Mamy już za sobą wiele emocji związanych z początkiem roku szkolnego. Zainteresował mnie pewien szczegół, który urasta w niektórych placówkach do rangi poważnego problemu. Problemu, którego nie mają ani rodzice, ani uczniowie, ani też dyrektorzy czy nauczyciele szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Mianowicie systemu przydziału uczniów do klas pierwszych. Na tych etapach edukacyjnych decyduje nauczany język, poziom jego zawansowania, rozszerzone przedmioty, specyfika klas i wiele innych bardzo wymiernych czynników.
Jak wygląda to w szkołach podstawowych?
No cóż, zgodnie z wytycznymi MEN uczniów klas do klas pierwszych, gdy w szkole jest ich więcej niż jedna, przydziela się zgodnie z datą urodzenia: najmłodszych uczniów do oznaczonej pierwszą literą alfabetu, tych z późniejszych miesięcy do kolejnych.
Kolejne kryterium to równa liczba uczniów w poszczególnych oddziałach, a także porównywalna/proporcjonalna liczba dziewcząt i chłopców.
W bieżącym roku ważnym kryterium w niektórych placówkach okazało się tworzenie klas z dzieci równych wiekowo, a więc osobno sześciolatków i siedmiolatków. Niektórzy jednak są zwolennikami tworzenia klas mieszanych pod tym względem, wskazując na korzyści, jakie mogą płynąć ze zróżnicowanego poziomu rozwoju uczniów w zespole.
W niektórych placówkach bierze się pod uwagę miejsce zamieszkania dziecka i stara się tak przydzielić dzieci, aby z tej samej miejscowości i bliskiego sąsiedztwa były w tym samym zespole klasowym. Ale w regulaminach rekrutacyjnych szkół można tez znaleźć zapisy, które generalnie odrzucają tę zasadę. Jako uwierzytelnienie przytaczam fragment z jednego z takich oryginalnych dokumentów: „unika się przydzielania do tworzonych klas I dużych grup dzieci pochodzących z jednej grupy przedszkolnej. Z doświadczeń wynika, że grupy takie stwarzają zwiększone problemy wychowawcze.” Mocne – prawda? Jakże musi ta wspólna grupa przedszkolna deprawować przyszłych pierwszaków, skoro nie można ich umieścić w jednym szkolnym oddziale.
Jeżeli wśród uczniów zapisanych do pierwszej klasy są uczniowie z problemami zdrowotnymi i zaleceniami Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, to ważnym kryterium jest taki podział, by uczniowie ci, nie trafili do jednego oddziału, co mogłoby spowodować poważne trudności w realizacji procesu edukacyjnego. Dotyczy to również uczniów z różnymi niepełnosprawnościami, a więc posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Wyjątkiem jest pierwsza klasa o charakterze integracyjnym, wówczas uczniowie z orzeczeniami przypisani są do takiego oddziału.
Jako ciekawostkę pozwalam sobie przytoczyć kolejny smakowity zapisek dotyczący zasad przydziału do klas pierwszych: „Dzieci z trudnościami w nauce, nadpobudliwe i z rodzin problemowych powinny być równo rozdzielone do poszczególnych klas (informacji z MOPR, wywiadu środowiskowego itd.)”
W niewielu szkołach bierze się pod uwagę zwyczajne dziecięce przyjaźnie i znajomości z sąsiedztwa czy potrzeby rodziców – czasami znajdziemy tylko jako ostatnie kryterium we wspomnianych regulaminach – iż przydzielenie konkretnego dziecka do oddziału może być na umotywowaną prośbę rodziców.
A przydział wychowawców?
No cóż: wielu z nas nauczycieli i rodziców doskonale zna tzw. obiegowe opinie o tym, który to nauczyciel jest dobry, a który niekoniecznie. Pani A to zawsze trzyma rygor, a Pani B to rozpieszcza klasę, Pani C to nie umie radzić sobie z dziećmi. Dzieci od pani D mogłyby po trzech latach od razu maturę zdawać, a te od Pani E to ledwie czytają. Wiele takich opinie krąży – niesprawdzalnych, niesprawiedliwych, nieadekwatnych. Ale rodzic ma prawo dbać o swoje dziecko – najlepiej jak potrafi w swoim rozumieniu. Nic zatem dziwnego, że do dyrektorów szkół, komisji kwalifikacyjnych rodzice pierwszaków ustawiają się w kolejce, chcąc, aby ich dziecko trafił do wymarzonej, najlepszej Pani. I jak mają się do tego przytaczane powyżej kryteria? Tego nie wiem. Chyba w nielicznych placówkach, losowanie decyduje o tym, kto będzie wychowawcą w poszczególnych oddziałach, już po ustaleniu składu grupy. W zdecydowanej większości „literki” są przypisywane przez dyrektorów szkół, zgodnie z bliżej nieokreślonymi zasadami.
W tym kontekście regulaminów, zasad, przydziałów i podziałów pytam: czy rodzic ma prawo decydować o wyborze wychowawcy, który przez trzy lata będzie kształtował, edukował, wychowywał jego pociechę? Czy rodzic ma/ powinien mieć wpływ na to, w jakim zespole znajdzie się jego dziecko?
Zachęcam do dyskusji i podjęcia tematu: jak to funkcjonuje w Państwa szkołach?