Baczność, spocznij!

Po każdym okresie stagnacji i spokoju przychodzi pora na zmiany. Nie wiem, czy też tak macie ale u mnie taka sytuacja wraca jak bumerang.

Remontując dom od 3 lat, musiałam w końcu zamknąć pewien etap, aby móc po nim zwyczajnie odpocząć i mieć czas na zbieranie energii do nowych pomysłów.

Nie uważam, że to czas stracony, mimo że nie widać żadnych postępów w pracach – na pierwszy rzut oka. Wszystko, co tworzy się od nowa, przeniosło się do wyobraźni. Czas odpoczynku był dla mnie niezbędny, aby móc pozbierać od nowa siły,  spojrzeć z dystansem na dotychczasowe osiągnięcia, skorygować je, aby w końcu móc zaplanować działania na kolejne miesiące. Oprócz głównego celu, do którego dążę, mam wyznaczonych wiele mniejszych, do których drogę muszę także starannie wyznaczyć.  Aby nie podejmować pochopnych decyzji pod presją czasu, wzięłam wolne od działań technicznych, siły przeniosłam na planowanie.

Jednak tak jak wspomniałam, musi być czas, kiedy wracam do działania – kiedy plan przenoszę na czyny, kiedy moje wizje przenoszę do rzeczywistości.  Dziś  kontynuuję remont domu, tak aby w moim życiu po chwili spokoju nastała zmiana.  Zastanawiam się, czy kiedyś nie nastąpi czas, kiedy w końcu będę mieć dość tego ciągłego główkowania, rozmyślania, obliczania i w końcu tworzenia? Obawiam się też, że zrobię sobie tak długą przerwę na kolejne planowanie, że do działania już nie wrócę.   

Z jednej strony perspektywa ciągłego planowania, działania i dążenia do realizacji opracowanego celu, w zamkniętym cyklu, może przerażać. Kojarzy się to z przewidywalnością, powtarzalnością tych samych czynności, działaniem w kółko – od nowa.  Z drugiej strony myśl, że nieustannie  można coś nowego projektować, tworzyć i doskonalić, a potem przenosić to do realnego świata jest niezwykle motywująca.

Nawet jeśli wpadam w rutynę – wymyślania – działania i nie mam  chwili na przemyślenie tego co stworzyłam, wiem, że muszę na chwilę się zatrzymać.  Muszę przeanalizować nie tylko to, czy dzieło jest całkowicie zgodne z planem, ale także zwyczajnie się tego dzieła cieszyć, zobaczyć  ile radości dało mi jego stworzenie. Tu na szczęście najczęściej można liczyć na niczego nieświadomych  znajomych, rodzinę, która podziwia i ocenia nasze starania. Dzięki temu nawet moje krytyczne oko musi się zatrzymać, ucieszyć z zakończonego zadania.  Pozwalam sobie na chwilę refleksji i zadumy nad ukończonym efektem pracy lub po prostu podziwiam siebie, że jednak mimo wszystko dałam radę!

Zdaję sobie sprawę z tego, że tworzenie  jest procesem często długotrwałym, ale nic nie daje takiej przyjemności jak uczucie sprawczości, poczucie, że tworzysz coś od początku. Jesteś pomysłodawcą  i wykonawcą a w końcu szczęśliwym użytkownikiem. Polecam wszystkim!

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *