Jedną z lektur, którą postanowił przeczytać mój syn podczas wakacji były „Pieniądze klasowe”– część detektywistycznej serii dla dzieci pt. Emil detektyw. Fascynacja dedukcją i poszukiwaniem prawdy zaczęła się po Marku Piegusie (swoją drogą, to była naprawdę wciągająca lektura, przy której ta szwedzka, wypadła niestety dość blado), ale nie o przewadze Niziurskiego nad Anną Jansson chciałam mówić.
W książce Jansson uczniowie chcą pojechać na wycieczkę szkolną. Mają wybrać kierunek oraz zorganizować wszystko krok po kroku. Zaczyna się więc planowanie. Rok wcześniej. Trzeba przecież zebrać fundusze. Razem z rodzicami uczestniczą więc w zebraniu, na którym rozdzielają zadania i odpowiedzialność. Będą sprzedawać ciastka, sok, zorganizują dyskotekę, posprzątają komuś dom, słowem wszyscy się angażują, wszyscy też oczywiście na wycieczkę pojadą. Nawet Ubbe, syn samotnej matki, która jako jedyna w klasie nie ma wystarczającej swobody finansowej.
Angażowanie społeczne uczniów jest charakterystyczne dla skandynawskich szkół. Czy dla polskich również? Fragment tej lektury przypomniał mi moją dawną rozmowę z koleżanką (dodam, nauczycielką jednej z renomowanych szkół), która dzieliła się ze mną swoim sukcesem zorganizowania wycieczki do Paryża. Podróże przecież kształcą. Organizacja polegała na poinformowaniu uczniów, następnie rodziców o wyjeździe, cenach biletów lotniczych, zakwaterowania, wyżywienia itd. I stało się. Jak to zwykle, w szkolnej zbiorowości, zróżnicowanej prawie tak, jak całe społeczeństwo. Jeden z uczniów nie był w stanie sprostać finansowym wymogom wyjazdu. Szkoła (w swoim mniemaniu) wyszła naprzeciw sytuacji i zaproponowała „pomoc”, w postaci pożyczki, do spłacenia w określonych ratach. Mówi się, że sługą wierzyciela jest dłużnik, a przecież nie o takie relacje społeczne powinno nam chodzić… Zwłaszcza w szkole, w która w moim głębokim przekonaniu powinna być czynnikiem wspierającym kształtującego się człowieka, miejscem, zaszczepiającym odpowiednie wartości tym, którzy potem będą tworzyć rzeczywistość, swoją i innych, działając w polityce, sprawując różne stanowiska, udzielając się w samorządach, radach miast, osiedli, wspólnotach mieszkaniowych. Dobrze jest mieć wtedy poczucie jedności interesu i odpowiedzialności za innych oraz świadomość kosztów społecznych, jakie ponosimy wszyscy, kiedy nie zadbamy o równe szanse.
Dlatego przeciwdziałajmy w szkołach tworzeniu, bądź podtrzymywaniu podziałów społecznych. Prowokowaniu sytuacji, które niosą ze sobą ustanawianie elitarności grup rówieśniczych wyższym statusem materialnym, czy możliwościami wpływów rodziców. Odbieraniu uczniom poczucia bezpieczeństwa, użyteczności. Przeciwdziałajmy sytuacjom, które wzbudzają frustrację i powodują obniżenie samooceny. Jednym słowem – działaniom, które przyczyniają się do marginalizacji i wykluczania społecznego.
Zadbajmy o integrację i poczucie jedności w klasie, szkole, radzie pedagogicznej, bo tak jak – powtarzając za Zygmuntem Baumanem – jakości społeczeństwa nie mierzy się przeciętną bytowych warunków, lecz jakością życia najsłabszej jego części, tak jakość procesu edukacyjnego i wychowawczego klasy odzwierciedli się w tych, których odrzuca grupa rówieśnicza. Modelujmy postawy społeczne i sposoby rozwiązywania problemów. Zwracajmy bacznie uwagę na relacje, uczmy uważności, szacunku, pozytywnej komunikacji i czynnego uczestnictwa w życiu społecznym. Uczniowie mogą naprawdę wiele, muszą jednak widzieć, że nam również zależy i jesteśmy zaangażowani. Świetnie sprawdzą się wszelkie akcje związane z wolontariatem, czy projektami społecznymi, jak ten „Zapal się”, „stworzony przez młodych dla młodych”, który realizowali kiedyś w mojej placówce uczniowie jednego z warszawskich liceów. Prosty pomysł dzielenia się swoją pasją i czasem przez uczniów i studentów z innymi środowiskami pokazał, że integracja społeczna przynosi wiele korzyści. Łagodzi nastroje, podnosi samoocenę młodych ludzi przez fakt, że czują się potrzebni, działają, odnoszą sukcesy, a dzięki temu zapobiega się kształtowaniu skrajnych postaw – najpierw w relacjach rówieśniczych, a potem w różnych grupach społecznych, które będą tworzyć nasi podopieczni.