Coraz częściej słyszę opinię, że szkoła jest od nauczania, a wychowywaniem powinni zajmować się rodzice. Czy to jest możliwe? Czy jest to możliwe, że nauczyciel jest w stanie skupić się jedynie na przekazywaniu wiedzy? Jestem przekonany, że aby odnieść sukces w uczeniu, nauczyciel włoży wiele wysiłku, aby ją przekazać w skuteczny sposób, skorzysta z dostępnych narzędzi edukacyjnych, zastosuje cały swój niezbędnik. Ale czy to wystarczy, aby odnosił sukcesy edukacyjne?
Nauczanie to proces szczególnie złożony, w dużej mierze oparty na relacjach powstałych między nauczycielem a uczniem. Te pozytywne mają podstawowy wpływ na sukces ucznia, a co za tym idzie i nauczyciela. Uczenie, to nie tylko przekazywanie wiedzy, to także budowanie więzi między nauczycielem a uczniem. Zgodnie z teorią wywierania wpływu, to także oddziaływanie na osobowość ucznia, a w konsekwencji pozyskiwanie go do grona swoich zwolenników.
Odwołując się do tej teorii, nauczyciel jest liderem dla swoich własnych uczniów. Wielkość lidera określamy gronem jego zwolenników – „Nauczyciel, za którym nikt nie podąża, jest tylko spacerowiczem”. Dość często wpływ nauczyciela na postawę ucznia jest tak znaczący, że w dorosłym życiu odwołuje się do swojego pierwszego autorytetu, jakim był nauczyciel. Akceptując teorię wywierania wpływu spróbujmy przeanalizować, w jaki sposób nauczyciele stają się prawdziwymi liderami w szkole.
Zacznijmy zatem od pierwszego poziomu liderowania, jakim jest poziom tytularny. Nasz wpływ zależy od stanowiska, które piastujemy – nauczyciela, wychowawcy.
Charakterystyczną cechą postawy lidera na pierwszym etapie przywództwa jest brak poczucia bezpieczeństwa. Przejawia się to w tym, że nauczyciel jest mało otwarty na propozycje uczniów. Stara się narzucić własny punkt widzenia. Komunikacja przebiega w jedną stronę – z góry na dół. W konsekwencji uczniowie robią tyle, ile muszą, czyli tyle na ile wynika to z ich roli, ani więcej, ani mniej. To, co jest charakterystyczne dla tego poziomu liderowania, to brak więzi pomiędzy nimi. Na tym etapie dla nauczyciela jest ważny cel, realizacja programu i wszystko temu jest podporządkowane, a uczniowie są mu potrzebni do osiągnięcia tego celu.
To właśnie Ci nauczyciele, którzy są na tym etapie głoszą teorię, że są od nauczania, a wychowanie zostawiają rodzicom. Ich głównym narzędziem motywacyjnym uczniów są kary i nagrody. Według ich teorii, jedynie oddziaływania zewnętrzne mają podstawowy wpływ na zmianę stosunku do nauki. Twierdzą, że ocena jest najbardziej motywująca. Mamy wielu takich nauczycieli. Część z nich uważa, że jest to jedyna droga do odniesienia sukcesu w pracy z uczniem. Na szczęście są też nauczyciele refleksyjni, którzy uświadomili sobie, że ten poziom wpływu jest wpływem pozornym i przynosi mizerne efekty. Odkryli, że nową formą podniesienia skuteczności uczenia, jest praca nad własnym doskonaleniem, i w ten sposób wspięli się na drugi poziom liderowania, który nazywamy budowaniem więzi.
Charakterystyczne dla tego poziomu jest autentyczne zainteresowanie się drugim człowiekiem. Nauczyciel skupia się na uczniach. Próbuje zaspokajać ich potrzeby, buduje ich poczucie bezpieczeństwa, i dopiero wtedy, wspólnie z uczniami koncentruje się na celu, jakim jest nauczanie. Można kochać ludzi nie będąc nauczycielem, ale nie można być nauczycielem nie kochając uczniów. To prawda oczywista, ale często zapominają o niej Ci, którzy pracują z ludźmi. W momencie, kiedy uczniowie zaczynają być ważni dla nauczyciela, staje się on osobą znaczącą dla swoich uczniów i jego wpływ zaczyna być głębszy. Uczniowie zaczynają chętniej przychodzić do szkoły, bo czują się bezpieczniej i odważniej artykułują swój stosunek do otaczającego ich świata. To wspaniały czas budowania atmosfery w klasie.
Dopiero tak zintegrowana klasa, traktująca swojego nauczyciela jak prawdziwego lidera jest w stanie wspinać się na prawdziwe szczyty. W uczniach rodzi się wewnętrzna potrzeba rozwoju i własnego doskonalenia, ponieważ ich przewodnik jest już na trzecim poziomie liderowania.
