Matura… i co dalej?

Już za chwilę maturzyści będą podejmowali jedną z poważniejszych decyzji w życiu – decyzję o wyborze kierunku studiów. W jaki sposób wspierać ich w tym okresie, czy – i jak – próbować pokierować ich decyzjami? To pytanie zadają sobie liczni rodzice osiemnastolatków.

Obawiam się, że moja próba odpowiedzi na to pytanie będzie dość przewrotna. Uważam bowiem, że choć decyzja o wyborze kierunku studiów nadal jest momentem ważnym i przełomowym, to jej wpływ na dalsze życie dziecka w obecnym świecie znacząco maleje.

Posłużę się przykładem z własnego życia. Jestem z wykształcenia literaturoznawczynią, absolwentką filologii angielskiej, specjalizowałam się w dwudziestowiecznej poezji brytyjskiej. W całym okresie mojego życia zawodowego NIGDY nie robiłam nic związanego z moją specjalizacją! Zajmowałam się uczeniem angielskiego – w tym studia nieco pomogły, ponieważ uczyłam się również metodyki. Pracowałam sporo jako tłumaczka – tutaj rola studiów była praktycznie zerowa, nie przygotowywały one do tej pracy w żaden sposób. Od kilku lat pracuję jako szkoleniowiec i edukator w oświacie i służbie zdrowia: te zajęcia nie mają z moim wykształceniem absolutnie nic wspólnego. Nie wpływają również na moje osiągnięcia w dziedzinie pisania i redagowania tekstów w Eduradzie.

Czy uważam w związku z tym, że pięć lat studiów uniwersyteckich to w moim przypadku czas całkowicie stracony? Absolutnie nie! To jeden z najwspanialszych okresów mojego życia! Zajmowałam się wtedy czymś, co mnie fascynowało. Mnóstwo czytałam, pisałam i dyskutowałam. Uczyłam się uczyć, uczyłam się argumentować, doskonaliłam warsztat naukowy. Rozszerzałam swoje horyzonty, poznając historię i literaturę, ucząc się psychologii, logiki i filozofii.  Studia nauczyły mnie dyscypliny pracy oraz elastyczności myślenia. Przygotowały mnie do tego, co w życiu najważniejsze: do ciągłego doskonalenia się, do uczenia się przez całe życie, do podejmowania wyzwań. Nie mniej ważne jest to, że poznałam tam fantastycznych ludzi, którzy mieli – i mają – ogromny wpływ na moje życie. 

Jestem głęboko przekonana, że taka jest w dzisiejszych czasach rola studiów: przygotowanie do rozwoju i doskonalenia, którym młody człowiek poświęci resztę życia. Jeśli spojrzymy na studia z tej perspektywy, wybór określonego kierunku staje się drugorzędny: szanse na to, że nasze dziecko będzie pracować w „wyuczonym zawodzie” są i tak niewielkie. Ważne jest, aby w tym okresie miało szanse zajmować się tym, co dla niego ważne, realizować swoje pasje, poznać ludzi o podobnych zainteresowaniach i wartościach, którzy mają szanse stworzyć grupę przyjaciół na całe życie. Jeżeli studia będą okazją do wyrażania siebie, pogłębiania własnych zainteresowań, poszukiwania nowych wyzwań, rozwiązań, pasji – spełnią swoją rolę, jaką jest przygotowanie dziecka do funkcjonowania w świecie dorosłych, na rynku pracy i w społeczeństwie.

