Reforma to więcej niż darmowy podręcznik
Reforma powszechnie zwana „podręcznikową” znana jest powszechnie tylko w aspekcie „bezpłatności” podręczników. Kojarzona jest też głównie z „zamawianym” podręcznikiem pt. „Nasz elementarz” przygotowanym dla klas pierwszych. Bezpośrednio zainteresowani —rodzice i nauczyciele pierwszych klas — orientują się też w dostępności dotacji celowej na ćwiczenia i w dodatkowych materiałach do pobrania z sieci. Bardzo słabo znana jest kwestia dostosowania podręcznika do specjalnych potrzeb edukacyjnych i założeń, do czego właściwie nauczycielowi potrzebny jest podręcznik. Dlatego niezbędna jest promocja dodatkowych zalet „Naszego elementarza” – wyjaśnienia na czym polegają wolne licencje, jakie są plany rozbudowy obudowy merytorycznej, jakie są docelowe założenia reformy.
Bezpłatność podręczników to (zbyt?) duża pomoc
Rodzice deklarują, że darmowe podręczniki to duża pomoc dla rodzinnego budżetu. Zdają sobie sprawę z nadużyć, do których doszło w rozwoju rynku wydawniczego w zakresie podręczników. Jednak w dużej części deklarują także, że są skłonni partycypować w kosztach w zamian za lepszą jakość bądź możliwość wyboru książek rekomendowanych przez nauczycieli jako lepsze.
Dlaczego właściwie podręcznik zamawiany?
Osobną kwestią, która wymaga wyjaśnienia, jest kwestia decyzji Ministerstwa Edukacji Narodowej o zamawianiu podręcznika. W przekonaniu badanych uderza to w możliwość wyboru, co rodzi bardzo duży opór natury psychologicznej. Najskuteczniejszy w jego przełamywaniu byłby model (infografika), który wyjaśnia finansowe i organizacyjne motywy podjęcia takiej decyzji. Rodzice i nauczyciele oczekują także od ministerstwa deklaracji, czy w przyszłości pojawią się inne podręczniki do wyboru w klasach 1-3 (zamawiane przez ministerstwo bezpośrednio od autorów lub od wydawnictw).
Wieloletniość nie dla najmłodszych
Ogółem badani bardzo popierają ideę podręczników wieloletnich. Duża część rodziców deklaruje, że w klasie pierwszej wolałaby mieć możliwość zakupu podręcznika, aby uniknąć stresu związanego z pilnowaniem dzieci, aby nie pisały po książkach. Mogłoby to też skutkować zakupem „rodzinnego” egzemplarza, tak aby posiadany na własność elementarz używany był przez młodsze rodzeństwo. Jednocześnie badani zdecydowanie popierają podręczniki bez „wbudowanej” jednoroczności, czyli wszelkiego rodzaju „wypełnianek” i wycinanek. Gdyby była możliwość zakupu podręczników od wydawnictw, tam też powinna obowiązywać taka regulacja.
Nauczyciele potrzebują wsparcia
Przygotowanym, kreatywnym nauczycielom „Nasz elementarz” nie utrudni pracy. Jest dla nich nowym zasobem. Nauczyciele, którzy nie mają tyle inwencji i dotychczas pracowali na znanych sobie materiałach, potrzebują wsparcia. Pojawia się coraz więcej opracowań i pomocy dla nauczyciela. Wszystko to jest jednak dostępne tylko w sieci, co także może budzić opór. Wyjściem naprzeciw potrzebom nauczycieli mogłoby być przekazanie im podręcznika i materiałów metodycznych w wersji papierowej, tak aby nie mieli poczucia, że muszą za kolorowy druk płacić z własnej kieszeni.
Szkolne biblioteki stoją przed dużym wyzwaniem
Dla szkół nowy rodzaj dystrybucji podręczników jest przede wszystkim wyzwaniem organizacyjnym. Dotyczy to szczególnie szkolnych bibliotek, którym doszły nowe obowiązki i duży zasób książek do przechowywania. Warto myśleć w kontekście tej reformy o większym wsparciu bibliotek, a także o pomysłach, które sprawią, że nie zmienią się one w „magazyny z podręcznikami”.
Co dalej z lokalnymi księgarniami?
Z wiedzy liderów oraz wypowiedzi samych księgarzy wynika, że lokalne księgarnie stanęły przed dużym wyzwaniem związanym z wycofaniem podręczników z wolnego rynku. Część zagrożona jest upadłością. Potrzebny jest wyraźny komunikat ministerstwa, czy jest to cena, która jest brana pod uwagę, i czy wiąże się z tym jakaś rekompensata dla społeczności lokalnej np. w formie lepszego wyposażenia szkolnych/publicznych bibliotek.
Szkoła Liderów