli jest właśnie popularna, akceptowana, łatwo dostępna, a często, jak mówiliśmy, medialnie sankcjonowana.
Ciąg dalszy za tydzień!