„Szkoła przygotowuje dzieci do życia w świecie, który jeszcze nie istnieje”
A. Camus
Wiedza o tym, że świat się zmienia jest oczywista. Do niedawna tempo tych zmian pozwalało jednak edukacji – lepiej lub gorzej – nadążać nimi. W XXI w. świat zaczął zmieniać się z szybkością bolidów w wyścigach Formuły 1. Głównym nośnikiem tego przyspieszenia jest błyskawiczny rozwój technologii cyfrowych, który doprowadził do eksplozji znaczenia Internetu, będącego katalizatorem rewolucyjnych zmian nie tylko we wszystkich sektorach gospodarki, ale również w edukacji. Globalizacja i gwałtowny rozwój kanałów komunikacji (setki stacji TV – muzyka, reklamy, ale też dużo programów edukacyjnych, telefonia komórkowa, itp.) w ostatnich kilkunastu latach spowodowały zmiany, za którymi tradycyjna polska szkoła nie nadąża.
W Polsce już dawno temu zawalił się świat pracy dostępnej dla wszystkich, pewnej emerytury, mieszkań dawanych przez państwo, przywilejów i zniżek, darmowych lub tanich usług. Zmiana systemu z socjalistycznego na kapitalistyczny dokonała się dość szybko. Mniej lub bardziej boleśnie dla Polaków. Zmiany na każdej płaszczyźnie – indywidualnej, instytucjonalnej i społecznej – w ostatnich latach były wpisane w nasze życie, więc teoretycznie powinniśmy być przygotowani na kolejne, bo nieuniknione.
A jednak propozycje zmian w szkole budzą w nauczycielach opór, czasem wręcz przerażenie! A dyrektorów przyprawiają o ból głowy.
W polskiej szkole, najczęściej zmianom niechętnej, wielu nauczycieli narzeka – często słusznie – na warunki swojej pracy i niskie wynagrodzenie. Nie dostrzegają możliwości i potrzeby zmian, wątpią też w to, że zmiana w tych warunkach się uda lub uważają, że problem ich przerasta. Czy opór nauczycieli wobec tych zmian – tłumaczony między innymi brakiem warunków materialnych, dodatkową papierologią, brakiem czasu czy większą ilością pracy, której sens nie zawsze akceptują – można pokonać w sposób nakazowy? Tak na pewno wyobrażają sobie politycy i samorządy, dekretując zmiany bez ich uprzedniego przygotowania. A dyrektorzy stają przed wyzwaniem „jak przekonać nauczycieli do zmiany?” Gdy nawet idąca w dobrym kierunku zmiana, wywołuje raczej większy niż mniejszy opór. Jak sprawić, aby była ona trwała i skuteczna, a nie pozorna „na papierze”?
Nie jest zadaniem tego artykułu rozpatrywanie sensowności tych zmian, choć niewątpliwie jego celem – zgodnym zresztą najnowszymi trendami w oświacie na świecie – jest próba lepszego dostosowania działań edukacyjnych i organizacyjnych do wymogów współczesnego rynku pracy. Nie będziemy również analizować sposobów ich wprowadzania przez administrację rządową czy próbować oceniać ich realizację w szkołach. Natomiast, posiłkując się wiedzą teoretyczną, spróbujemy przybliżyć osobom wprowadzającym zmianę w szkole (dyrektorom i liderom zespołów) najważniejsze warunki, które powinny być spełnione, aby zmiana przyniosła oczekiwane rezultaty. Dzisiaj refleksja „od czego zmianę zaczynać”.
Decydującym czynnikiem w sytuacji zmiany są ludzie – nauczyciele. Są najważniejsi, bo to oni pracując samodzielnie na lekcjach i tworząc zespoły zadaniowe, decydują o sukcesie wszystkich przedsięwzięć w szkole. Dlatego warto w sposób przemyślany, posiłkując się całą dostępną wiedzą o wprowadzaniu zmiany przygotować nauczycieli do wprowadzenia zmian .
Od czego zaczynać zmianę?
„Nasza ludzka wspaniałość nie leży tak bardzo w możliwości zmienienia świata, jak bardzo w byciu zdolnym do zmienienia samych siebie.” – Mahatma Gandhi
Dyrektor – idąc za tym wskazaniem Ghandiego – nie musi od razu przystępować do pracy nad radykalną zmianą samego siebie. Ale na pewno warto się na początek spróbować się zastanowić nad kilkoma zasadniczymi kwestiami.
Najważniejsze są odpowiedzi na pytania kluczowe: „Czy ja sam jestem przekonany do sensu wprowadzanej zmiany? Czy rozumiem na czym ma ona polegać, jakie korzyści przyniesie mojej szkole czy całemu systemowi?” Jeżeli odpowiedź brzmi „nie” lub „nie do końca”, to zmiana najprawdopodobniej nie powiedzie się, a działania będą pozorne. Tak, aby w „w papierach się zgadzało”. Doświadczenie i praktyka mówi jednak o tym, że bardzo wielu z dyrektorów widzi potrzebę wprowadzania zmian – i to nie tylko tych, których wymaga administracja. W takich sytuacjach wiedza o zmianie bardzo się przyda.
Tu pojawia się następne pytanie: „Jaka wiedza jest mi potrzebna i jak ją zdobyć?” Tę analizę – mam nadzieję – pomogą przygotować kolejne artykuły.
Kolejne pytanie, na jakie powinien sobie odpowiedzieć dyrektor (lider zmiany)
powinno brzmieć: „Jacy są moi nauczyciele – na kogo mogę liczyć?” W tej refleksji powinien pomóc tekst Jonathana Haidta:
Badania wykazały, że większość ludzi spostrzega swoją pracę w jeden z trzech sposobów – jako posadę, jako karierę lub jako powołanie[1]. Jeżeli praca jest dla Ciebie posadą, to wykonujesz ją tylko dla pieniędzy, często spoglądasz na zegarek, marząc o nadchodzącym weekendzie, i prawdopodobnie masz hobby, które zaspokaja Twoją potrzebę kompetencji w dużo większym stopniu niż praca.
Jeśli traktujesz pracę jako karierę, to dążysz do bardziej ambitnych celów, takich jak awans, czy prestiż. Dążenie do tych celów dodaje Ci energii. Czasami zabierasz pracę do domu, ponieważ zależy Ci na tym, żeby wszystko było zrobione jak należy. Jednak zdarza Ci się zastanawiać, dlaczego pracujesz tak ciężko. Od czasu do czasu możesz spostrzegać swoją pracę jako wyścig szczurów, w którym ludzie rywalizują ze sobą dla samej rywalizacji.
Jeśli natomiast praca jest dla Ciebie powołaniem, to sama w sobie daje Ci poczucie spełnienia – nie jest środkiem do osiągania jakiegoś innego celu. Spostrzegasz swoją pracę jako wkład w szerzej pojęte dobro lub jako element jakiegoś większego przedsięwzięcia, którego wartość nie ulega dla Ciebie wątpliwości. W czasie pracy często działasz „jak w transie” – doświadczasz przepływu. Nigdy nie czekasz z utęsknieniem na zakończenie dnia pracy ani nie masz ochoty krzyczeć: „Dzięki Bogu, już piątek!”. Gdybyś nagle stał się bardzo bogaty, nie zrezygnowałbyś z pracy, a może nawet pracowałbyś bez wynagrodzenia.
Oby tych ostatnich – z powołaniem – było w szkole jak najwięcej!
Marian Osiński
[1] Jonathan Haidt, Szczęście. Od mądrości starożytnych po koncepcje współczesne, GWP, Gdańsk 2007, str. 381-2.