Wielu nauczycieli zostaje na tym poziomie. Są jednak i tacy, którzy mają potrzebę dalszego doskonalenia. Ten poziom zarezerwowany jest dla wybranych. Na tym etapie liderzy inwestują w uczniów, którzy stają się następnymi liderami. Dzielą się własnym doświadczeniem, własną postawą pokazują jak żyć. Bycie uczniem, kiedy lider jest na czwartym poziomie liderowania to wielka szansa dla ucznia i dla jego szybkiego rozwoju.
Wybitni liderzy są zapamiętywani na całe życie i to jest piąty poziom liderowania. To do ich mądrości odwołują się uczniowie w swoim dorosłym życiu. O liderze na tym poziomie, mówimy: człowiek instytucja. Charakteryzuje go wewnętrzna harmonia i duże poczucie bezpieczeństwa. Emanuje z niego mądrość i spokój oraz wyjątkowe rozumienie drugiego człowieka.
Chcę zwrócić uwagę, że poczucie bezpieczeństwa zaczyna się od lidera. Czym jest on wyżej w swoim przywództwie, tym jego bezpieczeństwo jest stabilniejsze. Bezpieczeństwo ucznia jest uzależnione od poczucia bezpieczeństwa nauczyciela. Pamiętajmy, że we własnej drodze doskonalenia nie można pominąć żadnego poziomu liderowania.
Każdy z nas pracując z ludźmi, dąży do najwyższego poziomu liderowania, osiągają go tylko wybitni. Życzę Wam tego z całego serca.
Wojciech Turewicz jest prezesem Instytutu Kształcenia Eko-Tur, wieloletnim edukatorem i trenerem. Jest autorem ksiązki Szkoła Przyjazna w duchu Oceniania Kształtującego
Warto przeczytać
„Być liderem” John C. Maxwell
Jedna z uczestniczek mojego szkolenia na temat liderowania postanowiła podzielić się z Państwem swoimi refleksjami i emocjami z tego doświadczenia. To przykład na rozpoczęcie długiej i zawiłej drogi wspinania się po drabinie liderowania:
Warsztaty o liderowaniu nie kojarzą się z głębią myśli. A błąd! Były to jedne z najlepszych warsztatów, w jakim było mi dane wziąć udział. Niewątpliwie, aby tematyka była trafiona musi idealnie wpasowywać się w czas, miejsce i docierać do odpowiednio dobranego odbiorcy. I tak właśnie było w tym przypadku. Dzięki temu szkoleniu nie tylko uporządkowaliśmy oraz nazwaliśmy już posiadaną wiedzę, ale przede wszystkim każdy uczestnik szkolenia szukał swojego miejsca w zespole, w pracy, w życiu prywatnym. Pozorne szkolenie o liderowaniu przerodziło się w pełne emocji warsztaty, które zmusiły nas do myślenia – gdzie jesteśmy, jacy jesteśmy, kim jesteśmy dla siebie wzajemnie. Stawialiśmy sobie takie pytania, jak – jaki jestem w kontaktach ze współpracownikami, jaki jestem w kontaktach z klientami, jaki jestem w życiu prywatnym, czy słucham ludzi, czy daję im możliwość wypowiedzi, czy szanuję innych i czy dbam o lepsze relacje z nimi. Zaskakujące prawda? Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem, jakie obszary otworzyły się we mnie podczas tych warsztatów. Uświadomiłam sobie jak dużo pracy przede mną. Myślę, że wszystkim z nas otworzyły się oczy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
W pracy większość z nas jest liderem formalnym, posiadamy stanowiska nadane nam przez kierownictwo, jednak aby być prawdziwym liderem należy pieczołowicie pracować nad sobą, ale przede wszystkim nad relacjami z innymi ludźmi. Jest to długa i ciężka droga zakładająca otwarcie się na drugą osobę, co w rezultacie może dać człowiekowi to co najważniejsze – satysfakcję oraz przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Wartością dodaną jest rozwój własny. Na każdym poziomie rozwoju i dążenia do bycia „idealnym” liderem ważną rolę odgrywa wysiłek, jaki wkładamy w rozumienie siebie i ludzi nas otaczających oraz szukanie porozumienia między nimi.
Warsztaty otworzyły nas na myślenie, pokazały, że można myśleć inaczej, szerzej. Pokazały, iż sedno tkwi w sztuce dobrych relacji interpersonalnych, co za tym idzie nie możemy być egoistami, bo tylko inni ludzie sprawiają, że czujemy się bezpieczni. Koniecznie trzeba wykorzystywać tą wiedzę aby pielęgnować relacje z drugim człowiekiem, szanować go, słuchać, cenić bo przecież człowiek jest największą wartością. I chociaż czasem kusi nas, aby z góry narzucać rozwiązania i wyręczać innych z ich zadań, większą mądrością jest wesprzeć ich, aby sami pod Twoim skrzydłem dochodzili do perfekcji w tym co robią.
Aleksandra Możejko