Rodzice miewają wątpliwości co do pomysłów swoich pociech, jeśli chodzi o kierunki studiów. Co będziesz robić po antropologii? Po co ci ta sinologia? Matematyka na uniwersytecie? Lepiej idź na politechnikę/zarządzanie/prawo… Nie mam nic przeciwko politechnice ani studiom prawniczym – o ile jest to coś, co chce robić nasza pociecha. Jeśli jednak wybór studiów jest dziecku narzucony, bo „po tych studiach łatwiej o pracę”, obawiam się, że efekt może być przeciwny do zamierzonego. Kilka lat temu mieliśmy do czynienia ze skutkami „mody” na określone kierunki studiów, które miały ponoć gwarantować zatrudnienie: tysiące absolwentów zarządzania, którzy nie mogli znaleźć pracy, bo przecież same studia do zarządzania nie wystarczą, potrzebne jest jeszcze doświadczenie… Innym, w mojej opinii ważniejszym skutkiem studiowania na kierunku wybranym wbrew sobie jest nabywanie szczerej niechęci do uczenia się. Jeśli mam spędzić pięć lat zgłębiając temat, który mnie nie interesuje, nie pociąga, nie fascynuje – trudno wykrzesać z siebie entuzjazm dla procesu uczenia się. Ślęczałam nocami nad poezją T.S. Eliota – ale robiłam to z miłości. Gdyby ktoś mi kazał zajmować się prawem rzymskim – prawdopodobnie nie byłabym dziś tym, kim jestem: osobą uwielbiającą się uczyć. 

Przeczytałam gdzieś ostatnio, że najmniej osób bezrobotnych jest wśród absolwentów filozofii. Zaskakujące, nieprawdaż? Trudno wyobrazić sobie mniej „praktyczny” kierunek studiów niż filozofia, co można po tym robić? Okazuje się, że po filozofii można robić absolutnie wszystko. Absolwenci tego kierunku znajdują zatrudnienie w reklamie, mediach, firmach zajmujących się nowymi technologiami, bankach… Dlaczego? Nikt nie idzie na studia filozoficzne, aby zostać filozofem. Te studia uczą myślenia. Uczą zadawania pytań. Uczą poszukiwania rozwiązań. Pozwalają zapoznać się z historią myśli ludzkiej i pokazują, że dla ludzkiego umysłu nie ma rzeczy niemożliwych. Wydział Filozofii opuszczają ludzie potrafiący dojrzale myśleć, aktywnie poszukiwać rozwiązań, korzystać ze źródeł, mający szacunek dla wiedzy i twórczego myślenia, gotowi zaadaptować się do każdej sytuacji. Po latach treningu umysłu świat – i rynek pracy – stoją przed nimi otworem.

Jakie zatem rozwiązanie mogę zasugerować rodzicom maturzystów? Rozmawiajcie z dzieckiem. Słuchajcie go uważnie. I wspierajcie w jego własnych wyborach, nie narzucając własnych. Niech wybierze studia, które go zafascynują, w które rzuci się głową i sercem, które dadzą mu satysfakcję i spełnienie. 

Szczególnym przypadkiem jest oczywiście dziecko, które w odpowiednim czasie wcale nie wie, w jakim kierunku chce się rozwijać. Wówczas ostrożna rodzicielska interwencja jest naturalnie potrzebna. Jednak nawet wtedy warto dobre intencje powściągnąć i zamiast podawania dziecku własnych opinii i gotowych rozwiązań raczej wspólnie zbadać jego dotychczasowe osiągnięcia, dobre i słabe strony, talenty czy ich brak. Jeśli nawet w ten sposób nie wybierzemy kierunku, który jest tym najlepszym, z pewnością uda nam się uniknąć kierunków, które najlepszymi z całą pewnością nie są. Warto też pozwolić dojść do głosu fascynacjom bardziej egzotycznym, ponieważ zagadnienie, na którym zna się jedynie niewielka grupa osób, może potencjalnie nieść dodatkową wartość. Nikt z nas nie przewidzi trafnie, jaki zawód przyniesie dziecku dostatek za 20 czy 30 lat, ważne natomiast będą pasja do nauki, elastyczny i otwarty umysł, dyscyplina i umiejętność opanowania większej ilości wymagającego materiału. Kto będzie wiedział jak się uczyć, jest gotów sprostać każdemu wyzwaniu.

Na swojej drodze od przedszkola na uczelnię nasze dziecko stopniowo zwiększa zakres swojej autonomii w procesie uczenia się, jak i w podejmowanych decyzjach.

Próba zawrócenia go z tej drogi na ostatniej prostej nie przyniesie mu żadnej korzyści, a może na zawsze zakłócić nasze relacje.

Karolina i Michał Kurpińscy

 

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *