Szkoła sukcesu, czyli parę słów o wierze w siebie

Szkoła uczy dwu rzeczy: tego, że umiemy i tego, że nie umiemy. Możemy jako nauczyciele uczynić naszego ucznia silnym, możemy też pomniejszyć jego wiarę we własne możliwości.

Synu, pamiętaj! Bądź posłuszny! Słuchaj swojego dowódcy! Nigdy się nie wychylaj! Nie pchaj się do przodu, ale także nie zostawaj w tyle. Zapamiętaj słowa dziadka: pokorne ciele dwie matki ssie – tymi słowami żegnał ojciec własnego syna przed wyjazdem do wojska.

Oczywiście można też w taki sposób wyprawiać młodego człowieka w „nowy świat”. Co za pomocą tych słów chciał przekazać ojciec? W życiu trzeba się ślizgać. Im bardziej będziesz nijaki, tym łatwiej będzie ci w życiu. Może nawet będziesz lubiany przez kolegów. Nie zagrażasz przecież najlepszym. Nie będziesz także ofiarą pułku, bo zgodnie z zasadą ojca, nie możesz być na końcu; masz być w środku. Nie zapamięta cię twój dowódca. Bo niby dlaczego miałbyś zostać w jego wspomnieniach? W żaden sposób nie zaskoczyłeś go przecież ani odwagą na poligonie, ani też fantazją na przepustce.

Syn jeden jedyny raz złamał zasady ojca. Przez przypadek na strzelnicy strzelił najlepiej z całej drużyny. Ten fakt go zaskoczył, a nawet zawstydził. Chyba ten sukces bardziej go przygnębił niż ucieszył. Postanowił sobie, że w przyszłości już nigdy się nie wychyli i nie narazi się na taki stres. Następne strzelania już nie były takie spektakularne – zaliczył je na średnim poziomie. Nikt nawet jego wyniku nie skomentował.

Zastanawiam się, czy jest alternatywny sposób na zaznaczenie siebie we własnym życiu? Myślę tutaj o przeżywaniu, które nazwałbym przesuwaniem muru własnych ograniczeń. Załóżmy, że ojciec z powyższego przykładu reprezentuje przeciwny punkt widzenia i mówi:

– Pamiętaj, wchodzisz w nowe życie i nowy świat. Traktuj to wydarzenie jako ogromną szansę. Przyglądaj się wszystkiemu, co cię otacza. Na każde wydarzenie możesz patrzeć jak na przeszkodę, ale lepiej odczytaj to jako trampolinę do sprawdzenia się i odniesienia sukcesu. Bądź odważny w przesuwaniu muru własnych ograniczeń. Nie jest ważne, skąd przyjechałeś, ale ważne, dokąd jedziesz.

Co stara się w ten sposób przekazać? Wiarę w nieograniczone możliwości. Wyposaża go w największy skarb, jaki jest mu potrzebny do życia – przekonanie, że jest naprawdę dobry i wszystko od niego zależy. Będzie gotowy pokonać każdą przeszkodę, ponieważ ma w sobie ciekawość zaglądania tam, gdzie inni już nie mają odwagi. Nie przekracza granicy pomiędzy  arogancją a pokorą. Jest odważny we własnych marzeniach. Powtarza sobie: a czemu nie? Przecież wszystko jest możliwe.

Przesuwanie granic dotyczy każdego z nas. Niezależnie, w jakiej roli występujemy: rodzica, pracownika, męża czy przyjaciela, mamy do wyboru: albo przeżywać życie bez narażania się, bez wielkich wzlotów, ale też bez wielkich upadków, albo wybrać inną drogę, bardziej ryzykowną, ale dającą więcej satysfakcji.

Obszar, który mnie szczególnie interesuje, w którym aktywnie działam, w którym żyję to szkoła i jej środowisko. Zastanawiam się, na ile ta zasada jest wykorzystana w pracy nauczyciela z klasą. Z moich doświadczeń wynika, że nadal są nauczyciele, którzy zabierają zamiast dawać energię swoim uczniom. Jak to robią?

Nie traktują ich jak partnerów, często nie liczą się z ich zdaniem, mają rolę dominującą w kontakcie z dziećmi. Oni także przesuwają granicę możliwości swoim uczniom, ale bardziej ją skracają niż wydłużają.

Kiedy chodziłem do szkoły, takie zjawisko było powszechne. Modelowym nauczycielem był ten, który dążył do tego, aby być ostatecznym autorytetem dla swoich uczniów. Jestem przekonany, że dzisiaj proporcje się odwróciły. Coraz więcej nauczycieli pracuje z dziećmi przede wszystkim, wspierając je. Bazuje na ich mocnych stronach. Motywuje do działania, wyposaża w największą siłę, jaką uczeń może posiadać, wiarę we własne możliwości. Tacy nauczyciele tworzą nowy model szkoły. Szkoły, w której uczeń może w pełni wykorzystać swoje zasoby.

 

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *