Teoretycznie nawet 8 tys. złotych miesięcznie mógłby zarobić rodzic za naukę swojego dziecka, gdyby tylko rząd chciał mu za to zapłacić. Inna sprawa, że takich zarobków nie mają nawet najlepsi nauczyciele, więc trzeba by się pogodzić z kwotą co najmniej o połowę niższą. A jeśli wziąć pod uwagę inne uwarunkowania, to z kwotą zerową, bo nawet w przypadku autentycznej edukacji domowej nikt nie przewiduje jakiejkolwiek rekompensaty finansowej dla rodziców.
Szkoły nie wracają do nauki stacjonarnej, a to oznacza, że wielu rodziców będzie razem ze swoimi dziećmi kontynuowało naukę w domu.
Rodzice i podatnicy – którzy słusznie uważają, że utrzymują system edukacji w Polsce – nie otrzymują usługi za którą płacą, do tego zadania za które zapłacili muszą wykonywać sami. Bo w wielu przypadkach cała odpowiedzialność za edukację dzieci spada na nich.
Każda godzina pracy rodzica z uczniem to ulga dla systemu oświaty państwowej, dlatego są rodzice, którzy uważają, że powinni otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę.
Próbę policzenia tego, ile rodzic uczący własne dziecko powinien zarobić, podjęła Teresa Moskal, dyrektor Szkoły św. Benedykta, prowadzącej uczniów w edukacji domowej. Wg niej to 20 zł za godzinę, w skali miesiąca 3,2 tys. zł brutto.
Źródło i cały tekst: https://www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/jaka-jest-cena-uczenia-dziecka-w-domu,261934.html