Psychologia odróżnia martwienie się od lęku, strachu i paniki. Holly Hazlett-Stevens nazywa martwienie się „myślowym” elementem lęku. Martwimy się, czyli intensywnie, długotrwale myślimy o czymś, co budzi nasz niepokój, czego się obawiamy niejako na zapas. Często te myśli przychodzą automatycznie i nie chcą odejść, przybierając formę gonitwy. I jeśli w dodatku są negatywne, samokrytyczne, deprecjonujące, mówimy o ruminacji, czyli nadmiernym przejmowaniu się wszystkim. Ruminacje tworzą iluzję niemożności oddzielenia się od myśli, co jest charakterystyczne dla depresji. Natomiast lęk obejmuje wszystkie uczucia i reakcje fizjologiczne, które towarzyszą zmartwieniom. Jednym z najczęstszych symptomów lęku jest napięcie mięśniowe, a gdy zbliżają się wydarzenia lub sytuacje, których się obawiamy, dochodzą kolejne objawy, takie jak przyspieszony rytm serca czy trudności z oddychaniem. Źródło i cały tekst: Zamartwiamy się o wszystko – skąd się biorą nasze lęki i niepokoje? (zwierciadlo.pl)
Zamartwiamy się o wszystko – skąd się biorą nasze lęki i niepokoje?
Martwimy się o dzieci, bliskich, przyszłość kraju, planety. Panicznie boimy się utraty zdrowia, pracy. Lęki coraz bardziej nas przytłaczają, ale staramy się ich nie ujawniać, bo od nas, kobiet, wymaga się – i same wymagamy od siebie – siły, zaradności, odwagi. To groźna pułapka.